Niefajny smak czuje sie w ustach, kiedy czyta sie i oglada relacje z niedzielnych wydarzen jakie mialy miejsce na gdynskiej plazy. To ze mlodzi ludzie kiedy sa w grupie i to na dodatek pod wplywem alkoholu moga szukac ujscia dla dlugo tlumionych, nienajlepszych emocji- to znany fakt. To ze tu i owdzie, jak swiat dlugi i szeroki, ktos od kogos czasem dostanie po glowie i z nosa pocieknie krew - zdarza sie i tego nie ma sie co wypierac. To ze w Polsce przy okazji imprez sportowych, od czasu do czasu wydarzyc sie moze rozroba, to pewnie tez nikogo specjalnie nie dziwi. Wiecej. Kazdy glupi o tym wie ze takie rzeczy sie zdarzaja. A gdynska policja akurat - nie wiedziala.
Tajemnica i zagadka jest postawa gdynskiej policji.
Wiedzac ze w miescie znajduje sie duza grupa przyjezdnych mlodych ludzi, ktorzy oprocz milosci do swojego klubu, moga byc potencjalnie obdazeni przez nature w awanturniczo - przygodowe charakterki i nawet przez przypadek, stac sie moga nieumyslnnymi sprawcami jakiejs awantury i nie podjac zadnych prewencyjnych krokow aby taka mozliwosc zminimalizowac, zakrawa na k...o*. OK - co najmniej brak profesjonalizmu.
Zaskoczony jestem niefrasobliwoscia gdynskiej policji i brakiem prewencyjnego monitoringu poczynan przybylych do Gdyni kibicow, a takze brakiem planu dzialania w przypadku ewentualnej rozroby. Brak monitoringu sprawil ze wydarzenia na plazy wyrwaly sie spod kontroli i dziekowac Opatrznosci, ze nie skonczylo sie to bardziej tragicznie. Brak planu dzialania, sprawil ze na interwencje policji czekac trzeba bylo nieprawdopodobnie dlugo. Kilkudziesiecio minutowe oczekiwanie na przybycie funkcjonarjuszy, to jest przeciez kpina. Byloby to nawet na swoj sposob smieszne, gdyby nie to ze konfrontacja pomiedzy kibicami Ruchu Chorzow a kadetami meksykanskiej marynarki wojennej, nastapila na plazy pelnej wypoczywajacych, bogu ducha winnych, gdynian i turystow.
Wersje, jakie byly przyczyny, ktore doprowadzily do wojny meksykansko - slaskiej jak zwykle sa rozne. Dla jednych, byli to polscy kibice a dla innych, meksykanscy marynarze. Przegladnalem kilka dostepnych on line filmow z wydarzen na plazy. Nigdzie nie widac kobiety uderzonej w twarz przez Mexa. Jezeli taka osoba istnieje i sa swiadkowie takiego wydarzenia, to moze byloby dobrze gdyby sie ujawnila i oprocz tego ze mialaby otwarta droge sadowa do szukania zadoscuczynienia za niecny czyn, korzystajacego z tradycyjnej staropolskiej goscinnsci cudzoziemca, to jeszcze na dodatek, raz na zawsze rozwialyby sie watpliwosci co do przyczyn awantury i miedzynarodowego skandalu.
Skandalem jest niezapewnienie bezpieczenstwa plazowiczom, ktorzy znalezli sie na gdynskiej plazy w celach rekreacyjnych.
Skandalem jest czas jaki uplynal od zawiadomienia odpowiednich organow o zaistnialej sytuacji do interwencji policji. Skandalem jest wreszcie fakt, ze swiete prawo goscinnosci zostalo pogwalcone i goszczacy w Polsce cudzoziemcy zostali pobici przez gospodarzy. Do momentu ujawnienia sie kobiet molestowanych przez meksykanskich marynarzy nie mozna byc pewnym ze taka wersja wydarzen jest akurat zgodna z prawda. Nawet jezeli Meksykanie byli winni wywolania awantury swoim zachowaniem, to jakie prawo ma tlum azeby wymierzac im sprawiedliwosc? Sa do tego specjalnie powolane sluzby miejskie i panstwowe i to na dodatek sowicie oplacane, jakby nie bylo z kieszeni podatnika. Z drugiej strony do czego potrzebna jest policja jezeli ta zawsze przyjezdza za pozno?
W normalnym kraju adwokaci zacieraliby juz rece azeby poslac miasto z torbami za niezapewnienie bezpieczenstwa ludziom w nim przebywajacym i narazenie na szwank ich zdrowia i zycia. Niedzielne wydarzenia w Gdyni obnazyly nieporadnosc sluzb i rzadzacych miastem.
Dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia kto zaczal. Znaczenie ma to, kto do tego dopuscil i na czas nie interweniowal.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
