Maciej Eckardt Maciej Eckardt
260
BLOG

Szczególny czas...

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Wszystkich Świętych. Czas niezwykłej łączności z tymi, którzy żyją w naszych wspomnieniach. W tych dniach ze szczególną siłą wracają, pukając do naszej pamięci. Delikatnie szarpią strunę nostalgii i tęsknoty. Z otwartych na moment bram Wieczności, idą ku nam zastępy naszych przodków. Spoglądają na nas spod spękanej patyny czasu twarze ciotek, które umilały nam szczenięce lata, powracają dostojne i pełne ciepła spojrzenia prababć i pradziadków, którzy odeszli, zanim mogliśmy ich lepiej poznać i zadać mądrzejsze pytania.

Przewijają się twarze i postacie towarzyszy dziecięcych zabaw, którzy nie doczekali dorosłości, a z którymi smakowaliśmy świat cukrowej waty, niedojrzałych jabłek z ogrodu sąsiada, majowych kąpieli, solidarnie podartych spodni na płocie i rowerowych wypraw. Oni wszyscy odeszli. Do świata ciszy i spokoju. Dyskretnie i po cichu ulotnili się z naszego życia, zasiawszy w nim ziarna pamięci, które wzrastają ze szczególną siłą właśnie teraz. 

Wracają wspomnienia szarpiące strunę niespełnienia i tęsknoty za tymi, do których chcielibyśmy się znowu przytulić, posłuchać ich głosu, popatrzeć na nich, po prostu być z nimi… Zamieszkują w naszej pamięci, przysypywani kurzem niepamięci dnia codziennego. Nie narzucają się. Jedynie czasami czujemy, jak proszą dyskretnie o modlitwę i pamięć, bo są one dla nich pomocą i wsparciem, ciepłem, jakie możemy im ofiarować, nienazwaną formą miłości, która przenika śmierć. 

Na co dzień rzadko myślimy o tym, że zegar naszego życia odmierza jego kres już w chwili naszych narodzin. W dobie niezwykłych osiągnięć techniki, kiedy komputer reguluje nasze życie, kiedy zdrowie i zadowolenie z życia stały się atrybutami szczęścia, śmierć ze swoją nieuchronnością, nierozpoznana przez dostępne człowiekowi instrumenty, uwiera. Zbanalizowana przez kulturę masową mimo wszystko wzbudza obawę i niepewność, zwłaszcza kiedy człowiek zostaje sam na sam z myślami o ostateczności, znanymi tylko jemu, od których nie sposób uciec. 

W jakimś sensie życie samo przygotowuje nas na nieuchronność. Wraz z wiekiem staje się to pełniejsze i wyraźniejsze. I być może dlatego natura starzenia się polega właśnie na psychicznym wyciszeniu się, refleksyjności i w końcu na pogodzeniu się z odejściem. To ludzie starsi najlepiej wiedzą, co oznaczają noce spędzone na rozmyślaniu, samotności i czuwaniu, kiedy dynamika życia zostaje zastąpiona dynamiką przeczuwania, wyostrzającą te zmysły, które u młodych zagłusza hałaśliwa codzienność, tężyzna i witalność. 

A kiedy jeszcze choroba, często nieuleczalna, podcina ostatnie lata życia, wtedy dogasające życie nabiera, jakby na przekór okolicznościom, owego niesamowitego blasku, widocznego jedynie dla tych, którzy widzą człowieczeństwo w pełnym wymiarze, jako odbicie tego, co nas czeka za bramą majestatycznej ciszy. 

Za rok znowu będzie listopad, a w miesiącach go poprzedzających odejdzie na zawsze ktoś z naszych bliskich, jakiś wielki mędrzec i wielki przywódca. Nie wezmą nic z tego świata. W proch się obrócą… 

Nastrój uchwycony przed laty... 

Zaduszki 

uszyte z jesiennej mgły
całują zimne epitafia
milczące Cienie 

w przedsionku nicości
zbierając okruchy
zbawienia 

szepcą żeliwnym Chrystusom
swoje dawno nieistniejące
curriculum vitae 

(Październik 2013)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura