"Zawędrowałem" dziś na stronę
http://www.kontynenty.net/Tybet_pl.htm
Dowiedziałem się, że:
Gdy za zgodą władz chińskich w 1979 roku zawitał do Lhasy pierwszy turysta skrupulatni dziennikarze oszacowali, że przed nim było w tym mieście zaledwie około 1200 Europejczyków, z czego połowa to członkowie brytyjskiej ekspedycji wojskowej, która w 1904 roku wtargnęła do Tybetu od strony Indii. Szerzej wrota Tybetu uchylono dopiero w latach osiemdziesiątych...
Tym, którzy nie mają pieniędzy i ochoty na samolot, a szukają przygody pozostają praktycznie dwie tylko trasy lądowe: jedna z Katmandu i druga - słynną transtybetańską szosą: z ostatniej stacji kolejowej w Golmud do odległej o prawie 1200 kilometrów Lhasy. Tędy właśnie ruszyłem takim oto publicznym autobusem...
Transtibetan highway... Prawie dwie doby męczącej jazdy autobusem przez pusty, surowy płaskowyż. Dla kilku Europejczyków, którzy bez powodzenia próbują upchnąć między stłoczonymi ławkami swoje długie nogi i skazani sa na wdychanie dymu z papierosów kopconych przez Chińczyków jest to ciężka próba... Tą jedyną porządną szosę (pełną jednak dziur i wybojów) łączącą stolicę Tybetu z resztą Chin zbudowano w latach 1952-54. Przedtem do Lhasy wiodły jedynie karawanowe szlaki.
http://www.antykwariat.calinotheca.pl/bielicki_marian_leon_lacho_z_rodu_ha__opowiesc_tybetanska,48643-31.html - źródło.
W połowie lat 50 -tych
był w tych okolicach Marian Bielicki,
który tak o tym pisał:
"W 1955 roku latem i jesienią spędziłem parę miesięcy w Tybecie. Krótko przedtem (w maju) otwarta została najwyższa na świecie, licząca ponad 2200 km długości, droga z Chin do Lhasy. Dotarlem do Szigatse, gdzie nasze samochody były pierwszymi, jakie przebyły dopiero oddany do użytku nowy odcinek drogi i dalej do Gyangse. Spędziłem wiele dni we wsiach i koczowiskach, których nie ma na żadnej mapie. Bo Tybet to nie tylko ziemia położona wzdłuż nowych dróg. Tybet to setki kilometrów kwadratowych pustynnych i niemal pustynnych gór i płaskowyży, do których nie dotarła jeszcze cywilizacja, gdzie koczownicy nie wiedzą nawet, że istnieje Europa i Ameryka, samochód i radio, ba, nie znają łopaty ani pługa, ani młotka. Żyją tak, jak żyli ich przodkowie przed stu, pięciuset i tysiącem lat. I wierzą w to, w co ich przodkowie wierzyli. I to nie tylko koczownicy, i nie tylko w dalekich północnych czy zachodnich górach...".
Miałem osiem lat jak wydano książkę
Mariana Bielickiego, ale o chłopaku
z Tybetu przeczytałem
dopiero przed tygodniem :)
http://encyklopediafantastyki.pl/index.php/Plik:Bakteria_078.jpg - źródło.
W podstawówce cztałem "Bakterię 078"
i "Dżuma rusza do ataku".
http://www.abebooks.co.uk/Dzuma-rusza-ataku-Bielicki-Marian/4616710493/bd -źródło.
Teraz poszukam książki
"Opowieści Szidikura:
baśnie i legendy Tybetu"
tego autora z moich lat dziecinnych.
- Niesforne Dziecię Gutenberga.