jakubowski jakubowski
10781
BLOG

ZBRODNIE PAULA MARCINKUSA

jakubowski jakubowski Polityka Obserwuj notkę 2


PAUL MARCINKUS

 

( 1922-2006 )

Bankier Diabła, zbrodniarz w sutannie

 

DROGI CZYTELNIKU!

NIEZALEŻNIE OD TEGO JAKĄ WYZNAJESZ WIARĘ

JEŚLI CHCESZ WIEDZIEĆ KIM BYŁ TALLEYRAND KOŃCA XX W._CZŁOWIEK O PODOBNYCH CECHACH SZAREJ EMINENCJI
DO EDGARA J.HOOVERA I REINHARDA HEYDRICHA

JEŚLI CHCESZ WIEDZIEĆ KTO WYPROWADZIŁ Z BANCO AMBROSIANO 3.5 MLD.DOLARÓW , Z KTÓRYCH WATYKAN ODDAŁ 1.5 WIERZYCIELOM

JEŚLI CHCESZ WIEDZIEĆ KTO ZADBAŁ O NIE UDZIELENIE POMOCY MEDYCZNEJ PAWŁOWI VI, GDY TEN POZNAŁ JEGO PRAWDZIWE OBLICZE

JEŚLI CHCESZ WIEDZIEĆ KTO KAZAŁ ZGŁADZIĆ JANA PAWŁA I

JEŚLI CHCESZ POZNAĆ HISTORIĘ CZŁOWIEKA KTÓREGO PRÓBOWAŁY BEZSKUTECZNIE ARESZTOWAĆ ZARÓWNO FBI JAK I WŁOSKI WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI PODNOSZĄC ZARZUTY ZLECANIA PŁATNYCH ZABÓJSTW,HANDLU BRONIĄ, PRANIA BRUDNYCH PIENIĘDZY, TRANSFERU ZŁOTA SKRADZIONEGO OFIAROM HITLERYZMU, FAŁSZOWANIA WALUTY ORAZ PRZEMYTU MATERIAŁÓW RADIOAKTYWNYCH

JEŚLI CHCESZ POZNAĆ DZIEJE CZŁOWIEKA UMIEJĄCEGO OWIJAĆ SOBIE PAPIEŻY WOKÓŁ PALCA

JEŚLI CHCESZ POZNAĆ DZIEJE JEDNEJ Z NAJWIĘKSZYCH AFER XX STULECIA W KTÓREJ UDZIAŁ MIAŁA MAFIA I LOŻA P2

... PAMIĘTAJ !!!

SUTANNA TAKŻE NIE USPRAWIEDLIWIA TYCH PRZESTĘPSTW

CZYTAJ :

MÓJ ARTYKUŁ O PAULU MARCINKUSIE NA www.opiumludu.pl

 



Kim był arcybiskup Paul Marcinkus, człowiek dzierżący większą władzę niż niejeden z papieży XX wieku? Dodajmy, sprawował władzę nad samymi głowami kościoła i był do tego przyzwyczajony. Miał w sobie jakąś niebywałą siłę i charyzmę, która sprawiła że z łatwością omotał dwóch papieży, w międzyczasie skazując na śmierć tego, który mu się przeciwstawił, choć być może pierwszą jego ofiarą padł pierwszy dobroczyńca Paweł VI, który gdy zorientował się w przestępstwach faworyta, zmarł na uleczalną chorobę bez udzielenia pomocy lekarskiej.


Był człowiekiem mściwym i okrutnym, zdolnym do popełnienia każdej zbrodni, lecz zarazem nie kierował się nigdy prawdziwą wiarą, którą zastępowała mu miłość do pieniądza i władzy.

Jego chciwość była tak wielka, że nie powstrzymała go przed współpracą z mafią i pospolitymi gangsterami, od których uczył się metod likwidacji swych przeciwników w białych rękawiczkach.

Następnie z pełnym cynizmem typowym dla bossa mafii informował cały świat, że jest niewinny, w obliczu kolejnego ujawnionego nadużycia czy zbrodni, nawet gdy wszelkie tropy śledztwa wskazywały na niego jako na winowajcę.


Paulius Casimir Marcinkus przyszedł na świat w Stanach Zjednoczonych w Cicero w stanie Ilinois15 stycznia 1922 r. jako syn litewskiego emigranta, który uciekł z kraju jeszcze w czasach carskich w obawie przed wcieleniem do armii rosyjskiej.

Jako dziecko musiał zaznać nędzy i wielu upokorzeń, gdyż matka również Litwinka pracowała w piekarni, ojciec zaś był pomywaczem okien. Jego izolację od świata zewnętrznego musiało pogłębiać to, ze rodzice nigdy nie nauczyli się mówić dobrze po angielsku.

Pod wpływem księdza parafialnego w małym Paulu obudziły się ambicje wstąpienia do stanu duchownego. Wiedział, że tylko w ten sposób może porzucić nudne i monotonne życie na prowincji i dostać się do wielkiego świata, o którego poznaniu tak marzył.

3 maja 1947 r. w diecezji w Chicago otrzymał święcenia kapłańskie. Początkowo pełnił posługę równocześnie dla kościoła św. Krystyny oraz kościoła św. Krzyża, który znajdował się w odległej, południowej strefie miasta. Do 1949 r. był również członkiem sądu diecezjalnego, zajmującego się unieważnianiem małżeństw. W 1950 r. wyjechał do Rzymu na studia w katolickim Uniwersytecie Gregoriańskim, które ukończył trzy lata później ze stopniem doktora prawa kanonicznego.

Jednak już w tym czasie dał się poznać nie tylko jako zdolny student-doktorant. Watykan bowiem zaczął mu powierzać specjalne zadania . W 1952 r. z rekomendacji ówczesnego arcybiskupa Chicago, kardynała Samuela Stritcha ,trzydziestoletni Marcinkus został skierowany do sekcji angielskiej Sekretariatu Stanu w Watykanie. Była to szkoła dyplomacji, po której ukończeniu awansował błyskawicznie, pełniąc funkcje attaché nuncjusza papieskiego kolejno w Boliwii ( 1955) i w Kanadzie ( 1959).Następnie, w grudniu 1959 r. otrzymał wezwanie do powrotu do Watykanu i zaproszenie do pracy w Sekretariacie Stanu. Poza wrodzonym sprytem, pogłębionym przez studia dyplomatyczne, młody duchowny posiadał jeszcze niezwykłą zdolność uczenia się języków obcych. Biegła znajomość włoskiego i hiszpańskiego sprawiła, że kilkakrotnie zdarzyło mu się być tłumaczem papieża Jana XXIII.


Jednak punkt zwrotny w jego karierze stanowił pontyfikat Giovanniego Battisty Montiniego, który przeszedł do historii jako Paweł VI. Podczas jednej ze swych licznych podróży do Rzymu kardynał Spellman z Nowego Yorku zwrócił uwagę Pawła VI , że Marcinkus jest bardzo obiecującym człowiekiem. Już w pierwszym roku sprawowania urzędu ( 1963) dał się poznać nowemu papieżowi jako niezastąpiony tłumacz języka angielskiego, niebawem stał się głównym tłumaczem i w tym charakterze towarzyszył papieżowi w jego zagranicznych podróżach.

W 1964 r. miało miejsce wydarzenie, które sprawiło, że papież dostrzegł jeszcze inne zalety Marcinkusa i które odmieniło jego dalsze życie, dające mu niepodważalną pozycję, na którą inni duchowni musieli pracować latami. Podczas spotkania z wiernymi w centrum Rzymu Paweł VI utknął w gęstym tłumie i groziło mu niebezpieczeństwo stratowania przez entuzjastów.

W pobliżu papieża znajdował się Marcinkus, który odznaczał się mocną postawną budową i niezwykłą siłą fizyczną, dlatego odepchnął napierający tłum, torując drogę przestraszonemu i zdezorientowanemu papieżowi. Na drugi dzień czekało go podziękowanie bezpośrednio od papieża, który postanowił, że Marcinkus będzie od tej pory jego nieoficjalnym przybocznym ochroniarzem. Dlatego nazywano go potem potocznie „arcybiskupem Gorilla”. Siła i refleks Marcinkusa jeszcze raz ocaliły Pawłowi VI życie, gdy w 1970 r. samotny zamachowiec rzucił się na papieża, próbując go zasztyletować podczas wizyty w Manili na Filipinach. Marcinkus odznaczający się wzrostem 193 cm i stukilogramową wagą z łatwością powalił napastnika na ziemię.

Dwanaście lat później miał miejsce podobny opisywany wówczas w prasie epizod, choć Marcinkus tego nie potwierdzał, gdy podczas pielgrzymki do Fatimy uratował Jana Pawła II przed innym nożownikiem. W ten sposób pozyskiwał zaufanie kolejnych głów kościoła, stając się nie kontrolowanym przez nikogo mężem nieograniczonego zaufania i powiernikiem papieży.


W grudniu 1964 r. Marcinkus towarzyszył Pawłowi VI w pielgrzymce do Indii, a rok później w podróży do siedziby ONZ w Nowym Yorku. Podczas tych obu wyjazdów zagranicznych był już oficjalnym doradcą do spraw bezpieczeństwa w charakterze równocześnie osobistego przybocznego i tłumacza papieża.

Zdołał wówczas wkraść się w łaski osobistego sekretarza Pawła VI, ojca Pasquale Macchiego, należącego do ścisłego kręgu najbliższych doradców głowy kościoła.

Kolejne podróże, w maju 1967 r. do Portugalii i w lipcu tego samego roku do Turcji , w których niezmiennie towarzyszył papieżowi pogłębiły zaufanie i przyjaźń jaką darzył go Paweł VI.

6 stycznia 1969 otrzymał on godność arcybiskupa tytularnego Horta oraz sekretarza Kurii Rzymskiej. Dwa miesiące później wykazał się gorliwością, z której już wtedy przebijała niemała pewność siebie, a wręcz doza bezczelności, którą odtąd będzie sobie torował otwarcie drogę, nie odczuwając najmniejszego wyrzutu sumienia z powodu coraz liczniejszych przestępstw i ofiar jakie miał na koncie. Nie wyraził on bowiem zgody na rutynowe uczestnictwo ochrony prezydenta USA Richarda Nixona podczas spotkania z papieżem, grożąc że inaczej nie dopuści do spotkania, władczym tonem oświadczając osłupiałym funkcjonariuszom:

"Daję wam 60 sekund żeby się stąd wynieść albo możecie tłumaczyć prezydentowi, dlaczego papież się nie może z nim spotkać".


W 1971 r. jego bezkompromisowa postawa połączona ze skrywaną od dawna żądzą władzy i zysków pozwalających mu odreagować ubóstwo i poczucie wyobcowania z dzieciństwa i wczesnej młodości, została wreszcie należycie nagrodzona powierzeniem mu funkcji prezesa Istituto per le Opere di Religione (IOR), czyli tzw. Banku Watykańskiego .

Marcinkus, który był urodzonym kapitalistą i zabrał się przede wszystkim do zabezpieczania własnej przyszłości na tej intratnej posadzie, znalazł się od 1979 r. na celowniku Czerwonych Brygad, lewicowej organizacji terrorystycznej działającej wówczas we Włoszech. Rewizje w mieszkaniach dwóch członków grupy doprowadziły do odkrycia zdjęć i dokumentów arcybiskupa, na którego szykowano zamach.

Nie po raz ostatni Marcinkus miał szczęście.

6 sierpnia 1978 r. po krótkiej chorobie w letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo umarł protektor Marcinkusa i promotor jego kariery Paweł VI. Śmierć ta nastąpiła w bardzo zagadkowych okolicznościach, gdyż jako oficjalny powód śmierci podano rozległy zawał serca, w rzeczywistości papież chorował na uleczalne zapalenie pęcherza moczowego. Jednak nie udzielono mu pomocy lekarskiej. W ostatnich miesiącach życia Paweł VI tracił zaufanie do Marcinkusa.

Wreszcie przejrzał na oczy dostrzegając nadużycia szefa Banku Watykańskiego.

Jednak następca Pawła na stolicy apostolskiej Albino Luciani, skromny biskup z Wenecji, który bronił się początkowo przed przyjęciem godności papieża,odkrył już jako Jan Paweł I, to, co jego poprzednik zdążył zauważyć dopiero po latach współpracy - gigantyczne nadużycia i przestępstwa Banku Watykańskiego. Ten światły i odważny papież, wśród wielu zainicjowanych reform znalazł miejsce i na to, by podjąć odpowiednie kroki kładące kres powiązaniom Banku Watykańskiego ze zorganizowaną przestępczością i uczynieniu z niego narzędzia nielegalnych operacji finansowych,

powiększającego prywatne konta Marcinkusa i osób z nim współdziałających ulokowane w strefach bezpodatkowych na Wyspach Bahama. Swoją wiedzę i gotowość natychmiastowego położenia kresu złu Jan Paweł I przypłacił życiem. Po 33 dniach pontyfikatu został znaleziony w swoich prywatnych apartamentach na łóżku martwy z książką w dłoni, choć nie chorował przedtem.

Dlatego tajemnicą poliszynela stało się w Watykanie, że „uśmiechnięty papież”, jak nazywał go lud, z którego się wywodził, padł ofiarą trucizny. Głównym podejrzanym był Marcinkus i to on miał największy interes w pozbyciu się niewygodnego papieża. Pogłoski o otruciu musiały dotrzeć do polskiego kardynała, który już dawniej zdążył zaprzyjaźnić się ze zmarłym, a zarazem jego następcy - Karola Wojtyły, znanego światu jako Jan Paweł II. To powstrzymało jego ciekawość, na ile prawdziwe są zarzuty przeciwko Marcinkusowi i sprawiło, że chcąc realizować swą misję postanowił nie narażać się zbytnio dworowi watykańskiemu i nie wnikać w jego tajemnice. Przykazaniu: nie wychylaj się, a zachowasz głowę pozostał wierny do swej śmierci w marcu 2005 r.

W lipcu 1982 r. nazwisko Marcinkusa wylądowało na szpaltach gazet i znalazło się we wszystkich światowych, a szczególnie europejskich mediach.

Wybuchł wówczas skandal związany z udziałem arcybiskupa w słynnym bankructwie mediolańskiego Banco Ambrosiano, w który była zamieszana loża masońska Propaganda Due ("P2"). Wyszło wówczas na jaw, że Marcinkus jako dyrektor Ambrosiano Overseas, z siedzibą w Nassau, na wyspach Bahama, współpracował przez wiele lat z Roberto Calvi, szefem Banco Ambrosiano. Utrzymywał także bliskie, wręcz przyjacielskie kontakty z Michaele Sindoną, który ściśle współpracował z mafijnymi grupami przestępczymi.


Wyprowadzona z mediolańskiego banku zawrotna suma trzech i pół miliardów dolarów została ulokowana w dziesięciu spółkach, których właścicielem był Bank Watykański. Prezes Banco Ambrosiano, Roberto Calvi, przyjaciel Marcinkusa zwany też "Bankierem Boga", został oskarżony i skazany za udział w tej aferze. W czasie trwania sprawy apelacyjnej uciekł z Włoch i kilka tygodni później znaleziono go powieszonego pod mostem Blackfriars w Londynie.Jego ciało było dociążone cegłami a w kieszeniach miał 7 tysięcy funtów. To nie była jednak ostatnia śmierć. Dziwnym trafem zginął także dziennikarz, prowadzący śledztwo w sprawie Marcinkusa, Banku Watykańskiego i ich powiązań z przestępczością zorganizowaną.


Osobą Marcinkusa zainteresowali się także agenci FBI, którzy przeprowadzili wnikliwe śledztwo i przybyli do Rzymu, rozmawiając także z dawniej zaprzyjaźnionym z Marcinkusem ojcem Pasquale Macchim, który obecnie delikatnie dawał do zrozumienia , że szef IOR rzeczywiście ma podejrzane interesy i powiązania. Dotarli nawet do samego Marcinkusa. Kto inny, mając tyle na sumieniu być może przestraszyłby się dochodzenia. Marcinkus jednak zachował zimną krew, spokojnie wywracając demonstracyjnie puste kieszenie spodni i wymawiając się od dalszej współpracy obowiązkami służbowymi. Z kolei w połowie lat 80. władze włoskie usiłowały Marcinkusa aresztować w związku z zarzutami zlecania płatnych zabójstw, handlu bronią, prania brudnych pieniędzy, transferu złota skradzionego ofiarom hitleryzmu, fałszowania waluty oraz przemytu materiałów radioaktywnych. Jednak nigdy nie został aresztowany ani osądzony. Jego wydaniu wymiarowi sprawiedliwości sprzeciwił się osobiście Jan Paweł II. Istniały co najmniej trzy powody dla których papież tak zaangażował się w obronę prezesa IOR. Pierwszy już omówiłem przy okazji okoliczności wstąpienia Wojtyły na stolicę piotrową. Wolał nie wiedzieć zbyt wiele o swych współpracownikach, by nie narażać się jak jego poprzednik na nagłą śmierć i przerwanie misji.

Drugą przyczynę stanowił właśnie wspomniany wyżej zamach w Fatimie w 1982 r., który Marcinkus udaremnił. To dlatego ambitny arcybiskup starał się ukryć to zdarzenie, chcąc zataić okoliczności pozyskania pełni zaufania Jana Pawła II. Trzeci klucz do tej zagadki tkwił w pokaźnych zastrzykach finansowych które Bank Watykański przekazywał opozycji solidarnościowej w Polsce. Papież Polak, którego młodość i lata dojrzałe przypadły na lata stalinizmu, uważał w owym czasie, w co jeszcze będzie wierzył przez wiele lat, ze komunizm może przybierać jedynie postać antyhumanitarnego totalitaryzmu. Dlatego operatywność Marcinkusa była mu niezbędna. Pikanterii jednak sprawie dodaje to czym już papież nie interesował się – z jakich nielegalnych operacji pochodziły pieniądze na działalność „Solidarności”, przekazywane równocześnie z funduszami pochodzącymi od CIA.

Jeśli się zważy te przyczyny i połączy je wszystkie razem w jedną całość stanie się oczywiste dlaczego Jan Paweł II trzymał bezkrytycznie parasol ochronny nad Marcinkusem, nie dopuszczając do swej świadomości myśli, że w ten sposób ucieka przed odpowiedzialnością pospolity przestępca o szatańskiej osobowości, łączący fałsz przymilnego dworzanina-dyplomaty z chłodnym cynizmem i gangsterskimi metodami działania.

25 maja 1986 r. londyński magazyn „Observer” nie omieszkał przytoczyć swoistego credo arcybiskupa, który stwierdził, że "kościół nie może utrzymywać się tylko ze zdrowasiek"".


Dopiero w 1989 roku kiedy papież powierzył sprawowanie zarządu Banku Watykańskiego osobom świeckim, arcybiskup Marcinkus ustąpił ze stanowiska jego prezesa po 18 latach sprawowania niepodzielnie tego urzędu. Ostatecznie Watykan musiał zapłacić 145 milionów funtów w ramach ugody z wierzycielami.


Przed odejściem na emeryturę Paul Marcinkus wrócił w 1990 roku do archidiecezji w Chicago, gdzie żył jako ksiądz w parafii. Posiadając paszport dyplomatyczny, w który wyposażył go Jan Paweł II, był poza zasięgiem FBI i amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Do końca życia odmawiał wyjaśnień swojej roli w sprawie skandalu finansowego Watykanu. Mieszkał w Phoenix w Arizonie, w siedmiopokojowym domu położonym nieopodal pola golfowego. Pracował w parafii kościoła św. Klementyny z Rzymu, gdzie uważany był za uczynnego księdza, chętnie odwiedzającego chorych. Być może po latach obudziły się w nim wyrzuty sumienia lub obawa by za popełnione czyny nie dosięgnął go piorun innej sprawiedliwości niż ziemska.

Paul Marcinkus zmarł w Sun City, w Arizonie 20 lutego 2006 r. w wieku 84 lat, o czym poinformowały w skromnych notkach światowe agencje informacyjne. Przeżył papieża Polaka. Poczynając od Jana XXIII,a kończąc na Janie Pawle II przeżył w Watykanie rządy czterech papieży. Dwóch spośród nich potrafił uczynić nieświadomymi narzędziami własnej polityki.

Był zręcznym politykiem łączącym wszystkie najgorsze cechy dostojników watykańskich, którego nic nie powstrzymało przed osiągnięciem własnych celów, nawet gdy ceną którą trzeba było zapłacić za ich realizację było wiele istnień ludzkich. W swoim cynizmie i bezwzględności przypominał notabene wyświęconego także na biskupa i działającego w dyplomacji hrabiego Talleyrand de Perigord, francuskiego polityka, który manipulując ludźmi i zdradzając wczorajszych sojuszników i dobroczyńców zdołał przetrwać nie tracąc głowy (co było wówczas nie lada sztuką) od czasów rewolucji francuskiej po epokę powrotu do władzy Burbonów po obaleniu Napoleona który był jego protektorem. Z bardziej współczesnych person dorównywał mu przebiegłością J. Edgar Hoover, który dzięki posiadaniu „haków” na każdego kolejnego z ośmiu prezydentów USA, pełnił nieprzerwanie urząd szefa FBI w latach 1924-1972, mimo iż osobiście przyczynił się do wielu nadużyć i zbrodni- w tym zabicia Martina Luthera Kinga.

Niejasna jest także rola jaką podległe mu służby odegrały w sprawie zabójstwa J. F. Kennedy'ego (w szczególności jego pracownik niejaki Guy Banister).

Ostatnią postacią do której porównałbym Marcinkusa jest Reinhard Heydrich , szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) i wywiadu Sichercheitsdienst podległego SS, co łączył z byciem faktycznym zastępcą Himmlera w latach hitleryzmu. Był on skrajnie amoralnym cynikiem i mistrzem politycznych intryg i prowokacji służących eliminowaniu jego przeciwników, a także szarą eminencją III Rzeszy. Zarówno Heydricha, Talleyranda jak i Hoovera mimo różnic okoliczności i epok w jakich przyszło im działać trzeba właśnie uznać za szare eminencje dla których jedyną wartością jest własna władza i pozycja. Tak też winien przejść
 do historii Marcinkus.

 

jakubowski
O mnie jakubowski

Ktoś nazwał mój blog: "Dawid Jakubowski - o komunizmie, ale nie tylko" i to byłaby najwłaściwsza definicja. Jestem rewolucyjnym demokratą, który czuje, mówi i myśli po polsku. Boli mnie to co dzieje się ze świadomością społeczną, co dzieje się z moim krajem. Jednocześnie mam poglądy internacjonalistyczne na zasadzie równości nie zaś podległości. Chcę by dla każdego czytelnika tego bloga jedno stało się wreszcie jasne. Jestem przeciwnikiem wszelkich zdegenerowanych totalitarnych organizmów państwowych i nie zamierzam bronić ani żadnej instytucji ani większości aktorów procesów dziejowych, bo gdy krew się leje,ponoszą za to winę obie strony-jednak jednostkom które powstrzymują te procesy, niezależnie od tego jak niewielu ludzi o tym wie i jak ponurą sławę niesłusznie przypisuje im większość, należy się cześć. Moim celem jest pokazywanie prawdy o człowieku-niekiedy optymistycznej, w innych przypadkach niezwykle przygnębiającej. Jestem wrażliwym człowiekiem który bez niczyich rad odkrył w sobie potrzebę działania razem z konsekwentnymi marksistami. Jestem historykiem analizującym dokładnie związki przyczynowo-skutkowe, autorem opublikowanej monografii Juliana Marchlewskiego.Wbrew temu co niektórzy myślą jestem całkowicie pozbawiony cech indoktrynera.[video:http://www.narod.tv/?vid=71660]  [video:http://video.google.pl/videoplay?docid=-4097157661877160660&ei=XN8fSbnFKaf22QKDuM39Bg&q=nazarewicz]WYWIAD Z PROF.RYSZARDEM NAZAREWICZEM WYBITNYM POLSKIM HISTORYKIEM I WETERANEM AL 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka