Pożółkłe liście szeleszczą pod nogami. Listopad. Jak w starym Fotoplastykonie wracają wspomnienia dziadków, babć, ciotek, wujów, którzy byli towarzyszami naszych szczenięcych lat. Zapach kamienicy, babcinej kuchni, dębowej szafy gdzie mieszkały palta, piwnicy z węglem, z której dochodził szept duchów – kołaczą w zakamarkach wspomnień. Sepia wspomnień, nagle wybucha feerią kolorów. Ożywają spatyniałe albumy, a zegar po dziadku inaczej niż zwykle wybija godziny.
To jedyny taki czas, kiedy ocieramy się Wieczność. Zastanawiamy się, jak Tam jest. Przez chwilę zza skrzypiących drzwi Nieskończoności dobiega nieznana muzyka, gwar, który nie drażni, ciepło, które dziwnie przenika, błogość, która wycisza. Częściej niż zwykle myślimy o Bogu. Kto zacz? Starzec z pastorałem? Majestatyczny król? Srogi sędzia? Świetlista postać? Nie wiemy. Przeczuwamy. Odwieczne pytanie o istotę Boga. I ciągłe faux pas. Choć dla mnie On, to…
Spełniona Tęsknota.

www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Rozmaitości