Koń rasy angloarabskiej. Zdjęcie: Alpejski
Koń rasy angloarabskiej. Zdjęcie: Alpejski
Alpejski Alpejski
2679
BLOG

Serce konia

Alpejski Alpejski Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 86


Wczoraj moja córka podesłała mi film, który koniecznie obejrzyjcie zanim przeczytacie tę notkę.


Film obudził wiele wspomnień.

Jeździłem kiedyś na koniu maści kasztanowej. Miał na imię Pigularz i był pięknym niemal 170 cm w kłębie wysokim Wielkopolaninem.

Kiedy jako młody adept jeździectwa pierwszy raz wsiadłem na Pigularza, nie było nam łatwo się dogadać. Ten czteronożny wytrawny znawca ludzkiej psychologii doskonale wiedział, kiedy miałem za sobą ciężki dzień, kiedy byłem smutny i kiedy wesoły. Testował mnie przez pierwsze jazdy bardzo uważnie i wykorzystywał moje błędy, aby pokazać, kto tutaj naprawdę jest panem sytuacji. Zmusił mnie do przeczytania wielu podręczników jeździectwa, bo jako żółtodziób byłem przekonany, że problem naszego niedogadywania się leży po stronie konia.

Na szczęście moim instruktorem był cudowny i zawsze pogodny człowiek o twarzy Woody Allena i podobnie jak u Allena grubych okularach. Kiedy stawiałem pierwsze kroki w jeździectwie byłem bardzo niepewnym siebie młodym człowiekiem. Przekładało się to na postępy w nauce jazdy. Od pierwszej jazdy zakochałem się bez pamięci w koniach, ale wtedy nawet nie zauważałem, że moje relacje z ludźmi były często bardzo nieporadne. Mimo znacznej poprawy umiejętności „siedzenia w siodle”, brakowało mi tego bliższego kontaktu, ze zwierzakiem, czyniącego jazdę czymś, co jest harmonią i duchowym zjednoczeniem z wierzchowcem. Ten problem spowodował lawinę zdarzeń, jakiej nie mogłem sobie wyobrazić, kiedy pierwszy raz wsiadłem na konia.

Andrzej, bo tak miał na imię mój instruktor, nie mówił wiele, był zawsze pogodny, nigdy się nie denerwował. Jego spokój udzielał się wszystkim. Kiedy uczelnianym autobusem po jazdach wracaliśmy do miasta, a podróż trwała ponad godzinę, przysiadał się czasem i mawiał – Alpejski zwróć uwagę na to lub tamto, podczas wykonywania tej lub innej czynności.

Podczas jazdy wierzchem, posiadamy kilka sposobów do komunikacji z koniem zwanych pomocami.

Podstawową pomocą jest nasz krzyż, który ustala naszą pozycję w siodle i pozwala odpowiednio przekazywać cielesne bodźce koniowi. Od prawidłowego działania krzyżem, zależy nie tylko dosiad, ale i układ rąk trzymających wodze, zapewniające kontakt z pyskiem konia dzięki wędzidłu lub munsztukowi. Prawidłowy dosiad zapewnia jeszcze dodatkowo możliwość właściwego ustawienia łydek, którymi oddziałujemy na boki konia, przekazując mu sygnały do stępa, kłusa i galopu. Wypchnięcie krzyża, ustawienie łydek i zebrane wodze dają koniowi sygnały, z której nogi ma zagalopować i w jakim tempie ma to wykonywać.

Dobrze dogadujący się z koniem jeździec w zasadzie nie używa szpicruty czy po polsku palcata do karania konia, uderzenie konia w zasadzie nigdy nie jest potrzebne, a samo ustawienie palcata jest dla konia wystarczającym sygnałem.

Kiedy mijały miesiące mojej nauki jeździectwa, nawet nie zauważyłem jak coraz lepiej potrafiłem dogadać się nie tylko z końmi, ale jak bardzo pozytywnie zmieniły się moje relacje z ludźmi.

Ta jedność z koniem, kiedy wysyłacie mu delikatne sygnały i niemal telepatycznie rozumiecie swoje nastroje i obawy, jest niepowtarzalnym doświadczeniem. Konie są bardzo ostrożne wręcz płochliwe szczególnie podczas jazdy w terenie. Wtedy najlepiej widać, że spokój jeźdźca powoduje, że koń wykona zadanie, jakie z innym jeźdźcem byłoby nawet nie do pomyślenia. Wiecie, że on ufa wam tak, że pokona naturalny strach.

Po latach, kiedy już miałem uprawnienia instruktora i trenera jeździectwa, jako woluntariusz zacząłem prowadzić jazdy hipoterapii dla dzieci z porażeniami mózgowymi, a także dla dzieci autystycznych. Do tej pracy mieliśmy najbardziej zrównoważone konie. Widziałem jak te dzieci reagowały na kontakt ze zwierzakami. Rodzice mówili czasem, że po raz pierwszy od lat widzieli swoje dzieci uśmiechnięte i radosne. A konie? One zawsze wyczuwały, że te dzieci potrzebują specjalnie delikatnego traktowania.

Często stojąc w środku maneżu i prowadząc rekreacyjne jazdy, widywałem podobnych sobie zestresowanych młodych ludzi i widziałem te przemiany, jakie towarzyszyły ich postępom w jeździectwie.

Pracowałem podobnie jak mój instruktor, który z właściwą sobie mądrością tak kierował moim procesem nauczania jeździectwa, że nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem dogadywać się z końmi, ale i poprawiłem swoje relacje międzyludzkie.

I pewnego dnia zabrałem do stajni piękną, dopiero, co poznaną dziewczynę, aby pokazać jej konie. Wszedłem do boksu Pigularza i jak zawsze przywitałem się z nim. Stanąłem naprzeciw niego, a on podszedł i zbliżył chrapy do mojej twarzy tak, że delikatnie muskał mój nos, postawił uszy i patrzył mi głęboko w oczy, a potem przeciągle burcząc i wibrując delikatnie wypuścił z nozdrzy gorące powietrze i tak staliśmy jakiś czas bez ruchu, ja z rękami na jego szyi a on z ze łbem wtulonym w moje piersi i twarz.

Po latach moja żona zdradziła mi, że w tamtym momencie pomyślała, że z takim facetem chce przeżyć resztę życia.

To wszystko nie byłoby możliwe bez drogi, jaką przeszedłem podczas nauki jeździectwa i bez mojego mądrego instruktora Andrzeja „Dziubasa” Pawłowskiego, którego pamięci notkę te poświęcam.

„Dziubas” był postacią o niezwykłym darze jednania sobie serc ludzkich i końskich. Poeta, koniarz, przyjaciel Edwarda Stachury, był spiritus movens naszego studenckiego ośrodka jeździeckiego. Postawny wysoki człowiek o gołębim sercu. Wielu ludzi – studentów, artystów muz wszelakich, profesorów akademickich przyjeżdżało do naszego ośrodka tylko dla niego, aby pobyć w jego towarzystwie. Znakomity gawędziarz i erudyta, znawca literatury. Potrafił rozkochać w koniach każdego i bezwarunkowo…

On nauczył mnie tego, że konie są lustrem naszej duszy i że nigdy nie wolno koncentrować się na własnych „chciejstwach”. A najważniejszymi w tym procesie istotami były wspaniałe konie, na których jeździłem – z nich najwspanialszym kumplem był Pigularz, muskularny kasztan rasy wielkopolskiej z białą chrapką, łysinką i ogromnym gorącym końskim sercem.

Pracując potem, jako instruktor widziałem wielu jeźdźców, którzy nigdy nie mieli szczęścia być od początku prowadzeni przez mądrych nauczycieli. Zamknięci w swoich hermetycznych „światach” nigdy nie słuchali uwag i rad, nigdy nie chcieli wiedzieć tego, co chce im przekazać delikatne zwierze, jakim jest każdy koń. Przełamanie takich mentalnych barier było bardzo trudne i wymagało długiego czasu pracy z takim jeźdźcem.

Często ludzie kupują sobie konie, aby przelewać na nie swoje stresy, aby godzinami katować je ustawianiem głowy, korygowaniem chodu, wymuszaniem posłuszeństwa. Kiedy im nie idzie, używają brutalnych metod wymuszania na koniu oczekiwanych zachowań i nie wiedzą, że krzywdzą najbardziej samych siebie, pozbawiając się możliwości rozwoju, jakie daje przyjaźń z tak wspaniałym stworzeniem. Złamanie tej pychy, jaka wstępuje w takich jeźdźców, kiedy z pozycji siedzącego w siodle „pana i władcy” leczą swoje kompleksy, jest bardzo żmudnym zadaniem instruktora. Często jest to niestety niemożliwe, wtedy prędzej czy później tacy ludzie zwracają się o pomoc do „zaklinaczy koni”. Telefony zawsze zaczynają się od słów – potrzebuję pomocy, bo z moim koniem jest coś nie tak!

I do głowy im nawet nie przyjdzie, że "nie tak" jest z nimi i to oni w pierwszej linii potrzebują terapii. Konie są świetnymi i cierpliwymi terapeutami, potrzebna jest jednak dobra wola człowieka.





PS. Na filmie niżej załączonym możecie zobaczyć mistrza stylu jazdy, jaki w naszym ośrodku był propagowany. Czyli minimum pomocy i całkowite porozumienie z koniem. Klacz Czcionka, którą zobaczycie była każdego siódmego dnia miesiąca też pod moją opieką podczas studenckich wacht. Andrzej Sałacki zwiedził z nią cały świat, występując na specjalnych pokazach również przed koronowanymi głowami, w tym Królową Anglii.


Alpejski
O mnie Alpejski

Nie czyńcie Prawdy groźną i złowrogą, Ani jej strójcie w hełmy i pancerze, Niech nie przeraża jej postać nikogo...                                                                     Spis treści bloga: https://www.salon24.pl/u/alpejski/1029935,1-000-000

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości