Dorota Arciszewska-Mielewczyk Dorota Arciszewska-Mielewczyk
103
BLOG

Polsko pamiętaj - dziecko twój skarb

Dorota Arciszewska-Mielewczyk Dorota Arciszewska-Mielewczyk Polityka Obserwuj notkę 34

Średni wskaźnik dzietności kobiet w Polsce wynosi 1,24 (czyli niewiele ponad jedno dziecko na kobietę), co jak podała prasa jest najgorszym wynikiem w Unii Europejskiej. A dla zapewnienia minimalnej rozsądnej zastępowalności pokoleń wskaźnik ten powinien wynosić co najmniej 2,1. A co nas obchodzi zastępowalność pokoleń? Ano powinna obchodzić, chociażby dlatego że to przyszłe pokolenia będą płacić nam emerytury. O konieczności zapewnienia gospodarce odpowiedniej liczby pracowników nie wspominając (do jakich problemów prowadzi wykorzystanie w tym celu masowej imigracji możemy oglądać na przykładzie państw zachodniej Europy).

 

Tymczasem przez kilkanaście lat III RP rodzicielstwo było de facto stanem represjonowanym przez państwo. Na czele systemu represji stał i stoi nadal system emerytalny. Niech nas nie zmylą kapitały początkowe, indywidualne składki, konta itp. – w ramach I filaru to są tylko wirtualne zapisy. Rzeczywistość jest taka, że nasze emerytury nie będą wypłacane z naszych pieniędzy (tych już dawno nie będzie) tylko z pieniędzy naszych dzieci i wnuków. W tym systemie – z ekonomicznego punktu widzenia – ktoś kto decyduje się mieć dzieci jest ciężkim frajerem. W okresie kiedy jest w pełni sił i mógłby przeznaczać pieniądze na przyjemności lub oszczędzać dla dodatkowego zwiększenia emerytury ponosi koszty związane z utrzymaniem i wychowywaniem dzieci. Podczas gdy następnie ze składek jego dzieci będą w równym stopniu finansowane emerytury jego jak i osób dzieci nie posiadających. I na odwrót – kto dzieci nie ma, ten najpierw może korzystać z większego wolnego dochodu, a następnie na starość i tak będzie utrzymywany przez cudze dzieci i wnuki.

 

Ten stan rzeczy zaczął się trochę zmieniać za rządów PiS m. in. dzięki wprowadzeniu nieszczęsnego becikowego jak i przede wszystkim dużej ulgi rodzinnej. Niemniej nadal brakuje całego szeregu działań (wydłużone urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie, dostępność żłobków i przedszkoli, ochrona rodziców przed zwolnieniem – to tak na rybkę, przykłady można by mnożyć) które spowodowałby iż rodzicielstwo nie wiązałoby się z ekonomicznym upośledzeniem w stosunku do reszty społeczeństwa. A moim zdaniem należałoby pójść znacznie dalej. Obecnie stoimy nad przepaścią demograficznej katastrofy i radykalne zwiększenie liczebności młodego pokolenia jest jednym z najważniejszych elementów Polskiej racji stanu. W tej sytuacji decyzja o rodzicielstwie powinna być wręcz wyraźnie ekonomicznie uprzywilejowana w stosunku do decyzji o bezdzietności.

 

Dlaczego pisząc o dzieciach tak bardzo koncentruję się na aspekcie ekonomicznym? Wprawdzie żaden rodzic nie powie że ma dziecko bo tak mu się opłacało, to jednak wielu ludzi twierdzi że nie ma dzieci albo ma ich mniej niż by chciało dlatego, że ich nie stać. Jest to prawda i nieprawda zarazem. Obiektywnie według wszelkich możliwych wskaźników Polacy są obecnie najbogatsi w historii naszego kraju. Osoby twierdzące, że ich nie stać na dzieci z pewnością żyją na znacznie wyższym poziomie niż ich babcie w czasach wojny i komunizmu, które często w tych trudnych warunkach miewały czwórkę, piątkę albo i szóstkę dzieci. Decydująca jest tu nie obiektywna zamożność, ale subiektywny efekt posiadania dzieci w stosunku do reszty społeczeństwa – a tu niestety jak pisałam wyżej jest bardzo źle, to znaczy im więcej potomstwa tym relatywnie wyraźnie gorszy poziom życia w stosunku do podobnie zarabiających osób bezdzietnych. A jak pokazuje wieloletnie doświadczenie w swojej masie ludzie na dłuższą metę zachowują się racjonalnie ekonomicznie.

 

I jeszcze jedno ważne zastrzeżenie. Argumentem często podnoszonym przeciwko dużej uldze rodzinnej jest to, iż trzeba zarabiać na określonym poziomie aby z niej skorzystać. Lepsze byłyby zasiłki kierowane do najbiedniejszych rodzin – argumentują przeciwnicy ulgi. Jest to zupełne pomieszanie pojęć. Polityka pro-rodzinna nie jest polityką socjalną. Celem tej polityki powinno być promowanie rodzin i zwiększenie opłacalności posiadania dzieci bez względu na zamożność rodziców. Gdyby już się w to wgłębiać, to biorąc pod uwagę powiązanie z biedą wielu patologii z jednej strony – a z drugiej ułatwienie edukacji przez kapitał kulturowy wyniesiony z domu, właściwie statystycznie rzecz biorąc do rozwoju państwa lepiej przyczynią się dzieci z rodzin zamożnych niż z rodzin biednych. Aby jednak nikogo nie krzywdzić i nie dyskryminować polityka pro-rodzinna powinna być „ślepa” na kryterium dochodowe wspierając na tych samych zasadach rodziny zamożniejsze i biedniejsze.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Polityka