Andrzej Groch Andrzej Groch
1310
BLOG

Hot16challenge2: głośna akcja - finansowa klapa?

Andrzej Groch Andrzej Groch Charytatywność Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Do ciekawych wniosków prowadzi próba analizy przyczyn, dla których dotychczas stosunkowo niewiele środków wpłacono na konto podawane w ramach akcji hot16challenge2. 

Celem tego oddolnego projektu jest pozyskanie pieniędzy na wyposażenie szpitali i karetek w środki ochrony indywidualnej.

Idea oczywiście szczytna, jednak dobór środków technicznych do realizacji założonego celu (rozpropagowywanie akcji wśród internautów i mówienie hermetycznym slangiem blokerskiej młodzieży) jest raczej niewłaściwy.

Poza nielicznymi wyjątkami (jakim jest np. Wiktor Zborowski) aż razi po oczach pragnienie lansu, nierzadko w oderwaniu od tego, co powinno leżeć u podstaw tej inicjatywy. (Skądinąd tego nawiązania nie zabrakło akurat u tak krytykowanego Andrzeja Dudy, a "ostry cień mgły" już na zawsze wejdzie do polszczyzny).   

Wszystko wskazuje na to, że takie choroby jak grypa i zapalenie płuc oraz cała gama zachorowań okołogrypowych, które do 2019 r. w statystykach były podawane jako przyczyny zgonów, zostały obecnie przemianowane na covid-19.

Być może pojawiła się nowa jednostka chorobowa, a być może nastąpiło po prostu wyodrębnienie tej konkretnej dotychczas nienazwanej choroby z całej gamy zachorowań grypopochodnych - trudno w tej chwili o tym jednoznacznie przesądzać, zresztą to i tak jest tu bez znaczenia.

Faktem jest, że (przynajmniej w Polsce) ilość zgonów w porównaniu z poprzednimi latami nie zwiększyła się, co nakazuje co najmniej rozważyć sugestię, że nie mamy wcale do czynienia z nową jednostką chorobową, ale po prostu z zaawansowaniem stanu diagnostyki i laboratorystyki, pozwalającym dostrzec nam pod mikroskopem i nazwać nam to, co dotychczas pozostawało nienazwane.

Niezaprzeczalnym faktem jest natomiast to, że wartość pasywów w bilansach firm oraz deficyt na kontach podatników uległy znacząco zwiększeniu, przy czym epitet "znacząco" jest tu eufemizmem.

Różne grupy zawodowe w różny sposób zostały dotknięte Covidem-19. Fryzjerzy, kosmetyczki, branża fitness i instruktorzy nauki pływania zostali (do niedawna) całkowicie pozbawieni możliwości zarobkowania. Zarobki restauratorów stopniały co prawda nie całkowicie, ale niemalże do zera, bo ich działalność została ograniczona do posiłków wydawanych "na wynos".

Jest jednak wiele innych branż, którym wprawdzie nie zakazano działalności, ale które zanotowały równie gigantyczne spadki przychodów, np. taksówkarzom w kwietniu 2020 r. przychody spadły ponoć o 80-90%. Zasadniczo wszyscy przedsiębiorcy, u których bezpośredni kontakt z klientem był warunkiem uzyskania przychodu (sprzedawcy towarów non-food, doradcy, dietetycy, trenerzy personalni, prawnicy, psycholodzy, instruktorzy pływania, korepetytorzy, masażyści, rehabilitanci, domokrążcy (np. handlarze, pośrednicy ubezpieczeniowi) zanotowali potężne straty. Przedstawiciele wielu innych zawodów także notują spadki przychodów na poziomie 50-70%.

Darczyńcami, jak powszechnie wiadomo, w polskich realiach najczęściej są (wg kryterium sposobu zarobkowania) przedsiębiorcy oraz (wg kryterium geograficznego) mieszkańcy dużych miast.

W tej właśnie sytuacji statystyczny przedsiębiorca (potencjalny darczyńca) sam sobie stawia takie oto dwa pytania, tutaj być może nieco zbyt darwinistycznie sformułowane:

1. Czy aby na pewno w dobrze pojętym ekonomicznym interesie mojej grupy społecznej (przedsiębiorców), i tak przecież obciążonej znacznymi jak na nasze realia daninami na rzecz ZUS, jest angażowanie się w działania zmierzające do większej przeżywalności emerytów w razie zachorowania ich na Covid-19?

2. Dlaczego to znów my mamy dotować państwową służbę zdrowia, która przez tyle lat skazywała nas na stanie w gigantycznych kolejkach do lekarzy specjalistów albo na wizyty w prywatnych przychodniach, gdzie za kilka minut rozmowy musieliśmy płacić jak za zboże?

Założenie, jakie przyświecało inicjatorom  hot16challenge2, że szpitale (w ramach tej Wielkiej Orkiestry Internetowej Pomocy) będą dziś dotowane przez pozaetatowców (przedsiębiorców, przedstawicieli wolnych zawodów, artystów), którzy jednak z powodu całkowitej stagnacji w gospodarce z trudem wiążą koniec z końcem, a najczęściej po prostu przejadają swoje oszczędności modląc się o to, by Covid-19 spowolnił i by powrót do pełnej normalności (czytaj: do ich poprzedniego poziomu przychodów) nie trwał kolejnego roku czy dwóch, a niewykluczone że i dekady, jest z gruntu chore. Nikt z przedsiębiorców, no może poza Dominiką Kulczyk, nie będzie dziś wspierał lekarzy, którzy dotychczas inkasowali od społeczeństwa po 300 PLN za piętnastominutową wizytę. Założenie to jest tak samo chore, jak bardzo chory jest cały obecny system transferów społecznych, poza tym jest ono po prostu naiwne.

(Oczywiście wiem, że 300 PLN/godz. inkasują specjaliści w prywatnych przychodniach, a nie lekarze zatrudnieni na oddziałach zakaźnych, zatrudnione tam pielęgniarki czy też ratownicy medyczni, którym akurat najtrudniej jest dorobić poza etatem, pomijając niesławny łódzki proceder handlu skórami). Takie jednak mechanizmy, podświadomie rządzące naszą sferą motywacyjną, warunkują wystąpienie spontanicznego odruchu szczodrobliwości lub jego brak.

Dlaczego tak się dzieje?

Po pierwsze dlatego, że brak jest w naszym społeczeństwie solidaryzmu pomiędzy różnymi grupami społecznymi, a po drugie dlatego że brak jest elementarnej ekwiwalentności świadczeń. Pracownica przy kasie Biedronki zarabia za cały dzień niecałe 100 PLN dziennie i nie starcza jej na półgodzinną wizytę elektryka. Kwalifikowany nauczyciel gry na pianinie, który lata całe kształcił się w konserwatorium i mozolnie ćwiczył etiudy, gamy i pasaże, dziś ma problem nie tylko ze znalezieniem ucznia gotowego zapłacić mu 50 PLN za godzinę indywidualnej nauki, ale także z wzięciem najmniejszego kredytu, podczas gdy lekarz w prywatnej przychodni bez zmrużenia okiem inkasuje kilka razy tyle, a jeśli ma kolejny stopień specjalizacji, wtedy jeszcze więcej. (Oczywiście są i tacy klawiszowcy, którzy za jeden koncert inkasują 5 tys. PLN, a przy tym i tacy lekarze, którzy na etacie w szpitalu ledwie wyciągają średnią krajową). W polskiej gospodarce występuje bowiem zjawisko tzw. "niespójności finansowej", wynikające z nierówności szans zarobkowania i skutkujące rozwarstwieniem przychodów, przy czym zjawiska te w dużej mierze mają także charakter wewnątrzbranżowy. Dodatkowo występuje u nas rozwarstwienie geograficzne, czyli niskie dochody prowincji, które - w aspekcie wysokich dochodów aglomeracji i właśnie tam najczęściej występujących zachorowań na Covid-19 - powoduje alienację znacznej części społeczeństwa z tematyki koronawirusa. Zupełnie inaczej było np. w czasie powodzi 1997 r., która (poza Wrocławiem i Opolem) dotknęła przede wszystkim mieszkańców wsi. A szczodrobliwość społeczeństwa w czasie powodzi 1997 r. jest do dziś legendarna.

W powszechnym przekonaniu społecznym krzywda dziś dzieje się zaawansowanym wiekiem mieszkańcom dużych miast, należy więc liczyć się raczej ze swoistą Schadenfreude niż ze współczuciem (ergo: szczodrobliwością). 

Z kolei u potencjalnych darczyńców, czyli u przedsiębiorców, przekonanie, że to im przede wszystkim dzieje się krzywda, jest absolutnie uzasadnione. A ponieważ lekarze to finansowa elita narodu, więc większego sponsoringu wśród przedsiębiorców teraz raczej nie należy się spodziewać. Covid, cześć i amen.

Dyrektorom szpitali pozostaje modlitwa o finansową szczodrobliwość tych, których dochody nie są zagrożone, czyli urzędników, pracowników etatowych i - tak właśnie - emerytów.

Śmiertelny klincz między Covid-19 a przedsiębiorcami trwa.

Klincz ten można porównać do ataku przestraszonej anakondy na pracownika zoo, który przecież regularnie dostarcza jej pożywienia. Jest to zwarcie pomiędzy członkami społeczeństwa, którzy odczuwają wprost paniczny strach przed śmiercią (a raczej podkreślanym w mediach rzekomo wysokim ryzykiem zachorowania) a podatnikami. Klincz ten najbardziej dotyka właśnie przedsiębiorców, którzy teraz już nie mają absolutnie nic do stracenia. Dla nich przegrana anakondy - wrogiego im systemu podatkowego, co będzie nieuchronną konsekwencją załamania się wpływów z tytułu podatków - może być tylko początkiem czegoś nowego, lepszego, mniej represyjnego. A to, jakim logo będzie opatrzony nowo powstały twór, dla wielu przedsiębiorców jest absolutnie bez znaczenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo