Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
1752
BLOG

Fizyce potrzebna arka Noego

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 134

I znowu notka sprowokowana pytaniem od Czytelnika “M”. Mam takiego upartego “wielbiciela”, który od lat nie daje mi spokoju, a to dlatego, że raz po raz jawnie lub niejawnie daję tu na blogu znać, że jestem zainteresowany zjawiskami paranormalnymi i “cudami”, i że szukam ich zrozumienia poprzez rozszerzanie zakresu, narzędzi i metod poznawczych nauki. Tak, właśnie nauki.

Ostatnio pisałem jak bardzo wzburzyły mnie publiczne wypowiedzi prof. Krzysztofa Meissnera, który przed licealistami dawał wyraz swym osobistym przekonaniom, że istnieje “transcendentość”, która leży z całą pewnością poza granicami nauki, że są sprawy, których nauka nie sięgnie. Na przykład “dlaczego w naszym wszechświecie obowiązują jakieś prawa fizyki?”. Profesor Meissner stwierdza, że to leży poza granicami fizyki. Jednak nie precyzuje czy idzie o fizykę dzisiejszą, czy także o fizykę jutra i pojutrza. I nie precyzuje tego co przez “fizykę” rozumie. Do tego problemu wrócę w dalszym ciagu tej notki. Teraz przejdę do pytań "M". Były dwa listy. Oto ten pierwszy, sprzed dwóch dni: 

Szanowny Panie Profesorze,

         jestem ogromnie wdzięczny za Pańską odpowiedź umieszczoną na blogu. Ostatnio pięknie Pan pisał o "prawach przyrody". Bardzo Pana proszę o odpowiedź na poniższe ważne pytanie.

Katoliccy kapłani twierdzą, że:

Cuda eucharystyczne (i wszelkie inne katolickie cuda) są naukowo niewyjaśnialne i zawsze będą poza zasięgiem nauki - dlatego dowodzą autentyczności i nieomylności religii katolickiej. 

A zatem mam pytanie:

Czy według Pana wyżej wymienione cuda religijne mogą wynikać z działania nieznanych praw i/lub meta-praw przyrody?

"Raczej tak", czy "raczej nie"?

Z góry bardzo dziękuję za pomoc i wielką cierpliwość. 

PS: Właśnie przeczytałem, że znów był Pan w szpitalu i czeka Pana kolejna hospitalizacja. Ufam, że czuje się Pan dobrze, a rokowanie jest pomyślne. Proszę nie tracić optymizmu i ducha walki! Nastawienie i motywacja do walki z chorobą mają duże znaczenie w procesie leczniczym. Życzę jak najszybszego powrotu do pełni sił zdrowia!

Odpowiedziałem na to pytanie bardzo krótko:

Odpowiedź moja: raczej nie wiem. Dziękuję za dobre słowa.

I wczoraj otrzymałem pytania uzupełnienie:

Szanowny Panie Profesorze,

         Dziękuję za szczerą odpowiedź. Ostatnio Pan komentował wykład prof. Meissnera "Fizyka a wiara". W nawiązaniu do wspomnianej notki i wątku nauka-cuda - jeszcze bardzo Pana proszę o komentarz.

Katoliccy kapłani twierdzą, że:

Cuda eucharystyczne (i wszelkie inne katolickie cuda) są naukowo niewyjaśnialne i zawsze będą poza zasięgiem nauki – dlatego dowodzą autentyczności i nieomylności religii katolickiej.

Co Pan sądzi o powyższej opinii katolickich kapłanów?

Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź i poświęcony mi czas.

Niniejsza notka jest moją reakcją na tę wypowiedź I prośbę. Łączę przy tym jakoś w mych rozmyśleniach postawę prof. Meissnera i wyżej wymienionych katolickich kapłanów. Istnienie i obowiązywanie praw fizyki w naszym wszechświecie można wszakże uznać za cud. Co prawda niekoniecznie katolicki I nie eucharystyczny, ale jednak cud. Najwyraźniej czegoś dowodzący lub “niemal dowodzący” - przynajmniej dla niektórych z nas, w tym także fizyków.

Moje myśli biegną tu kilkoma równoległymi ścieżkami i trudno mi ułożyć je w logiczny szereg, dlatego to co napiszę poniżej będzie  z przeskokami logicznymi.

Zacznę od tego, że słowo, które jako pierwsze przychodzi mi na myśl, to “samoograniczenie”. Aktualnie mamy czasy określane czasami pandemii. Jesteśmy ograniczani, przyzwyczajamy się do tego, że jesteśmy ograniczani, I samosięograniczamy. Widzę jak ludzie z włanej woli chodza na spacery na łonie przyrody i zasłaniają twarz maskami. Wirus najwyraźniej działa także na umysły. Głównie poprzez środki masowego przekazu.

Stawianie z własnego wyboru jakichś spraw poza granicami nauki, tak na odlew, bez precyzowania o jaką naukę idzie, jest czymś podobnym. Jest samoograniczaniem z wyboru. Czemu to ma służyć? Można by na to spróbować znaleźć odpowiedź studiując psychologię, w tym także psychologi.ę społeczną. Mi jednak przychodzi do głowy następujący obrazek z mojej własnej historii.

Za młodu, jako uczeń, potem jako student i doktorant mieszkałem we Wrocławiu na parterze budynku przy ul. Piastowskiej. Tak oto to wyglądało z lotu ptaka:

image

Jako dziecku zabronione mi było wychodzenie na jezdnię. Do pewnego czasu starałem się być chłopcem z tych grzecznych, posłusznych. Dostępny mi był spory kawał świata. Począwszy od budynku zaznaczonego niebieskim kółkiem, gdzie mieszkałem, mogłem iść w dół Piastowską, aż do rogu z Grunwaldzką. Potem w lewo Grunwaldzką, aż do Reja. Potem w górę, przez Reja aż do Sienkiewicza, przez Sienkiewicza w prawo aż do skwerku, I tam, nie wchodząc na trawnik (bo trzeba by było przekroczyć ulicę), znów w Piastowską do domu. Po drodze miałem kiosk z gazetami i z książkami, miałem szewca I sklep spożywczy, miałem aptekę (do dziś tam jest), miałem komisariat milicji, no i miałem duże podwórko gdzie mogłem obrzucać się kamieniami z innymi chłopakami.

Czego nie miałem? Co było poza granicami mojego ówczesnego pznania? Niemal naprzeciwko mojego domu była lodziarnia. Lody mi czasem ktoś stamtąd przynosił. Więc nie było tak źle. No i po drugiej stronie ulicy Grunwaldzkiej była szkoła podstawowa (wówczas numer 54). Gdybym się tak na serio samoograniczał, nigdy nie poszedłbym do szkoły. Może to i dobrze by było, bowiem w szkole wpadłem w bardzo złe towarzystwo. Cudem się z tego wykaraskałem.

I tak to widzę to samoograniczanie naszego poznania. Wyznaczamy sobie nieprzekraczalne granice. Niech inni je przekraczają, jeśli chcą, na ich sumienie i na ich odpowiedzialność. Niech inni ryzykują. Niech nawet nam opowiadają co tam, poza naszymi granicamy widzą, czego doświadczają. Czemu nie. Ale nas przekonano, że lepiej jest tych czy innych granic poznania nie przekraczać, a teraz z rozpędu przekonujemy o tym innych. Kapłani katoliccy z listu "M" tak nauczają. Bo ich tak nauczono. Ojcu Świętemu wolno wyjść nieco dalej, może nawet do lodziarni i do szkoły, ale zwykłym kapłanom, a tym bardziej szarym owieczkom tam chodzić nie należy. “Dla ich własnego dobra”.

Ja tego nie kupuję. W Kościele jest hierarchia, nawet ostrzejsza chyba niż w nauce. Hierarchia ma swoje zalety organizacyjne, ale dobru poznania nie służy. A czy poznanie jest ważne? Czy wiedza jest ważna? Nie ma nic ważniejszego. Wyjaśnię teraz czemu.

image

Były to czasy potopu. Bóg był niezadowolony z ludzi. Ludzie nie chcieli z Bogiem rozmawiać, nie chcieli Go słuchać. Były znaki na niebie i na ziemi, ale ludzie na nie zważali. Jeden Noe na znaki zważał, i głosu Bożego słuchał. Sam jeden zabral się za budowę Arki. By jednak ocalić, co można było ocalić. Choćby i tylko najbliższych, no i zwierzęta, bo te niewinne wszak były.

image

I tak jest dzisiaj. Być może prof. Meissner prenumeruje Physics World (ja prenumeruję). We wrześniowym numerze czytam, że według fizyków zaangażowanych i obserwujących uważnie rzeczywistość fizyków atomowych zegar atomowego końca świata jest dziś 100 sekund przed północą – bliżej totalnej katastrofy i zagłady planety Ziemia niż kiedykolwiek w przyszłości.

image

Materialistom to wszystko jedno. Ludzie religijni szukają pociechy i uspokojenia w Piśmie Świętym: widać taka jest Wola Boża, a Bóg jest niepoznawalny. Wiara w istnienie transcendencji pozwala jakoś łatwiej znosić coraz bardziej ponurą rzeczywistość.

Ale przecież przecież jest też postawa Noego. Budować Arkę, na przekór wszystkim. Potrzebna wiara w możliwość poznania sposobów przetrwania tego co przetrwać może, potrzebna wiedza (bo arkę zbudować nie jest tak łatwo), potrzebna determinacja, potrzebna praca, potrzebna wola. Potrzebni też pomocnicy.

Lecz przede wszystkim wiedza. Nie wolno ograniczać z góry tego co możliwe, inaczej fale zmiotą wszystko.

No i potrzebna praca. Przekraczanie granic poznania, rozszerzanie. Entuzjazm. I to nie tracąc czasu. Ani godziny. Potrzebna odwaga. Wyjście poza schematy. Schematy utoną w falach. Po wiekach będą odkopywane przez archeologów spod setek metrów mułu.

Tak, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że faktycznie  jest „transcendentne”, ale nie że jest niedosięgalne. Niedosięgalne owszem, przez naukę samoograniczającą się. Ale jest jeszcze inna nauka, nauka budowania arki. Tę naukę trzeba rozwinąć, wbrew schematom. Połączyć materialne z niematerialnym. Dostrzec splątania, kwantowe i te inne, nie znające ograniczeń czasu i przestrzeni. Prof. Sedlak wyczuwał znaczącą rolę światła. Dla światła, dla zerowych podrozmaitości w wielowymiarowych przestrzeniach odległości nie mają znaczenia. A co ma znaczenie? Czynnik trzeci: przyczyna sprawcza. I tak trzeba fizykę rozwijać. Materia, geometria, informacja, splątania, i makrokosmiczne skoki kwantowe i przejścia fazowe pomiędzy bytami o różnych stopniach materialności. Ileż to pracy! Ileż uciechy. I jaka odpowiedzialność!


Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie