W godzinach wieczornych 12 maja miało miejsce połączone posiedzenie trzech komisji sejmowych: administracji i spraw wewnętrznych, regulaminowej i spraw poselskich oraz sprawiedliwości i praw człowieka.
Tematem posiedzenia komisji, zwołanego na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości była sprawa użycia siły przez służby mundurowe – Policję, Biuro Ochrony Rządu i Straż Miejską wobec osób zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim w pierwszą rocznicę katastrofy lotniczej w Smoleńsku 10 kwietnia 2011 r. i w dniu następnym oraz innych działań naruszających obowiązujące przepisy i standardy w demokratycznym państwie prawa. Głównym funkcjonariuszem, który tłumaczył i usprawiedliwiał działania służb bezpieczeństwa był szef Biura Ochrony Rządu, gen. brygady Marian Janicki. Jego wyjaśnienia, nie zgadzające się z faktami widocznymi także na zaprezentowanych nagraniach z kamer i monitoringu miejskiego, nie usatysfakcjonowały posłów wnioskodawców. Odnieśliśmy wręcz wrażenie, że Generał świadomie wprowadzał posłów w błąd, wybielając podległe mu służby.
Szef BOR twierdził, że w operacji „Goździk” w dniu 10 kwietnia nie uczestniczyli funkcjonariusze BOR po cywilnemu. Tymczasem podczas przejścia z kościoła seminaryjnego pod Pałac Prezydencki, w wolnej strefie między barierkami a ścianą budynku, natknąłem się na funkcjonariusza BOR, który kuksańcami łokcia w żebra starał się powstrzymać mój napór na kordon policji. Początkowo ów, jak mniemam funkcjonariusz w garniturze, był odwrócony do mnie bokiem i nie reagował na moje zapytania, dlaczego jest agresywny. Nie wiedziałem jeszcze wówczas, że może to być funkcjonariusz.
A jednak, gdy zostałem przepchnięty za niego, dostrzegłem na jego klapie znaczek BOR. Powiem więcej, działo się to przy samym Pałacu, w strefie zamkniętej, w której nie miał prawa być nikt poza funkcjonariuszami i w której znaleźli się tylko posłowie. To jak wytłumaczymy obecność tego mężczyzny w ciemnym garniturze? Gen. Janicki nie potrafił tego zrobić.
Szef BOR twierdził, że znajdująca się pod kościołem seminaryjnym strefa wydzielona była strefą ratowniczą, a w znajdujących się na jej obszarze namiotach znajdował się wyłącznie sprzęt medyczny i służby medyczne do jego obsługi. Tymczasem gdy zaczął rosnąć napór posłów na kordon policji, która nie chciała dopuścić przedstawicieli Narodu pod Pałac Prezydencki, właśnie z jednego z tych namiotów wybiegli kolejni funkcjonariusze, wcześniej ukryci tam przed wzrokiem uczestników uroczystości, by wzmocnić pękający kordon funkcjonariuszy, który i tak po chwili rozleciał się jak domek z kart. Czy ci funkcjonariusze pełnili także zadania służb medycznych? Wątpię.
Poza kilkoma posłami PiS, których wpuszczono do siedziby Prezydenta RP, by przeszli złożyć wieniec na placu przed Pałacem Prezydenckim (nagranie z kamer pokazało, że było ich 7, gdy gen. Janicki twierdził, że aż 14, zaś Kancelaria Prezydenta twierdzi, że była zgoda na wpuszczenie 10) generalnie posłowie nie byli wpuszczani pod Pałac do wydzielonej barierkami strefy „zero”. Na nagraniu pokazano, jak przedstawiciele Narodu muszą skakać przez barierki i przepychać się z funkcjonariuszami, by dostać się pod siedzibę głowy państwa.
Fakt, iż mówili, że są posłami i pokazywali legitymacje poselskie, nie miał dla funkcjonariuszy żadnego znaczenia. Gdy gen. Janicki zaprezentował fragment nagrania, na którym funkcjonariusze wpuścili przy barierkach kilku posłów PiS za okazaniem przez nich legitymacji, poseł Andrzej Dera wykazał, że było to mniej więcej pół godziny od chwili, gdy przedarli się przez barierki i kordon pierwsi posłowie PiS. Zatem być może pod wpływem faktu, że i tak nie powstrzymano posłów, zmieniono rozkaz w tej sprawie, ale początkowo był on wyraźny: nie wpuszczać za barierki nikogo, w tym posłów. A że tak musiało być, świadczy krótka rozmowa, którą później przeprowadziłem ze starszym wiekiem funkcjonariuszem, zapewne oficerem, który osobiście blokował moje wejście.
Gdy go zapytałem, dlaczego to robił, odpowiedział: „Gdyby to ode mnie zależało, to bym pana wpuścił, ale miałem rozkaz”. A zatem był rozkaz nie wpuszczania posłów czy go nie było? Jeśli funkcjonariusze mieli polecenie wpuszczać wszystkich posłów pod Pałac, dlaczego tego nie robili? W związku z tym czy funkcjonariusze blokując posłów działali wbrew poleceniom przełożonych i czy będą wobec nich wyciągnięte konsekwencje służbowe z tego tytułu? Wątpię. W tej sprawie na odległość pachnie kłamstwem.
I ostatnia kwestia, która mnie nurtuje, a która może świadczyć o kłamstwie gen. Janickiego. Kilka dni po uroczystościach rocznicowych w TVN24 były wyemitowane nagrania z zajść pod Pałacem Prezydenckim, na których było widać posłów skaczących przez barierki. Dokładnie pamiętam funkcjonariusza z kamerą, który filmował zmagania posłów z policją w strefie „zero”.
Na poje pytanie, czy jest to standardowe działanie, że przekazuje się (może sprzedaje?) nagrania operacyjne stacji komercyjnej, gen. Janicki zapewnił posłów, że żadnych nagrań nie przekazano i że pewnie TVN24 filmowało wszystko z podestu dla dziennikarzy. Tylko że nagranie było robione z bardzo bliskiej odległości, od strony Pałacu Prezydenckiego, gdzie dziennikarze nie mieli dostępu. Zatem jeśli nie przekazano (odpłatnie?) nagrania stacji komercyjnej, to jak wyciekła ona z policji (lub BOR) do TVN24? Mam nadzieję, że służby to już sobie wyjaśnią, bo byłby to bardzo niepokojący sygnał, gdyby nagrania operacyjne polskich służb odpowiadających za bezpieczeństwo państwa w sposób tajemniczy trafiały do telewizji i były emitowane bez wiedzy i zgody dysponentów tych nagrań.
Jedno jest pewne, wątpliwości i zastrzeżenia, które posłowie PiS mieli przed posiedzeniem połączonych komisji (a było ich o wiele więcej), pozostają nie rozwiane. Naszym zdanie wystawienie barierek tworzących tak dużą strefę „zero”, gdy demonstracja była pokojowa, oraz demonstracyjne, a wręcz brutalne działania Policji, funkcjonariuszy BOR i Straży Miejskiej (m.in. pobicie dziennikarza w dniu następnym przez Straż Miejską) mają znamiona prowokacji i działania służb na polityczne zamówienie.
Poseł Artur Górski (PiS)
Inne tematy w dziale Polityka