Sejsmograf Antypolonizmu Sejsmograf Antypolonizmu
56
BLOG

Czy Steinbach jest groźna dla naszych wnuków?

Sejsmograf Antypolonizmu Sejsmograf Antypolonizmu Polityka Obserwuj notkę 4

Niemiecki Związek Wypędzonych i Fundacja Eriki Steinbach w niektórych wywołują duże zaniepokojenie, ale wydaje się, że większość Polaków odnosi się do działań tych instytucji obojętnie. W pewnych środowiskach polskich wydaje się nawet, że w dobrym tonie jest bagatelizownie dążeń Steinbach – w końcu mieszkańcy jednoczącej się Europy nie zważają na roszczenia wynikające z zaszłości historycznych. Piękna idea – gdyby mogła być prawdziwą. Ludzie, którzy w nią wierzą mają do tej wiary prawo – na tym polega demokracja i wolność słowa. Ja, jako euroentuzjasta umiarkowany mogę natomiast w tym całym dziury szukać.

Odkąd człowiek nauczył się pisać zaczął spisywać historię. Nie robiłby tego, gdyby nie możliwość wyciągania z historii wniosków. Ta zapisana była lepsza do wnioskowania, bo mniej zafałszowana przez ciągłe interpretacje, dopowiedzenia i przemilczenia tak częste w przekazach ustnych. Wnioskowanie oparte jest na założeniu, że Historia, przynajmniej częściowo, kołem się toczy. Przy zaistnieniu podobnych warunków, co w przeszłości możemy się spodziewać podobnych jak wtedy skutków. Ludzie i narody mądre potrafią uczyć się na błędach swojej historii. My, Polacy po raz pierwszy zostaliśmy na to wyczuleni przez Jana Kochanowskiego, który przestrzegał, żeby nie kupić sobie etykiety, że Polak to i przed szkodą i po szkodzie głupi. To jak nas etykietują ma znaczenie.


Wróćmy do Steinbach i zapytajmy czy historia czegoś tu uczy? Z pewną dozą ostrożności widziałbym historyczną analogię do przypadku Prus Książęcych. Analogia tym lepsza, że odnosi się do relacji polsko-niemieckich. W sumie nigdy nie zrozumiałem dlaczego Prusy Książęce po wojnie trzynastoletniej pozostały lennem (a więc organizmem państwowym odrębnym) zamiast zostać wcielone jak pozostała część pokonanego państwa krzyżackiego. Likwidacja Zakonu jako organizmu państwowego byłaby posunięciem pragmatycznym i nie naruszającym zasad etycznych (ludność cywilna była po stronie Polski). Oczywiście wtedy nie musiało to wydawać się konieczne. Zakon 80 lat wcześniej pod Grunwaldem dostał silny „nokdown” i chylił się ku upadkowi, podczas gdy Polska wyrastała właśnie na europejskie mocarstwo. Wystarczyło jednak 100 lat, aby trendy uległy odwróceniu i słabnąca Polska utraciła swobodę ruchu – musiała zrzec się dziedzictwa tronu książęcego Prus na rzecz dynastii niemieckiej. Po 200 latach to już Prusy zaczynały decydować o losach Polski.

Czy dwór Kazimierza Jagiellończyka mógł przewidzieć, żę tak się to skończy? Raczej nie – ale dziś wiemy, że popełnił błąd. Czy dziś powinniśmy obojętnie pozwalać na tworzenie się potężnej instytucji, jaką ma być w zamierzeniach Centrum Przeciwko Wypędzeniom? W końcu II Wojna Światowa dawno się skończyła. Budujemy jedną Europę.

Żeby było jasne: nie odbieram Niemcom prawa do budowy Centrum. Jestem nawet gotów poprzeć ideę. Niech Niemcy wystawią Rosjanom rachunek za to, że Armia Czerwona przegoniła ich z Ziem Odzyskanych. Będzie to dobry punkt wyjścia do tego, żeby w końcu i Polacy mogli się upomnieć o ok. 1 bln zł od Niemców (tytułem odszkodowań) i sam nie wiem ile od Rosjan. W przypadku, gdyby Rosjanie nie chcieli naruszać swoich legendarnych rezerw, mogą nam wypłacić odszkodowanie akcjami spółek gazowych i naftowych.

Antypolonizm - Nigdy i ani grama więcej!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka