Bartek P. Bartek P.
55
BLOG

Szwadrony śmierci

Bartek P. Bartek P. Kultura Obserwuj notkę 1

Koszulkę z takim napisem miał mój dzisiejszy nieoczekiwany rozmówca. Wracałem właśnie z międzyuczelnianego turnieju piłki nożnej, w którym odpadliśmy w ćwierćfinale z najlepszą drużyna turnieju przegrywając 2:0. Przed rozejściem się poszliśmy jeszcze na piwo, które miało nam osłodzić gorycz porażki. Można powiedzieć, że piwna gorycz doskonale się do tego nadaje. W umiarkowanych ilościach oczywiście.

Dość wyluzowany wsiadłem do autobusu z zamiarem przeczytania paru artykułów we "Wprost". Szybko jednak odłożyłem gazetę, bo pojawiła się okazja, której nie wypadało przepuścić. Jeszcze na stacji PKS Częstochowa wsiadł do autobusu jegomość trochę bardziej wyluzowany niż ja. Obcięty na zapałkę, w koszulce z tytułowym napisem, z adnotacją: "Gotowi na śmierć". Plus jeszcze jakieś słowa o bramach piekła. Pomyślałem, że mam do czynienia z jakimś skinem, czy innym niezbyt optymistycznie nastawionym do ludzi elementem. Najpierw zapytał o moją koszulkę z logo Juventusu. Nie wiedząc, czy ma jakieś niecne zamiary odpowiedziałem na jego pytanie: "Tak, to mój klub". Dumnie odpowiedział, że on jest rosso-nero. Po czym wymieniliśmy całkiem szczery uścisk dłoni.

Po tym jak się przysiadł do mnie zaproponował od razu łyka gorzałki, którą miał w swojej piersiówce. Grzecznie odmówiłem, ale nie zamknąłem się w sobie. Wtedy pochwalił się, że właśnie wraca z Iraku, a konkretniej z wojskowego lotniska Kraków-Balice, 2700 km od Iraku.

To była jego czwarta misja. Jak sam na początku powiedział: "pokojowa". Gdy stwierdziłem, że ciężko jest nazwać takie wyjazdy pokojowymi, zmienił oficjalną nazwę na z góry zresztą przyjętą, czyli misję stabilizacyjną. Choć widziałem, że chciał tak naprawdę powiedzieć, że w gruncie rzeczy był na wojnie. Pierwszy raz pojechał na wzgórza Golan, kolejne trzy wyjazdy to Diwanija. Naszą rozmowę skupiliśmy na kwestiach Irackich. Chciałem go zapytać o wiele spraw, ale starszy kapral szybko się rozpędzał mówił czasem dużo, ale mało konkretnie. Oddawał głównie swoje emocje. Widać było, że chce się wygadać przed kimś neutralnym.

Zaraz po powrocie musiał odbyć testy psychologiczne w Krakowie, a teraz podąża właśnie do swojej jednostki w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie musi jako osoba mająca pod sobą 80 żołnierzy zdać relację z sprzętu, który był używany przez żołnierzy przez ostanie sześć miesięcy. Koło swojego rodzinnego domu tylko przejedzie w drodze do jednostki, bo tam najpierw musi się udać.

"Gotowi na śmierć" to nie były tylko puste słowa. On naprawdę to czuł. Z pasją wyrażał się o swojej jednostce http://www.kawaleria.pl/. Miał wielki szacunek do prezydenta jako zwierzchnika sił zbrojnych, mniejszy do ministra obrony, najmniejszy zaś do "dziwnych ustaw", które są wydawane na potrzeby naszej misji.

Uważa, że Irakijczycy są w stanie przejąć po jakimś czasie samodzielnie władzę (jego określenie to "samowładza"), posiadając jednostki wojsk, które miałyby szanse na utrzymanie w ryzach buntowników. A przynajmniej rozprawianie się z nimi. Twierdzi jednak, że jego zdaniem amerykanie nie myślą nawet o wycofaniu swoich wojsk z Iraku, ponieważ zbytnio są zafrapowani swoim własnym interesem i baryłkami ropy. USA przecież jest liderem jeśli chodzi o roczne zużycie tego surowca. Według danych "Wprost"(w tysiącach): USA 20 730 baryłek dziennie, Chiny 6534, Japonia 5578, a np. Polska 445,7. To pokazuje dlaczego Amerykanom bardziej zależy na Iraku, niż Polakom. Proporcjonalnie do ilości potrzebnych baryłek z czarnym złotem. Według starszego kaprala mimo zapowiedzi polskiego rządu o wycofaniu naszego kontyngentu z Iraku do rzeczywistego wycofania nie dojdzie. Wiem, wiem, że to tylko starszy kapral, ale pytałem, a on odpowiadał.

Mój nieoczekiwany rozmówca opowiadał mi o przykrym wypadku do jakiego doszło podczas eskortowania jakiegoś konwoju, kiedy to ostrzelano podejrzany samochód, w którym jak się później okazało siedziała ciężarna kobieta. Wydało mi się to tym bardziej smutne po wczorajszej wiadomości o Polce, która wybrała zdrowie (lub nawet życie) swojego nienarodzonego dziecka, zamiast swojego. Pisał o tym wczoraj m.in. Adam@Tezeusz. Zresztą, mój rozmówca też miał w oczach żal z powodu śmierci tej kobiety. Mówił wszakże, że w Iraku każdy może być zamachowcem samobójcą.

Słów kilka poświęciliśmy polskim żołnierzom, którzy ostatnio zginęli w Iraku. Otóż dwie ostatnie osoby, które poległy na irackiej ziemi podlegały właśnie starszemu kapralowi. Obydwaj to byli ponoć świetni żołnierze i dobrzy ludzie. Pierwszy z nich zdecydował się na wyjazd do Iraku, by zarobić na swój ślub...

Jedzenie na jednostce było przygotowywane przez polskich polowych kucharzy. Ponoć, gy Polacy musieli jeść potrawy przyrządzane przez Brytyjczyków wszyscy tracili humor już przed zjedzeniem posiłku. Jeżeli chodzi o zakwaterowanie i sprawy socjalne to wszystko było na swoim miejscu, dobrze zorganizowane. Cieszył się bardzo z możliwości gry w piłkę na normalnej trawiastej nawierzchni, choć słońce nie było niewątpliwie przyjacielem tej popularnej rozrywki. Zawsze można było schronić się w siłowni, która została przez niego oceniona na +5. pod wrażeniem był również sprzętu i fachowości wojsk koalicjantów. Szczególnie brytyjskich.

Gdy się z nim żegnałem, powiedział mi, że przy następnym spotkaniu da mi beret żołnierski, a ja pomyślałem w duchu, że pewnie trudno będzie się tak przypadkiem znów spotkać i pewnie już nam się w autobusie tak porozmawiać nie uda.

Gdy wysiadłem z autobusu przypomniałem sobie, że już kiedyś się spotkaliśmy. Co ciekawe, również w autobusie, tylko jadącym w przeciwną stronę. Wracał wtedy z przepustki, a ja dosiałem się i zacząłem czytać "Piłkę Nożną". Rozmowę zaczął podobnie. Powiedział, że jest fanem Milanu, ja mu odpowiedziałem i tak zaczęliśmy rozmowę. To było chyba dwa lata temu. Żałowałem dzisiaj, że o tamtym spotkaniu przypomniałem sobie dopiero po tym, jak on już odjeżdżał.

Zresztą, czy żołnierze "Szwadronów śmierci" pamiętają rozmowy ze zwykłymi, szarymi obywatelami, których w podróżach odbywają pewnie wiele?

Bartek P.
O mnie Bartek P.

Sangwinik. Optymista. Z zamiłowaniem do piłkarskich doświadczeń, sympatyk gitarowych solówek, rosyjskich kryminałów i codziennych newsów o blaskach i cieniach demokracji. Podobno szybko się uczy. Zrażony do socrealistycznej architektury i mentalności. W polityce i życiu oprócz powszednich oczywistych obrzydliwości nie cierpi, gdy ktoś zakłada z góry, że posiada monopol na prawdę. "To nieprawda, że wszyscy politycy to złodzieje. Zawsze są tacy, którzy mniej nakłamią, mniej nakradną i w konsekwencji mniej rozczarują. Jeśli chodzisz głosować, masz prawo głośno wytykać im wszystkie błędy. Jeśli nie bierzesz udziału w wyborach, powinieneś milczeć." - nie żaden filozof, a Bogdan Rymanowski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura