Andrzej A. Olszewski Andrzej A. Olszewski
795
BLOG

Powstrzymać strzyżenie obywateli

Andrzej A. Olszewski Andrzej A. Olszewski Polityka Obserwuj notkę 8

Instytucje państwa polskiego powołane do ochrony obywateli nie podejmują na rynku finansowym działań, które dawałyby Polakom realną szansę na obronę swoich interesów w relacjach z bankami. Wręcz przeciwnie reprezentanci państwa przygotowują inicjatywy ustawodawcze, których celem jest ratowanie banków przed pozwami zbiorowymi obywateli.

Pojawiają się głosy, że kredyty walutowe są największą aferą III RP i wielkim strzyżeniem obywateli państwa polskiego. Państwowe instytucje powołane do nadzoru i kontroli nad rynkiem finansowym - Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) i Narodowy Bank Polski (NBP) - nie reagują na łamanie prawa przez banki. Wstawianie w umowy kredytowe zakazanych tzw. klauzul abuzywnych nie wywołuje reakcji wymienionych instytucji. Natomiast podnoszenie tego faktu przez kredytobiorców powoduje, że rząd PO–PSL przygotowuje ustawę, której zadaniem będzie ochrona banków przed pozwami zbiorowymi w kontekście wspomnianych klauzul. Propozycja rozwiązania problemu zadłużenia denominowanego w walutach obcych, zgłoszona przez banki, sprowadza się do natychmiastowej realizacji zysków z przewalutowania kredytów na koszt budżetu Państwa. Na szczęście pomysł Związku Banków Polskich, przynajmniej na razie, został odrzucony. KNF i NBP nie chronią systemu finansowego w Polsce przed tworzonymi przez banki produktami, które podnoszą ryzyko funkcjonowania całego systemu. Produkty te oparte są na instrumentach pochodnych lub instrumenty pochodne wpisywane są w tradycyjne narzędzia bankowe. Siła banków wynika ze słabości instytucji nadzorczych.

Dlaczego mamy problem

Kredyty w walutach obcych obarczone są ogromnym ryzykiem walutowym. Szczyt zaciągania kredytów walutowych, szczególnie we franku szwajcarskim (CHF), nastąpił wraz z rozwojem kredytów hipotecznych w latach 2005-2008, kiedy kurs CHF znajdował się w przedziale 2,8-2,0 złotego. W tym okresie występował wyraźny trend umacniania się waluty polskiej. Od sierpnia 2008 r. sytuacja na rynku walutowym odwróciła się na niekorzyść złotówki (PLN) i zaczęła się ona osłabiać. Dziś relacja tej pary walutowej oscyluje w granicach 3,8–4,2 zł za 1 CHF. Wzmożona reklama instytucji finansowych, wskazująca na różnice w oprocentowaniu kredytów denominowanych w walutach obcych i złotowych, wspomagana przez doradców bankowych pokazujących ówczesne trendy walutowe, spowodowała, że kredyty te cieszyły się dużą popularnością. Znacząca grupa osób zadłużających się, jednocześnie nieposiadających doświadczenia finansowego, nie miała świadomości ryzyka walutowego ciążącego na tego typu transakcjach. Banki nie spełniły roli podmiotów publicznego zaufania i nie prowadziły akcji uświadamiających. Taka sytuacja spowodowała, że udzielono ok. 700 tys. kredytów hipotecznych denominowanych w walutach obcych osobom fizycznym. Dziś obciążenia z tego tytułu bardzo często przewyższają wartość nieruchomości, na które zostały zaciągnięte, a raty kredytów są powyżej możliwości ich spłaty przez kredytobiorców.

Banki działają szerokim frontem

W latach 2008 - 2009 wybuchła w Polsce afera z pochodnymi transakcjami walutowymi, które banki zawierały z przedsiębiorstwami. Mechanizm polegał na sprzedaży przez banki walutowych instrumentów pochodnych tzw. transakcji forward lub opcji w celu zabezpieczenia podmiotów gospodarczych przed umacnianiem się złotego. W rozmowach handlowych banki wskazywały na kilkuletni trend umacniania się waluty polskiej, sugerując przedsiębiorcom możliwość zysku w wypadku wykorzystania tego trendu. Dodatkową zachętą był często brak kosztów początkowych transakcji tzw. prowizji. Banki budowały skomplikowane scenariusze zabezpieczeń składające się z kilku instrumentów pochodnych, gdzie wyliczenie ryzyka stanowiło niebagatelny problem. Piramidalne konstrukcje finansowe dawały gigantyczne ryzyko finansowe, ale umożliwiały dokonywanie transakcji pomiędzy stronami bez prowizji początkowej, co często nieświadomym decydentom wydawało się bardzo korzystne.

Ostatecznie przedsiębiorstwa poniosły duże straty, wiele z nich zbankrutowało, a banki wytransferowały za granicę od kilku do kilkunastu miliardów dolarów.

Działo się to dokładnie w tym samym czasie, gdy banki proponowały osobom fizycznym tzw. kredyty walutowe.

Czy to są kredyty walutowe?

Tradycyjną istotą funkcjonowania banków jest pozyskiwanie funduszy i udzielanie kredytów. Banki mogą mieć różne źródła finansowania np. z rynku międzybankowego, z emisji obligacji, czy po prostu od właściciela - w postaci kapitału lub pożyczki. Mogą pozyskiwać fundusze złotówkowe lub w walutach obcych, które później wymieniane są na walutę krajową.

Kluczem do zrozumienia sytuacji z lat 2005-2008 jest wiedza, w jaki sposób banki finansowały udzielanie tzw. kredytów walutowych, inaczej mówiąc, jaka jest ich pozycja walutowa. Jest to znane instytucjom nadzorczym KNF i NBP, nie jest natomiast ujawnione opinii publicznej.

Udzielając kredytów walutowych banki mogły pozyskiwać finansowanie na dwa sposoby. Mogły np. zaciągać zobowiązania w walucie udzielanego kredytu, na długi okres. W tym wypadku może ciążyć na nich ryzyko kursowe, gdyż istnieje prawdopodobieństwo, że są zobowiązane do zwrotu pożyczki wierzycielom w odpowiedniej walucie. Alternatywnie mogły też zaciągać zobowiązania w złotych lub w walucie kredytu na krótki okres. W takim wypadku udzielone długoterminowe kredyty walutowe można przyrównać do pochodnych instrumentów finansowych, gdzie waluta obca ma charakter instrumentu bazowego i przeliczeniowego.

Z informacji podawanych przez media wynika, że banki udzielając kredytów walutowych nie posiadały faktycznie walut obcych lub też posiadały je tylko na krótki okres. Taka sytuacja mogła mieć miejsce nawet w 90% wypadków. Zatem kredyty walutowe są takimi tylko z nazwy. Naprawdę jest to kredyt złotówkowy indeksowany do waluty obcej - do tradycyjnego produktu bankowego, jakim jest kredyt, wmontowano instrument pochodny uzależniony od relacji pary walutowej EURO/PLN, czy CHF/PLN.

Co dalej?

Propozycje największej partii opozycyjnej sprowadzają się do przewalutowania kredytów hipotecznych zaciągniętych we frankach, a tak naprawdę do przeliczenia kredytów indeksowanych w walutach obcych na złotego po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, z zastrzeżeniem dobrowolności dla kredytobiorców tego rozwiązania.

Czy prawdą jest, jak wylicza KNF, że banki w takiej sytuacji poniosą straty rzędu 30-50 mld zł? Jeśli udzielały kredytów bez posiadania długoterminowych (co najmniej do dziś) zobowiązań walutowych, to straty wynikające z przewalutowania mają charakter nie strat bieżących, lecz przyszłych. Brak zobowiązań banków wyrażonych w walutach obcych powoduje, że w przypadku tzw. przewalutowania, czyli przeliczenia udzielonych kredytów nie poniosą one żadnej realnej straty wynikającej z różnic kursowych. Trudno ponieść realną stratę w odniesieniu do czegoś, czego się nie posiadało i nie posiada. W tym przypadku można mówić tylko o utraceniu przez banki przyszłych i niepewnych zysków, których charakter można porównać do próby obejścia zakazanej prawnie działalności lichwiarskiej oraz bezzasadnego wzbogacenia. W opisywanym wypadku przewalutowanie kredytów nie wpłynie negatywnie na bieżącą sytuację finansową banków, czy też pogorszenie ich jakichkolwiek bieżących wskaźników finansowych.

Dlatego przeliczenie kredytów, nie powinno wiązać się dla kredytobiorcy z żadnymi kosztami wynikających z różnic kursowych, gdyż mają one tylko charakter umowny, a nie realny. Jeśli opisana sytuacja jest dominująca, a wyliczenia KNF właściwe, oznacza to, że bez realnych bieżących strat systemu bankowego Polacy zaoszczędzą 30-50 mld zł.

Inaczej jest, jeśli źródłem udzielonych kredytów są faktyczne zobowiązania walutowe. Bank wówczas musi zwrócić pożyczkę w walutach obcych. Przewalutowanie kredytu będzie źródłem realnych strat banków. Ale i w tym wypadku banki powinny partycypować w stratach kredytobiorców, gdyż swoim działaniem przerzuciły całe ryzyko na swoich klientów. Uczciwie byłoby, gdyby obydwie strony transakcji podzieliły między sobą koszty różnic kursowych po 50%.

Jak widać, uregulowanie sytuacji kredytów walutowych może być wolne od ryzyka dla budżetu państwa. Rozwiązanie problemu nie musi wiązać się z dzieleniem społeczeństwa na tych, którzy mają kredyty frankowe i tych, którzy zmuszeni są pośrednio zapłacić za ich niefrasobliwość. Aby problem rozwiązać i ochronić obywateli, potrzebna jest wola polityczna rządzących.

Analizując programy i działania partii politycznych, Frankowicze powinni mieć świadomość, kto reprezentuje ich interesy, a kto pozwala na oszukiwanie i strzyżenie klientów niczym owce.

Tekst ukazał się GPC 26.03.2015 r.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka