Stan gry wygląda tak. Ruskie zwijają Ukraińcom trzy krypy wojenne, które wpłynęły na ich wody terytorialne. Zgodnie ze swoim zwyczajem, ruskie zwołują Radę Bezpieczeństwa ONZ (podobnie jak Ukraina), na której dojdzie do rozwodnienia tematu i pokazania, że ruskie się nie patyczkują.
W międzyczasie NATO bąka coś o deeskalacji konfliktu, pokazując po raz kolejny wybite zęby, którymi oczywiście nie będzie kąsać, bo ruskie to jednak nie Saddam Husajn, więc wiecie rozumiecie. Świadomość tego mają oczywiście ruskie, które bawią się całą sytuacją, jak kot myszą.
Tymczasem Ukraina podkręca napięcie, zapowiadając nasiadówkę swojej Rady Najwyższej nad wprowadzeniem stanu wojennego, marząc o sprowokowaniu międzynarodowego mordobicia w swojej sprawie. Media zaczynają swój kociokwik, wieszcząc wojnę. Pożywkę mają jankeskie, ukraińskie, polskie i ruskie trolle. Zaczyna być pięknie.
Trwa jedna wielka napinka, która zakończy się puszczeniem bąka i widowiskowym przerzucaniem się odpowiedzialnością za to, kto go puścił. Czyli będzie jeszcze piękniej.
W Polsce niestety nie jest pięknie. Nikt nie zwołuje naszej Rady Bezpieczeństwa, zachowawcze, przewidywalne do bólu, oświadczenie wydaje MSZ. Jedyna nadzieja w Targalskim i Sakiewiczu, że położą się Rejtanem i zawezwą rząd do wypowiedzenia ruskim wojny. Byłby to kapitalny ruch, mogący przykryć tę całą bonanzę, jaką mamy po wyborach samorządowych.
Naród w obliczu wojny skupiłby się wokół Naczelnika, mógłby powstać nawet nowy Fundusz Obrony Narodowej, który w przypadku niewybuchu wojny, stałby się cennym dopełnieniem tych wagonów dularów, których mamy całe pociągi z uszczelnionego VAT-u.
TVN, Polsat i TVP, mogłyby przy dźwiękach Dumki relacjonować na żywo wyjazd naszych chłopców na front. Kluby Gazety Polskiej słałyby żołnierskie paczki, a redaktor Sakiewicz na żywo z redakcji w Warszawie, pisałby pełne pasji relacje z pola walki... Ech, pomarzyć można...
