Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
251
BLOG

Kultura przez duże Q

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 3

Mamy teraz schyłkowe czasy komuny. Do 13 grudnia zostało raptem dwa miesiące i kilka dni. Za chwilę gen. Jaruzelski zrobi tu porządek. W związku z tym – prawie w tym samym czasie co w roku 1981 -  zebrał się Kongres Kultury Polskiej. Artyści protestują przed pałacem im. Stalina, przy Placu Defilad, na którym przemawiał Gomułka 22 października 1956 roku (zaraz będzie równo 60 lat). Artyści są przerażeni. Artyści protestują. Idzie ciemna noc stanu wojennego. Myślę, że taki jest przekaz, który ma trafić do zagranicznych stacji telewizyjnych. Błagamy o pomoc, ratujcie nas przed represjami. Taki jest przekaz, wyrażony przez Wojciecha Malajkata.

No i właśnie. Gdyby go nie pokazali to przeszedłbym obok tego obojętnie. Bo my tu na dole proszę państwa artystostwa mamy tak stale, że zmienia się właściciel spółek, dla których wykonujemy swoją pracę i nie chodzimy z transparentami domagającymi się przywrócenia poprzedniego zarządu. Nie pasuje nam ten, trudno. Fajny zespół, fajni ludzie, ale nie można iść do pracy jak na ścięcie. Na linkedin.com wstawiamy aktualne zdjęcie, aktualizujemy nasze doświadczenia zawodowe i wysyłamy czytelny sygnał do headhunter-ów: „mam wolny czas i śrubokręt, oczekuję propozycji”.

Dlaczego akurat Malajkat tam nie powinien się wcale pokazywać? Dlatego, że mam dobrą pamięć. Pewnie nie ja jeden. Pamiętam bowiem doskonale 11 listopada za minionych czasów „ich wolności” i marsz ku czci czekoladowego orła. Orzeł był z białej czekolady. Znawcy tematu twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak biała czekolada. To oksymoron. Z prostego powodu, nie ma tam miazgi kakaowej stanowiącej istotę czekolady. Co prawda w dobrych jej gatunkach występuje tłuszcz kokosowy ale kto by do takiego giganta robił takie koszty. Najczęściej to tylko tłuszcz, cukier i mleko. Zdrowe to-to nie jest. Orzeł musiał być biały, bo gdyby był brązowy to w połączeniu z tym, że uczestnicy tego marszu ku czci orła z białej czekolady szli pod narodowymi flagami w kolorze różowym musiałoby wyglądać tragicznie wizerunkowo wobec morza biało-czerwonych flag na Marszu Niepodległości.

Przeglądam więc Internet, zdjęcia z tego marszu i widzę w tamtym te same twarze radosne, które teraz pod pałacem im. J. Stalina są takie przerażone stanem kultury w naszym totalitarnym kraju. Przewijam więc film pamięci i widzę przekaz telewizyjny z tego marszu i widzę Malajkata, który bohatersko niczym Rejtan rozrywa koszulę na piersi i pokazuje napis: „Jestem lemingiem”. Mało tego, wygłasza deklarację niepodległości: „Jestem dumny, że jestem lemingiem”. I widzę teraz znanego innego aktora, który przed pałacem wzburzony wypowiada „nie oddamy, nie pozwolimy, nie dopuścimy, rząd nie może ingerować”, itp., itd. I w ostatecznej, szczytowej formie sprzedawanych publicznie emocji - łamiąc zawodowo wyuczoną dykcję - wypala wzburzony, wyraźnie szukając lepszych słów: „nie oddamy kultury głupocie!”. Kurtyna, oklaski.

Zajrzałem na stronę tego kongresu. Wystarczyło mi kilka minut aby dostrzec tam trzy bardzo istotne przekazy. Pierwszy to taki, że podczas przewijania strony mignęły mi przed oczyma dwa znane słowa: gazeta wyborcza. I wszystko jasne. Wykład inauguracyjny: Maria Janion. Wchodzę na Wikipedię i te dwa słowa przewijają się w jej biografii wymienione w wielu miejscach. Do pani profesor jeszcze powrócę. Ale wisienką na torcie jest opcja menu „Teksty”. Wchodzę w nią i znajduję link „Rada Ministrów”. No to mając w pamięci co aktorzy wykrzykiwali pod pałacem im. J. Stalina to zacznie ostra jazda po rządzie, który miesza się do kultury. I to jest prawdziwy szok. Nic takiego, tam jest pełny tekst porozumienia z rządem jakiegoś enigmatycznego tworu pod nazwą „Obywatele kultury”. WTF? To jest jakieś porozumienie z rządem? Więc po co te protesty? Przewijam tekst do początku i wszystko staje się jasne. Na samej górze małymi, tęskniącymi za minionym czasami literkami jest napisane, że ten pakt dla kultury został podpisany przez… Donalda Tuska, 14 maja 2011 roku. I znowu wszystko jasne.

Przejrzałem ten tekst. Kilka szybkich spojrzeń na ten dokument i widzę taki oto tekst, przy którym koń by się uśmiał: „Wydatkowanie środków publicznych musi odbywać się zgodnie z zasadą powszechnego i równego dostępu do kultury”. Więc powiadacie, Obywatele wyższej Q, że na film o „Roju” można było uzyskać pieniądze z budżetu a nie ze zbiórek obywateli q? Film „Smoleńsk” też mógłby być tak sfinansowany? Przecież jest na to zapis z tego paktu. Czy ktoś złamał postanowienia tego paktu? Przecież wiadomo kto się temu sprzeciwiał, są to znane nazwiska. Czy ci sami aktorzy z Malajkatem na czele protestowali przeciwko temu? Nie. Mało tego. Hejtują aktorów, którzy występowali w tym filmie. A Olgierd Łukaszewicz widzi to i milczy niczym Juliusz Cezar patrząc na gwałty i rabunki swoich żołnierzy.

To jeszcze jedna wisienka z tego dokumentu: „Strony wypracują system zachęcający przedsiębiorców do wspierania przedsięwzięć kulturalnych.”. E, no o to chodziło. O sponsoring. Ale czy każdy mógł na niego liczyć, poza tymi, którzy brali czynny udział w wiecach poparcia poprzedniego rządu? Ktoś zna taki przypadek, że jakaś spółka SP łożyła na koszty utrzymania takiej prywatnej inicjatywy, która nie przyciąga widza i może sobie pozwolić na przetrwanie bez? Ja nie znam. A teraz jest lamentacja, że jak nie będzie tego sponsoringu to kultura legnie w gruzach. Do Mickiewicza rząd carski nie dokładał.

Wracając do pani profesor Janion. Znowu ta upierdliwa pamięć. Pamiętam jej wywiad czasów, gdy istniało „Życie Warszawy” pod redakcją Tomasza Wołka, który wtedy stał po Ciemnej Stronie Mocy. Dawne czasy, ale ten wywiad pamiętam. W tym wywiadzie powiedziała, że z jej badań wynika iż Polacy nie posiadają w swej masie żadnej refleksji historycznej. Że żyją „od pierwszego do pierwszego”. Że wcale nie oglądają się wstecz. To co się stało w naszym kraju  w ostatnich latach zadaje kłam jej dorobkowi naukowemu. Polacy doskonale pamiętają. Tylko zaczęli to artykułować głośno wraz z pojawieniem się Internetu na który póki co nie ma wpływu Adam Michnik.

Z tego tekstu każdy mógł wyciągnąć swoje wnioski. Ja nad tym ubolewałem. Ale czy mogłem z tym polemizować nie mając wiedzy na temat badań, ich metodyki, sposobu pracy ankieterów, losowości ich badań? Czy z tego badania Tusk wyciągnął wniosek, że polskość to nienormalność? Czy z tego badania spece od pijaru wyciągnęli wniosek, że Polacy to debile, którym można wszystko wcisnąć? Czy na podstawie tego wywiadu cała masa wpływowych polityków, dziennikarzy i aktorów właśnie uznała, że można sobie robić szyderstwo z Powstania Warszawskiego? Bo i tak debile nic nie wiedzą i tak debile niczego nie spamiętają.

A miało być tak pięknie. Tusk nie miał z kim przegrać. Kasa płynęła, można było się bawić. Kupując każdy litr benzyny dokładałem się do ich interesu. Nie żadnej sztuki, tylko ich prywatnych interesów. Jakieś porównanie, które byłoby adekwatne zasmuconych pączków w maśle? Czyli wracając do naszej sytuacji – zwykłych obywateli q - moglibyśmy pracować w zatrudniających na spółkach pod hasłem „czy się stoi czy się leży pięć patoli się należy”. I tu jest jak myślę cały pies pogrzebany. Tusk miał być wieczny. A spieprzył jak szczur z tonącego okrętu zostawiając miłujące go towarzystwo z kredytami do spłaty. Po ludzku nie jest to fajne uczucie. Ale odrobinę godnego przejścia przez ten czas by się przydało. Więcej kultury osobistej. Dzieci patrzą.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka