Najbardziej udanym manipulacyjnie bękartem emocjonalności jest szantaż.
Ma on wprawdzie wielu ojców, ale jeszcze więcej matek.
Zaraz ktoś mnie poprawi, że mężczyźni znacznie częściej się nim posługują.
Nie jest to prawdą – nie częściej, ale za to skuteczniej.
Mężczyzna wykorzystujący tę metodę walki z reguły wygrywa, ponieważ kobiety psychicznie nie przygotowane na ten rodzaj dywersji, ulegają efektom de facto własnej strategii.
Jednak to kobiety w dalszym ciągu bezsprzecznie przodują w tej dyscyplinie sportów partnerskich.
Istnieją trzy rodzaje szantażu emocjonalnego:
1. Szantaż transakcyjny dla ekologicznych „kobiet sukcesu” z syndromem zazdrości o penisa
2. Krypto-szantaż dla świętojebliwych schizofreniczek
3. Szantaż post factum dla histeryczek z syndromem ofiary
Szantaż transakcyjny funkcjonuje na zasadach niepisanej umowy dżentelmeńskiej. Mężczyzna dobrze wytresowany wie czego nie dostanie jeżeli nie spełni pewnych oczekiwań partnerki. Jeszcze lepiej wie co mu się dostanie, jeżeli wypełni warunki z karty przewinień.
Taka kobieta trzyma swojego partnera pod butem, a w szufladzie, razem z tłuczkiem do mięsa, przechowuje zasuszone atrybuty jego domniemanej męskości.
Stosowanie krypto-szantażu jest właściwe kobietom o równym zapale do rządzenia jak transakcjonistki, lecz znacznie mniejszym talencie. Odmawiają one potwierdzenia używania socjotechnik, zasłaniając się ogólnym dobrem, bądź też, w bardziej perfidnej wersji, dobrem partnera lub samego związku. Taka kobieta ma wyryte na czole „bój się Boga” i za każdym razem, jak portret Doriana Gray’a, przypomina facetowi jakim potworem jest naprawdę: „od razu widać, że ci nie zależy na dzieciach”, „jakbyś był wrażliwszy, to byś wiedział o czym mówię” i chyba jedno z najgorszych „zrobisz jak zechcesz”, które niesie za sobą groźbę na tyle niebezpieczną, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, co mogłoby się stać, gdybyśmy w istocie zrobili po swojemu.
Jednak z upływem czasu mężczyzna przestaje bać się jakiegokolwiek boga, a dzięki redukcji dysonansu jest w stanie pogodzić się z faktem, że jest tym ‘najgorszym’, co z kolei zwalnia go z jakichkolwiek obowiązków bycia poprawnym.
Krypto-szantażystki są zazwyczaj znacznie mniej atrakcyjne od transakcjonistek i ta tendencja pogłębia się z wiekiem.
Szantaż post factum jest wbrew pozorom najczęściej stosowaną metodą uprzykrzania życia facetowi. Po taką metodę sięgają zazwyczaj kobiety, które pozornie przyzwalają mężczyźnie na różne rzeczy, tylko po to, żeby złapać go w pułapkę wyrzutów sumienia, już po popełnieniu zbrodni. Ten rodzaj szantażu jest wyjątkowo perfidny, ponieważ mężczyzna jest wobec niego zupełnie bez szans. Jeżeli zapomniał o jej urodzinach, to ona przypomni mu o tym jakiś czas później, w dogodnym strategicznie momencie.
Istnieją tutaj dwa modele zachowań. Albo kobieta czuje się ofiarą i upatrzyła sobie szczególnie zboczoną przyjemność w wiecznych prometejskich męczarniach, na jakie naraża swojego mężczyznę, albo metodą ksantypy będzie wiecznie wracać do zamierzchłej przeszłości i odgrzewać wszelkie możliwe przewinienia, odgrywając ten sam teatralny dramat.
Szantaż post factum jest stosowany przez kobiety niezależnie od wieku, czy wyglądu, chociaż intensyfikuje się z wiekiem i stażem relacji.
Najlepsza rada: wymienić partnerkę na nową – zadziała jak przestawianie zegara na czas zimowy. Niby nic nie zmienia, ale potencjalnie mamy tę godzinę więcej na sen.
Tak więc dopóki szantaż emocjonalny przysługuje się osiąganiu przewagi nad partnerem, jest ulubionym dzieckiem mamusi.
Jednak prawda jest taka, że nikt nie jest na tyle nierozważny, żeby przyznawać się do niego publicznie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości