Nazwiska, nazwisko, z nazwiskami....czy zna pan nazwisko, czy poznamy nazwisko, które nazwisko... Czy on panu podstawia nogę, czy to pan jemu, a gdby jednak on panu podstawił nog,ę to co pan na to? Co pan poczul jak on dał panu w zęby? Kto kogo popiera? A gdby nie popierał tego kogo popiera, to kogo wtedy by popierał? I co będzie jak przestanie popierać?
Zmiany: kto za kogo, za kogo kto.... Mało mnie szlag nie trafi, jak słucham wywiadów po wyborze nieszczęsnego Piechocińskiego. A żeby tak na przykład ktoś zapytał co chce facet wprowadzić do umowy koalicyjnej? Jakie ma cele? Ja rozumiem, że może wówczas kłamać, mówic niekonkretnie, ale żeby personalia były jedynym konkretem jaki jest sobie w stanie wyobrazić dzinnikarz.... co za upadek życia publicznego. Może by tak choć raz na jakiś czas spytać w takiej sytuacji o to CO a nie tylko KTO? Zważywszy na dodatek, że na pytanie "kto" odpowiedź nie pada i wysiłki idą na marne.
I tu nie chodzi tym razem o tzw. walkę "plemion", o poglądy itd. Chodzi o chorobę niestety generalnie PONADPLEMIENNIE uogólnioną. Aż mi wstyd ( po raz kolejny), że jestem dziennikarzem. Bo jeśli my (w przeważajacej części) wyobrażamy sobie politykę i rządzenie krajemj jako złozone wylacznie z tego kto - kogo, a w ogóle nie złożone z konkretów, problemów, zagadnień i rozwiazań - to jak mozemy oczekiwa,ć że nasi widzowie,/czytelnicy/słuchacze a przy tym wyborcy będą rozsądnie wybierać? Przecież nie dajemy im żadnych informacji ku temu. Jaka to dla mnie różnica, czy gdzieś na jakimś stanowisku, będzie pan Piórkowski czy pan Szczypiórkowski? Skoro nie mam pojęcia czym się rożnią w podejściu do spraw, mogę się najwyżej kierować wyglądem i bardziej lub mniej irracjonalnymi wrażeniami ("on to mi się zawsze poodbał..." "eee... nie... widziałaś Mariolka, on jakos tak dziwnie patrzył?") i zastanawiać kto komu fajniej podstawił nogę.
Wielkiego pożytku z tego dla demokracji i dla Polski nie ma. Ale za to dziennikarze nie muszą się napracować.
PS. Na zakończenie stwierdzam, iż nie było celem tego felietonu negowanie roli jednostki w historii :-) a jedynie wyśmianie tego absurdu, jaki od dluższego juz czasu panuje w polskich mediach (tu podkreślam polskich - bo czytuję też zagraniczne) - i je odmóżdża.