Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
5917
BLOG

Smoleńsk: tajemnica ocalonych

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 21

Marszałek Komorowski planował na początku kwietnia 2010 r. oddzielny lot na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Nie chciał lecieć 10 kwietnia z prezydentem Kaczyńskim Tu-154M 101. Nie poleciał też tupolewem 7 kwietnia z premierem Tuskiem. Z jakiego powodu? Jest jakaś tajemnica w organizacji trzech wizyt państwowych z okazji tej samej rocznicy.

MSZ, Kancelaria Sejmu i Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziały na pytania „GP” w sprawie planowanej wizyty marszałka Komorowskiego. Nie wiemy więc, jeśli lot zaplanowano, kiedy miał się odbyć i dlaczego nie doszedł do skutku. Dlaczego ówczesny marszałek polskiego parlamentu nie chciał lecieć ani z prezydentem, ani z premierem Tu-154M 101?

Jedna rocznica, trzy wizyty

Według naszych informacji, Departament Wschodni MSZ w piśmie z 28 stycznia 2010 r. informował: „W związku z planowanymi obchodami 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej, Departament Wschodni przekazuje w załączeniu kopie pism z Kancelarii Prezydenta RP i Kancelarii Sejmu RP, dotyczące planowanego udziału Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w uroczystościach w Katyniu oraz wizyty Marszałka Sejmu RP Pana Bronisława Komorowskiego w Ostaszkowie i Miednoje”.

W tym samym czasie Kancelaria Sejmu zawiadamiała ambasadora RP w Moskwie, Jerzego Bahra: „Informuję, że na początku kwietnia br. w związku z obchodami 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej planowana jest wizyta Marszałka Sejmu RP Bronisława Komorowskiego w Ostaszkowie i Miednoje”.

Byłaby to więc już trzecia wizyta najwyższych władz państwa polskiego na uroczystości w związku z tą samą rocznicą. Jest w organizacji tych trzech wizyt jakaś tajemnica i trudna do zrozumienia, bez znajomości właściwego klucza, logika.

Nie chodzi tylko o to, że organizowano trzy delegacje władz państwowych na obchody tej samej rocznicy. Także zmieniające się w ostatniej chwili składy, zwłaszcza delegacji towarzyszącej prezydentowi, wycofywanie się niektórych osób wydaje się dziwne. Zastanawia również, że marszałek Sejmu i marszałek Senatu nie polecieli z prezydentem RP na tak ważną dla Polaków uroczystość.

Na czym polegać miał ten rzekomy „bizantyjski” orszak, jak określił delegację patriotów towarzyszącą Lechowi Kaczyńskiemu marszałek Komorowski.

Zrezygnował na prośbę Tuska

Skład delegacji z prezydentem Kaczyńskim docierał się do ostatniej chwili. Niektóre osoby z listy PO, jak Grzegorz Schetyna, Bogdan Klich, Rafał Grupiński (wszyscy PO) – niespodziewanie zrezygnowali z wylotu z prezydentem.

Parlamentarzyści PO, Grzegorz Schetyna (ówczesny szef klubu parlamentarnego PO) i jego zastępca Rafał Grupiński, sami wcześniej zgłosili chęć udziału w delegacji z prezydentem 10 kwietnia. Pisał o tym w swoim piśmie do Lecha Kaczyńskiego 2 marca 2010 r. marszałek Bronisław Komorowski: „Kluby parlamentarne zgłosiły zainteresowanie udziałem w uroczystościach (…). Proszę o umożliwienie posłom skorzystania z wolnych miejsc w samolocie” – napisał Komorowski. Kancelaria Prezydenta odpowiedziała, że udostępni 12 miejsc w samolocie dla przedstawicieli parlamentu, po trzy dla każdego klubu. Kancelaria Sejmu przesłała wówczas gotową listę chętnych, na której znajdowali się właśnie m.in. Grzegorz Schetyna i Rafał Grupiński. Potem obaj politycy Platformy zrezygnowali z tego lotu. Grzegorz Schetyna (PO) oddał miejsce na liście prezydenckiej delegacji Grzegorzowi Dolniakowi (PO). Potem Schetyna tłumaczył w mediach, że premier prosił go, by leciał razem z nim z delegacją rządową. Z PO, oprócz Grzegorza Dolniaka, zostali desygnowani do lotu z prezydentem Sebastian Karpiniuk i Arkadiusz Rybicki.

Dziwne tłumaczenie ministra Klicha

Jeszcze bardzie zastanawiające było wycofanie się w ostatniej chwili z delegacji 10 kwietnia 2010 r. ówczesnego ministra obrony, Bogdana Klicha. Klich, jak potem mówił, musiał odwiedzić w szpitalu w Krakowie chorą mamę. Nieobecność w Katyniu 10 kwietnia zarzucił kilka miesięcy później ministrowi obrony z mównicy sejmowej Antoni Macierewicz: – To pan podjął decyzję polecającą wszystkim dowódcom sił zbrojnych polecieć do Smoleńska i dopisał pan „bo ja się też tam wybieram”. Oni polecieli, ale pan się nie wybrał – mówił Macierewicz.

– Pan doskonale wie, że powodem mojej nieobecności w feralnym locie do Smoleńska była choroba mojej matki – odpowiedział z mównicy Bogdan Klich.

Minister tłumaczył, że zaraz po weekendzie jego mama miała mieć poważną operację i że ostatni raz przed operacją widział ją w piątek.
Skoro minister widział matkę w piątek, mógł w sobotę polecieć do Smoleńska, dopełniając tym obietnicy złożonej generałom. Nie poleciał.

Z Krakowa dotarła do nas niepotwierdzona informacja, że minister Klich zamiast polecieć w sobotę do Katynia, oglądał mieszkanie, które zamierzał kupić w Krakowie. Zapytaliśmy o to ówczesnego ministra: „Czy 9 lub 10 kwietnia 2010 r. prowadził Pan w Krakowie rozmowy, odbywał spotkania dotyczące kupna lub wynajmu mieszkania poprzez agencję Nieruchomości Królewska 11 S.C. Małgorzata Bobola i Elżbieta Guzik? Jeśli tak, czy było to 9 czy 10 kwietnia i czy oglądał Pan w tym dniu proponowane mieszkanie lub mieszkania?”.

Zamiast odpowiedzi ministra, otrzymaliśmy z Ministerstwa Obrony Narodowej oświadczenie agencji nieruchomości.

Zdziwiło nas to, chodziło o proste zapewnienie samego ministra, gdyż do agencji możemy zwrócić się bezpośrednio. Napisaliśmy więc jeszcze raz do ministra: „Czy może Pan Minister w 100 proc. z całkowitym przekonaniem zapewnić, że w sobotę 10 kwietnia 2010 r. nie oglądał Pan mieszkania w Krakowie? Jak wiemy z naszych źródeł, Pan Minister z uwagi na brak czasu mógł jedynie w soboty oglądać mieszkania, które Pana interesowały i robił Pan to. Zależy nam na jednoznacznej odpowiedzi, jeśli Pan Minister oczywiście pamięta to dokładnie”.

Dostaliśmy odpowiedź MON: „Informuję, że zgodnie z oświadczeniem krakowskiej agencji nieruchomości minister B. Klich 10 kwietnia ub. roku nie oglądał żadnych mieszkań. (…) J. Sejmej Rzecznik MON”.

Minister ponownie nie odpowiedział wprost na nasze pytanie, a rzecznik MON użył sformułowania „zgodnie z oświadczeniem krakowskiej agencji nieruchomości”, co nie tylko nie rozwiało naszych wątpliwości, ale je zwiększyło. Z jakichś powodów Bogdan Klich nie chciał odpowiedzieć jednoznacznie na nasze pytanie, choć mógł w ten sposób przeciąć wszelkie podejrzenia.

Szczęśliwie ocaleni

Obok m.in. Jarosława Kaczyńskiego, który nie poleciał 10 kwietnia 2010 r., ponieważ musiał opiekować się chorą mamą (jego miejsce zajął poseł PiS, Zbigniew Wassermann) z prezydencką delegacją nie polecieli: ambasador RP w Federacji Rosyjskiej, Jerzy Bahr, który był wymieniony w pierwotnym składzie uczestników, Grzegorz Schetyna, Rafał Grupiński, naczelny rabin RP Michael Schuldrich. Swoje uczestnictwo w locie 10 kwietnia wycofał też Stanisław Żelichowski, szef Klubu Parlamentarnego PSL. Żelichowski odstąpił miejsce w samolocie dwa razy. Najpierw Leszkowi Deptule, posłowi z Podkarpacia, który bardzo chciał być w Katyniu. Ale okazało się, że dla Żelichowskiego znajdzie się miejsce wolne. Żelichowski odstąpił je posłowi Wiesławowi Wodzie, który, żeby lecieć do Katynia, wyszedł na własne ryzyko ze szpitala.

Zapytaliśmy posła Żelichowskiego o okoliczności tej zamiany.

– Nie chcę mówić na ten temat. To bolesne dla mnie, dla rodzin, to jeszcze bardzo świeża rana. Nie chcę dywagować, że ja mógłbym przeżyć, a ktoś zginął – mówi „GP” poseł Żelichowski.

– Oddał pan miejsce panu posłowi Deptule, a potem posłowi Wodzie… – przypominamy.

– No właśnie, to naprawdę dla mnie bolesne, bardzo ciężko mi o tym rozmawiać, proszę wybaczyć – mówi nam poseł PSL.

Do Smoleńska miał też lecieć szef BOR gen. Marian Janicki. Niedługo przed lotem postanowił jednak, że zamiast niego z prezydentem uda się ppłk Jarosław Florczak. Oficjalną przyczyną rezygnacji Janickiego z lotu był planowany wylot (11 kwietnia 2010 r.) do USA w celach służbowych.

Jedni walczyli o miejsca, inni je oddawali. Los zdecydował, że niektórzy ocaleli. Zrezygnował z lotu 10 kwietnia Tadeusz Iwiński (SLD), Zofia Kruszyńska-Gust z Kancelarii Prezydenta, Adam Macedoński, założyciel KPN – z powodu stanu zdrowia, zrezygnowali Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, który wraz z dwojgiem współpracowników oddał miejsca na rzecz przedstawicieli Rodzin Katyńskich.

Zrezygnowali z lotu Bogusław Sonik, europoseł, Mieczysław Gil, poseł, przewodniczący Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, Paweł Kowal, europoseł, Arkadiusz Mularczyk (PiS). Zamiast samolotem, pojechał do Katynia pociągiem zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP, Jacek Sasin, który oddał miejsce Katarzynie Doraczyńskiej – wicedyrektor gabinetu szefa Kancelarii Prezydenta, która miała jechać pociągiem, ale nie chciała zostawiać córeczki na dwa dni.

Putin ważniejszy od ofiar

Zastanawiające było nie tylko rozbicie delegacji do Katynia na dwie (a jak się okazało, prawdopodobnie trzy) wizyty. Szef kancelarii premiera Tomasz Arabski wypowiadając się na ten temat powiedział: „Nie ma rozbicia uroczystości. Jest jedna uroczystość organizowana przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i jest jedna wizyta bilateralna premiera polskiego rządu na zaproszenie premiera rządu rosyjskiego 7 kwietnia, podczas której dojdzie do spotkania bilateralnego Tuska i Putina i dyskusji na temat spraw bieżących”.

Katyń to miejsce masowego mordu na polskich jeńcach wojennych i oddanie hołdu powinno być celem Polaków, a nie dyskusje tego samego dnia na „temat spraw bieżących”. Dziwi więc, dlaczego wiele znanych postaci życia publicznego wybrało wizytę bilateralną, a nie specjalnie zorganizowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (przypominamy: to ROPWiM, a nie prezydent RP, była organizatorem wizyty 10 kwietnia) uroczystości w celu upamiętnienia rocznicy mordu? Jakie były ich motywy lub też – kto ich nakłonił, by nie lecieli 10 kwietnia, lecz trzy dni wcześniej?

Na wizytę bilateralną, a nie uroczyste obchody zdecydowali się m.in. Lech Wałęsa – były prezydent RP, Tadeusz Mazowiecki – były premier, Michael J. Schudrich – Naczelny Rabin Polski, Andrzej Wajda – reżyser, prof. Norman Davies – historyk.

Elita stłoczona w tupolewie

Zapytaliśmy Kancelarię Sejmu, ile osób i jakie konkretnie, pierwotnie zadeklarowało chęć uczestnictwa w wizycie razem z premierem 7 kwietnia i czy jakieś osoby z tej listy zrezygnowały z uczestnictwa i jaki był ostateczny skład delegacji 7 kwietnia 2010 r. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Według naszych informacji, 7 kwietnia Tu-154M 101 poleciało z premierem 77 osób (10 kwietnia z prezydentem – 95). Oprócz delegacji towarzyszącej premierowi, która podróżowała tupolewem, poleciały jeszcze trzy samoloty: CASA, która zabrała asystę honorową Wojska Polskiego, Jak-40, którym poleciała polsko-rosyjska Grupa ds. Trudnych, i CASA, którą polecieli dziennikarze.

Podstawowe pytania, jakie nasuwają się w sprawie organizacji obu wizyt, to: dlaczego w Tu-154M 101 z prezydentem stłoczono cały skład delegacji patriotyczno-niepodległościowej i generalicję z nadania PiS oraz dlaczego poleciał dodatkowo tylko jeden samolot – Jak-40, który zabrał dziennikarzy? Dlaczego nie zapewniono samolotu rezerwowego, jak nakazuje instrukcja HEAD, ani nie podstawiono samolotu CASA dla generalicji, mimo tragicznego doświadczenia z 2008 r. spod Mirosławca, gdy zginął kwiat dowódców lotnictwa wojskowego? Dlaczego ulokowano generałów, prezydenta i ministrów prezydenckich w jednym samolocie?

– Wszyscy chcieli lecieć. O miejsca w samolocie prezydenckim ludzie aktywnie walczyli – twierdził w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Jak zdradził, zabiegało o to u niego kilkudziesięciu senatorów.

W tupolewie 7 kwietnia było kilkadziesiąt wolnych miejsc. O miejsca w locie 10 kwietnia toczyła się walka. Tak jakby zły los chciał, by 10 kwietnia wszyscy najważniejsi – elita patriotyczno-niepodległościowa – polecieli jedną maszyną.

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka