Szanownym adminom zwracam uwagę, że notka powinna wylądować w dziale Katastrofa Smoleńska.SPiSkowcy co raz odgrzewają śmierdzące kotlety. Porównują lądowanie bez widoczności na lotnisku wyposażonym w ILS kategorii IIIc, który umożliwia lądowanie bez widzialności, do lądowania w Smoleńsku.Przypomnijmy.ILS wymaga specjalnych instalacji na lotnisku, a tych w Smoleńsku nie było. 
Gdyby chcieć lądować na lotnisku wyposażonym w ILS, to najbliżej jest do Mińska, ale po  drodze jeszcze granica. A w Rosji najbliższe lotnisko z ILS to Moskiewskie Domededowo, ale stamtąd to trzeba by doliczyć jeszcze ze 4 godziny na dojazd, czyli wylot przed czwartą, albo uroczystości bliżej wieczora.
Tu 154 tak czy inaczej nie mógłby lądować przy zerowej widzialności, bo to wymaga zastosowania ILS w kategorii IIIC. A ten model samolotu był certyfikowany do kategorii II, czyli 400/30 metrów. 
Model modelem, ale każdy egzemplarz samolotu powinien przejść testy certyfikacyjne dopuszczające do konkretnej kategorii. Ten miał dopuszczenia do kategorii I, czyli 800/60. 
Oprócz samolotu certyfikacje powinny mieć linie lotnicze i załoga. Tutaj też 36SP miał certyfikaty tylko do I, podobnie jak załoga.
Co do Tuska, to też nie było ILS, ale widoczność była koncertowa, przez co nie było najmniejszych problemów z lądowaniem wizualnym.Jeszcze krążą bajeczki o kieszonkowych ILSach. Nie będę dyskutował na temat ile czasu trzeba na zmontowanie całej skomplikowanej instalacji, natomiast po instalacji trzeba zrobić jeszcze certyfikację. A to czasochłonna i kosztowna procedura. Certyfikacja do ILS kategorii I (najniższej) to co najmniej 68 dni.