Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
846
BLOG

Wykształciuchy

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Społeczeństwo Obserwuj notkę 56

Pojęcie to stworzone przez Sołżenicyna, z rosyjskiego języka zostało przeflancowane do języka polskiego. Już samo brzemiennie tego słowa daje wydźwięk pejoratywny. Definicyjnie oznacza ono ludzi, który zdobyli formalne wykształcenie, ale nie są w stanie sprostać ideałom inteligenckiego powołania. Według innej definicji odnosi się ono do odciętych od rzeczywistości społecznej grup inteligenckich charakteryzujących się inercją myślenia oraz powierzchownymi i zmiennymi fascynacjami zachodnimi modami intelektualnymi. W moim przekonaniu są ta takie intelektualne szmaty-lizusy, które mają wielkie ego i znikome możliwości skrywają się za stadnym myśleniem.

Wykształciuch uwielbia samouwielbienie. Uwielbia czuć się przynależnym do wyższej kasty społecznej. Najczęściej pochodzi z nizin społecznych, od których odciął się i uznał je ciemnogrodzkie i zacofane. Jest neofitą i musi w związku z tym nadrabiać za grzechy swoich prostych i niewykształconych przodków. Snobuje się na potomkach arystokracji. Pisze sobie CV, które zawiera sławnych przodków. Kupuje sobie sygnet na mały palec ze sztucznym rubinem. Powtarza jak papuga to co usłyszy od tych, którzy siedzą na wyższej gałęzi drzewa. Śmiertelnie boi się śmierci cywilnej, strącenia do spoconego motłochu.

Najgorzej wśród wyksztłaciuchów mają się ci, którzy są absolwentami tramwajologii lub pisali prace magisterska z rozmiarów butów koszykarzy NBA. Muszą podkreślać swoje wykształcenie jakoby było prawie wkładem w teorie strun w fizyce kwantowej.

Właśnie przeczytałem, że Andrzejowi Zybertowiczowi kolejny raz odmówiono profesury, „bo mu się nie należy”. Osobiście uznałbym to za wyróżnienie. Kasta wykształciuchów panicznie boi się mądrzejszych od siebie „innowierców”, choć usta ma pełne frazesów o równości, tolerancji, wolności badań i twórczości. W gruncie rzeczy to naukowi rasiści, naukowi ksenofobowie. Kiedyś pomstowałem, że nie przyznano literackiego Nobla Herbertowi, dziś z perspektywy czasu widzę, ze to było wielkie wyróżnienie być wykluczonym z tego towarzystwa wzajemnej adoracji.

Zbigniew Boniek zabrał głos w sprawie wyborów. Według niego czynne prawo wyborcze powinno być zarezerwowane do wybrańców. Niewolnicy nie powinni mieć prawa do wybierania. Osobiście uważam, że ta jego wypowiedź powinna być rozlepiana na słupach ogłoszeniowych i trąbiona w mediach dzień i noc. Jest to doskonała mobilizacja elektoratu aby postawić do kąta ulubieńca Bońka.

Wypowiedź Bońka to przykład myślenia typowego wykształciucha. Zadufanego w sobie typa, który nie widzi ludzi poza sobą. W restauracji, gdzie kelnerzy mają średnie wykształcenie powinni wywieść zdjęcia Bońka z podpisem „tego pana nie obsługujemy”. Zjadło by się chlebka albo bułeczkę z masełkiem i wędlinką? A, to trzeba sobie najpierw posiać żytko, uprzednio nawozić je ekologicznym nawozem i przejść cały ciężki trud pracy aby zobaczyć ile pracy trzeba włożyć w to aby komisja wyborcza miała siły policzyć głosy.

Po kontakcie – nawet odległym i z optyczną separacją – z wykształciuchami mam zawsze zgagę. Muszę dokonać dezynfekcji umysłowej. Tęsknię za prawdziwą inteligencją, za profesorami, u których pobierałem nauki, a którzy pobierali nauki u profesorów „przedwojennych”. Żaden z nich nigdy by się nie wypowiedział z pogardą o ludziach z niższym wykształceniem. Bo – jak mawiał Pascal – „mało wiedzy oddala od Boga, a dużo wiedzy zbliża do Boga”. A ta bliskość z rodzi poczucie małości, która zmusza do pokory

Tęsknię za taką inteligencją.



PS. Wiem, że to suchar, ale jakoś pasujący do tej notki.

Spotyka ryży łysego i śmieje się z niego:
- Co, Bozia nie dała włosków?
- Dawała ryże, ale nie chciałem. 


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo