„Jest mi niezmiernie miło móc gościć Państwa nad Brdą. Jednocześnie chciałbym zwrócić się do Was, kibiców obu drużyn, z prośbą, byście swoją sportową postawą przyczynili się do jakości wtorkowego widowiska. Spotkanie obu drużyn niech będzie okazją do sportowego dopingu i przeżywania prawdziwych sportowych emocji. Życzę Państwu pięknego piłkarskiego widowiska na najwyższym poziomie!” – napisał dowcipnie do kibiców prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski przed słynnym już finałem Pucharu Polski w piłce nożnej Lech – Legia, dając zielone światło do rozegrania meczu, pomimo negatywnej opinii policji. Efekt znamy. Fruwające bramy i krzesełka, kibole na murawie, ranny operator kamery, płonące race na tartanie. Straty – circa 40 tys. zł.
Hałas z tego zrobił się przedni, bo to już drugie tak widowiskowe show na bydgoskim stadionie w dość krótkim czasie. Kilka miesięcy temu, również przy okazji Pucharu Polski w piłce nożnej, tym razem Zawisza – Widzew, miejscowy kwiat szalikowców dokonał przeglądu zabezpieczeń stadionowych na kwotę trochę wyższą, bo opiewającą na ponad 50 tys. złotych. Wtedy również fruwały krzesełka, bramy i płoty, a nawet TOI-TOI. Lament po meczu brzmiał uroczo, no bo jak to możliwe, żeby swoi niszczyli swoje? Zapewnieniom, że to już ostatni taki eksces, że żarty się skończyły, że teraz kiboli weźmie się krótko „za mordę”, obfotografuje, pieczątki do dowodu wbije i na policję zapoda, nie było końca. Rezultat znamy.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Od dłuższego czasu trwa w Bydgoszczy zajmująca dyskusja o tożsamości miasta, której – jak się zgodnie przyznaje – miasto nie posiada. Deliberuje nad tym zjawiskiem świat nauki, media i politycy. Toczą się zażarte spory na lokalnych forach. Jako ciekawski obywatel Bydgoszczy pofatygowałem się na jedną z debat wysłuchać, co też w trawie piszczy. No i wyszło, że w mieście marazm, bryndza, młodzież ucieka, uczelnie więdną, drogi mocno dziurawe, a siła kredytowa bydgoszczan (chociażby w kontekście zakupu mieszkania) praktycznie przestała istnieć. Do tego obskurne centrum, woniejące uryną bramy i wyludnione handlowe ulice. Nic dziwnego, że w takich okolicznościach trudno mówić o tożsamości miasta.
Ale jest nadzieja. Zadymy na stadionie Zawiszy! Przecudowne cykliczne widowiska z cyklu światło i dźwięk. Na żywo, nie reżyserowane, pełne dramaturgii spektakle z udziałem publiczności spragnionej wrażeń. Bydgoszcz otwarta na młodych, dynamicznych i ciekawych świata ludzi, kusząca hasłem: „Tylko u nas znajdziesz najlepiej wyważone krzesełka”, albo: „Zdobądź murawę, pokonaj zasieki”. Do tego liczne imprezy towarzyszące, np. wybory najprzystojniejszej twarzy w kominiarce, rzut na celność prętem od bramy czy konkurs na najbardziej odlotową przyśpiewkę. Pełen spontan, luz i anarchia. Na miejscu wypożyczalnia kastetów, noży, petard, łańcuchów i maczet. Pełen asortyment. Jednym słowem „mekka” polskiego kibolstwa.
Tak oto tożsamość sama nam spadła z nieba. Cieszmy się. Poza tym nigdy Bydgoszcz nie miała lepszego nagłośnienia.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Rozmaitości