Nikt przy zdrowych zmysłach nie ma wątpliwości, że organizacja szczytu klimatycznego w dniu 11 listopada, to jawna i bezczelna prowokacja Donalda POtrupach do celu i jego spółki z o.o.
Tak sobie chłopcy to fajnie wymyślili i musieli się nieźle chichrać i przybijać sławne już żółwiki na samą myśl, co będzie się działo.
Zapowiadane zwiększenie sił policyjnych i użycie wojska z jednej strony, oraz przybycie lewackich bojówek związane ze szczytem zapowiadało niezłą rozróbę.
Jakaż okazja, aby dokopać pisowcom, a być może sponiewierać i samego Kaczyńskiego, nie wspominając o wielodniowej młócce w mediach.
Kaczyński znając podłość i bezwzględność tej ekipy musiał wyczuć pułapkę bez wyjścia.Zdawało się sytuacja jest patowa. Buńczuczne zapowiedzi "bezpardonowej walki z zakłócającymi porządek" i monopol na przemoc dla sił POrządkowych nie pozostawiały złudzeń, co do intencji strony rządowej.
Tymczasem Kaczyński zrobił w ostatniej chwili unik przenosząc uroczystości do Krakowa. Połączono je także z obchodami miesięcznicy zostawiając stolicę "szczytowcom i lewakom".
Ten manewr wywołał skowyt salonu.
Zamiast podziękować Kaczyńskiemu za odpowiedzialność i ustąpienie z pola nieuchronnej konfrontacji(pamiętamy kłamliwe tłumaczenia, że daty szczytu nie można było zmienić) zaczęły się ironiczne komentarze "odpowiedzialnych funkcjonariuszy", że zdezerterował, tchórzliwie przestraszył się konfrontacji przenosząc uroczystości do Krakowa, itp.
Minister Bartłomiej Sienkiewicz (odpowiedzialny zresztą za bezpieczeństwo) w niezawodnej w takich przypadkach Gazecie Wyborczej - "PiS boi się konfrontacji liczebnej z czymś, co mu nagle wyrosło po prawej stronie. Uciekają do Krakowa".
http://metromsn.gazeta.pl/Wydarzenia/1,126477,14901361,_PiS_boi_sie_konfrontacji_liczebnej_z_czyms__co_mu.html
W jeszcze bardziej brutalny i bezsensowny sposób zaatakował prezesa PIS niezawodny stary towarzysz z PZPR Waldemar Kuczyński, ale to na osobna notkę.
Inne tematy w dziale Polityka