Są sytuacje, których zwyczajnie nie chce się komentować. Tym bardziej, że mamy dziś w Krakowie wielkie wydarzenie, jakim jest poświęcenie gruntownie odnowionego głównego ołtarza w bazylice Bożego Ciała, będącej jedną z najpiękniejszych świątyń w Polsce, a być może i na świecie. Ołtarz ma 22 metry wysokości, czyli ok. siedem kondygnacji, co podaję nieco wbrew sobie, przykładając zwykłą ludzką miarę do spraw niemal boskich. Obiekt ten to jednocześnie absolutne arcydzieło, podobnie jak zdobiący go 7-metrowej wysokości obraz Tomasza Dolabelli przedstawiający Narodziny Chrystusa.
Dla byłego parafianina, który w takim właśnie miejscu przeżywał, pod okiem sympatycznego księdza Tadeusza Masłowskiego, przygotowania do I Komunii Świętej (szliśmy do niej w białych marynarkach i krótkich spodniach, wyglądając pierwszych sympatii, które miały na sobie suknie długie i trzymały w dłoniach lilie - moja miała bodaj na imię Ela), co dokumentuje żółknąca już, niestety, fotografia. Sylweta świątyni ze strzelistą dzwonnicą, wyrastającą w sercu katolickiego i zarazem żydowskiego Kazimierza, jest czymś najpiękniejszym, co można przechowywać w pamięci. Już się cieszę na widok radosnego ks. proboszcza Piotra Walczaka, który ma świadomość, że takie wydarzenie dane jest przeżywać kapłanom raz na wiele wieków.
Do napisania komentarza na temat najnowszego wyczynu polskich parlamentarzystów nie zachęca też zbliżająca się rocznica odzyskania Niepodległości, której chciałem poświęcić odrębne miejsce, związana jest bowiem ona z cudem pohańbienia zaborców, którego o dziwo nie odnotowała do tej pory ani polska, ani światowa historiografia. Tymczasem w miejsce spraw godnych, zasługujących na głęboką refleksję, uwagę zaprząta nam eksces przedstawicieli politycznego półświatka, którzy trochę w stylu lat 80. postanowili wykorzystać delegację zagraniczną jako rodzinną wycieczkę i przy okazji jeszcze przytulić parę groszy, być może na waciki dla małżonek.
Mam 100 proc. pewność, że ta gromadka, podążająca ochoczo do Madrytu na posiedzenia Rady Europy, była od dawna na celowniku koalicji i znajdujących się na jej usługach mediów. Pretekstu do rozpętania medialnej burzy dostarczyły małżonki samych polityków, które postanowiły skonsumować wniesiony na pokład samolotu alkohol i wszcząć burdę z personelem w jego obronie. Tak, wiem, światowa polityka pełna jest przykładów rozmaitych szantrap, które pogrążyły swoich mężów, ale nikt mi też nie powie, że połowice nie wystawiają świadectwa gustu małżonków.
Hofman, którego można było cenić jako młodego fightera, dość dobrze radzącego na przykład z Moniką Olejnik, zdołał równocześnie – zanim stworzył samemu coś rzeczywiście wartościowego i trwałego – ujawnić wszelkie cechy reprezentowanej przez siebie politycznej klasy próżniaczej czy to w postaci pożyczonego mercedesa GLK, czy też skłonności do obnoszenia się w smokingach zafundowanych mu z budżetu. Oczywiście ani on pierwszy, ani w tym przypadku ostatni. Podobne zamiłowanie znajdziemy na lewicy czy w politycznym centrum, choćby w postaci zegarków ministra Nowaka. Kilka lat temu zdumiało mnie zdjęcie szczerego demokraty Kwaśniewskiego na którym, opasany wstęgą jakiegoś orderu sunie on we fraku, wraz ze swą nadobną małżonką, w kierunku jasnej przyszłości otwierającej się przed postkomuchami w Brukseli.
Skąd więc takie oburzenie? Otóż uważam, że prawem lewicy, o czym wie każdy średnio inteligentny obserwator sceny politycznej, jest grabić i ogłupiać swoich wyborców (i dlatego tych złodziei trzeba dobrze pilnować), prawica zaś, jeśli stoi przy wartościach, takiego „komfortu” nie ma. Chyba, że pije, podróżuje za własne i grabi również na własną odpowiedzialność.
Zawsze kształtnie przystrzyżony łeb Hofmana niechybnie zatem zawiśnie nad kominkiem myśliwego. Z ilu luf dostał – trudno powiedzieć, więc możliwe, że każdy ze strzelców urwie z niego dla siebie po kępie włosów. Nie jest zresztą wykluczone, że zachowa ją sobie sam Pan Jaro Gdyby Hofman był mądrzejszy to, mając świadomość polowania z nagonką na posłów Prawa i Sprawiedliwości, maszerowałby pieszo do Santiago de Compostela miast planować głupie wypady samochodem.
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka