Nie rozumiem tego całego zamieszania z przebraniem przewodniczącego w mundur nazistowski (no przecież nie niemiecki, prawda?). Przecież narodu nazistowskiego już nie ma. To tylko taka przebieranka. A co tam takiego strasznego na tym mundurze? Gdy się czyta niemieckie portale wydawane dla Polaków to wcale nie widać w tym nic zdrożnego. Nie wiem ja ty czytelniku, ale ja robię codziennie przegląd tych portali. Robię to regularnie z patriotycznych pobudek, aby wiedzieć, co wrogowie mojej Ojczyzny strugają dla nas.
Otóż na największym takim portalu każdy może się dowiedzieć, że swastyka to przecież symbol szczęścia! Że co, że trupia czaszka i dwa skrzyżowane piszczele? Oj tam, oj tam. Ależ przecież to znak piratów! Kto z nas nie czytał w dzieciństwie książek o nich i nie robił flagi pirackiej w piaskownicy, która odtąd była statkiem piratów? A iluż to kierowców bi-em-dablju w Polsce na z tyłu przypiętą flagę piracką i nikt im ni nie robi. Można się niby czepiać o tę srebrną wstążkę Leibstandarte SS Adolf Hitler (LSSAH). Oj tam, oj tam. Ależ jakie szczytne hasło mieli oni na swoim sztandarze! Meine Ehre heißt Trele!. Co w języku Goethego i Schillera znaczy Moim honorem jest wierność. Ale każdy, kto obejrzał film Upadek i znał odgłos jego odbioru wśród Niemców ten wie, że zarówno film jak i jego odbiór jest gloryfikacją Führera, jako wielkiego niemieckiego męża stanu niedocenionego przez swoje pokolenie. A tak było. Osławiona LSSAH w bitwie o Budapeszt nie posłuchała rozkazu Führera. Był jednoznaczny: Ani kroku w tył. Wierni jak psy nie posłuchali swego pana i chcieli działać według zasad sztuki wojennej: wycofać, przegrać potyczkę, przegrupować się, uderzyć, wygrać bitwę. Na znak protestu zerwali te srebrne opaski z munduru. Zdrajcy.
No więc, o co chodzi? Żadnych złych skojarzeń. Zresztą, gdy się ogląda niemieckie portale dla mieszkańców kraju między Odrą i Wisłą to linki z artykułami o A.H. są przeważnie pomiędzy zdjęciem z linkiem do upieczenia dobrego ciasta i linkiem ze zdjęciem roznegliżowanej, przeciągającej się piękności. Same przyjemności dla pani i pana. Każdy ma się ślinić. Przekaz podprogowy dla psów Pawłowa.
Kto pamięta jak się zaczyna ten film Upadek? Od castingu sekretarki Hitlera spisującej jego Main Kampf. Tym, którzy nie pamiętają lub nie widzieli filmu przypominam. Kamera pokazuje kilka młodych dziewczyn siedzących w poczekalni przed jakimś gabinetem. Coś tam sobie szczebiocą między sobą. Nagle otwierają się drzwi i wypada z nich uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna i radośnie ogłasza koleżankom: Dostałam tę pracę!
Teraz do was piję polscy pracownicy niemieckich portali oraz polscy stypendyści – za friko – instytutów imieniem niemieckich poetów. To, że obozy zgłady w II Wojnie światowej były na polskiej ziemi i że przed ich bramami było – jakże również szczytne Arbeit macht frei – hasło, napisane w języku Mickiewicza i Słowackiego, ale to jeszcze nie powód, aby je nazywać polskimi obozami zagłady. Któryś z was jest zbulwersowany tym faktem? Któryś protestuje przeciwko temu? Może przewodniczący protestuje przeciwko temu będąc na swoim eksponowanym stanowisku? Nie protestuje? Może popiera akcje prowadzone w Europie przeciwko temu określeniu? Nie protestuje. A to szkoda. A niby dlaczego nie? Bo to polska nienormalność?
No, ale ok. Po prostu podzieliliśmy się na podwórku, jak Chłopcy z Placu Broni, na dwa walczące obozy. Wy jak bracia Pastorowie nikczemnie zabraliście kulki Nemeczkowi i stajecie po stronie tradycji niemieckich. My, jako koledzy Nemeczka stajemy po jego stronie i bronimy polskiej pamięci. Pierzemy się po gębach aż czasami krew leci z nosa. Ale nie jest honorowo, aby któremuś wpadło do głowy zawołać: „bo zawołam starszych kolegów!”. Takim na podwórku się nie podawało potem ręki. A wasz Romek, z nabytym sydromem sztokholmskim, cudem wyciągnięty z jeziora i z wora poleciał na taką skargę.
Jakiś czas temu, to chyba jeszcze w czasach, gdy rządy sprawowali koledzy z ferajny, telewizja pokazała reportaż, wywiad z jednym z urzędników Unii Europejskiej, nie jakimś kimś specjalnie ważnym, nawet nie kojarzę obecnie jego nazwiska. Wysoki, o niebieskich oczach, siwiejący obecnie, możliwe, ze kiedyś blondyn. Okulary w złotej drucianej oprawce. Nienagannie skrojony garnitur. Nienagannie biała koszula. Czerwony krawat, ale nie jak u pionierów radzieckich, lecz w jakieś trudno rozpoznawalne wzory. Rzymskie rysy twarzy, orli nos. Miał swoja pasję, idee fixe. Poszukiwanie zaginionego, idealnego państwa, Republiki Piratów. Podobno istniała na Madakaskrze, a jej obywatele byli nazywani liberami. Urzędnik ten wyobrażał sobie ją, jako państwo, gdzie swobodnie mógł „każdy z każdym i każda z każdą”. Słuchałem jego wywodów z coraz większym zdumieniem. Co jakiś czas wywiad był przerywany i jego postać, dumnego rzymskiego namiestnika podbitej Judei była prezentowana na tle imponującego gmachu nowego Imperium: UE w Brukseli. Coś mnie trzymało, aby mimo wszystko obejrzeć ten reportaż do końca, chociaż to nie moja bajka. No i właśnie najciekawsze było zakończenie tego reportażu. Bo kamera niedyskretnie zrobiła najazd na jego czerwony krawat w nieokreślone wzorki. I czym były te wzorki na jego czerwonym krawacie? Na czerwonym tle były tylko same trupie białe czaszki ze skrzyżowanymi piszczelami.
Cywilizacja śmierci.
Inne tematy w dziale Polityka