Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
619
BLOG

UE–Polska–b. ZSRS. Moskiewski wymiar prezydencji

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 4

Miało być „nowe otwarcie”, było „wielkie zamknięcie”. Procesu rozszerzania europejskiej demokracji na Wschód. Białoruś i Ukraina w objęciach Moskwy. Kompromitacja na szczycie Partnerstwa Wschodniego. Brak postępu ws. Mołdawii. Kaukaska amnezja. Wychodzi na to, że jedyny konkret to otwarcie granicy z Rosją. Tak w skrócie wygląda bilans „wschodniego wymiaru” polskiej prezydencji w UE

Polityce wschodniej obecnego rządu od początku przyświeca motto „Po pierwsze Moskwa”. Sikorski porzucił obowiązującą po 1989 r., niezależnie od rządzącej koalicji, zasadę wspierania krajów położonych między nami a Rosją, czy szerzej, byłych republik sowieckich, wciąż zagrożonych ekspansją Moskwy. Oczywiście, nie oznacza to pełnego wycofania się Polski z obszaru wschodniego. Sikorski i na tym odcinku szczególnie widoczny Komorowski działają, przestrzegając zasady nienaruszalności wpływów i interesów Rosji.

Widać ciekawą zależność. Im gorsze relacje danego kraju z Moskwą, tym chłodniejszy do niego stosunek Warszawy. Im bliższy sojusznik Rosji, tym większa przyjaźń z polską ekipą rządzącą. Wystarczy spojrzeć na politykę Sikorskiego–Tuska–Komorowskiego wobec Litwy czy Gruzji z jednej strony i Ukrainy (Janukowycza) czy Armenii z drugiej. Wyjątkiem jest Białoruś, ale to akurat wynika ze specyficznej polityki Kremla wobec Łukaszenki.

O wschodniej doktrynie Sikorskiego et consortes – antyjagiellońskiej (ale zarazem niepiastowskiej, wbrew temu, co obiecał swego czasu w osławionym artykule) – pisaliśmy na łamach „Gazety Polskiej” wielokrotnie. Wydawało się, że więcej popsuć się nie da. A jednak.

Priorytet, który zniknął

31 maja 2011 r. Rada Ministrów przyjęła „Program 6-miesięczny polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej w II połowie 2011 r.”. Rząd miał się skupić na trzech podstawowych priorytetach. Jeden z nich, kryjący się pod hasłem „Europa korzystająca na otwartości”, krył w sobie wschodni program przewodnictwa w UE. „Rolą polskiej prezydencji będzie także dbanie o to, by Europa nie straciła z oczu swoich wschodnich sąsiadów. Polska prezydencja chce, by w ramach Partnerstwa Wschodniego postępował proces zawierania umów stowarzyszeniowych i tworzenia stref wolnego handlu (chodzi m.in. o finalizację lub znaczący postęp w negocjacjach z Ukrainą i Mołdawią). Polska prezydencja będzie też dążyć do postępu w negocjacjach o liberalizacji wizowej” – można było przeczytać w programie prezydencji. Zwieńczeniem tej polityki miał być wrześniowy szczyt Partnerstwa Wschodniego „z udziałem szefów państw oraz rządów wszystkich państw członkowskich i partnerskich”, na którym zapaść miały „kluczowe decyzje polityczne w tym kierunku”.

Oczywiście, nie zapomniano o głównym partnerze na Wschodzie. „Rząd ma też nadzieję, że uda się ustanowić nowe ramy współpracy między UE a Rosją. Chodzi o wspieranie działań służących podpisaniu nowego porozumienia z Rosją oraz rozwijanie unijno-rosyjskiego Partnerstwa na rzecz Modernizacji” – zapowiadał program prezydencji. Jednym z konkretnych osiągnięć na tej płaszczyźnie miało być ułatwienie wjazdu na teren Unii mieszkańcom obwodu kaliningradzkiego. Już na miesiąc przed objęciem przez Polskę prezydencji wiceszef MSWiA Piotr Stachańczyk deklarował w nadbałtyckim kurorcie Zielenogradsk, że „porozumienie o małym ruchu granicznym między Polską a Rosją będzie podpisane do końca bieżącego roku”.

Plany prezydencji były więc sprecyzowane. Do tego dochodził urzędowy optymizm rządu, a nade wszystko polityczne kalkulacje – osiągnięcia w ramach Partnerstwa Wschodniego miały być jednym z argumentów PO w kampanii wyborczej. Nie przypadkiem kalendarz ustalono tak, by szczyt odbył się tuż przed wyborami.

Sześć miesięcy później Donald Tusk podsumował w Parlamencie Europejskim prezydencję. Ale nie usłyszeliśmy, co udało się zrobić na „odcinku wschodnim”. „Nie będę wymieniał tego wszystkiego, co zrobiliśmy przez te sześć miesięcy” – mówił premier, który usłyszał „wiele ciepłych słów w ostatnich dniach na temat naszego zaangażowania i skutecznego działania”. „Czy to była praca nad tzw. sześciopakiem, czy nad akcesją Chorwacji, czy Partnerstwem Wschodnim, czy nad bezpieczeństwem energetycznym, czy innymi aktami legislacyjnymi” – wymienił jednym tchem Tusk. I tyle. O „wschodnim” priorytecie raptem dwa słowa. Bo i nie było się czym chwalić.

Porażka goni porażkę

Kluczem do sukcesu Europy na wschód od Unii jest zbliżenie z Ukrainą. Tymczasem za polskiej prezydencji władza Janukowycza nadal się degenerowała, oddalając od europejskich standardów ku putinizmowi. Ukraiński prezydent zwodził unijnych partnerów w sprawie uwięzionej Tymoszenko i w końcu Bruksela nie miała wyjścia – nie doszło do uroczystego parafowania umowy stowarzyszeniowej na szczycie UE–Ukraina 19 grudnia.

Kijów zbliża się za to do zdominowanej przez Moskwę Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej. Wielokrotne spotkania Komorowskiego z Janukowyczem nie zbliżyły Kijowa do Europy. Podobnie wizyta Sikorskiego na meczu w Doniecku na zaproszenie największego oligarchy ukraińskiego Rinata Achmetowa. Sikorski ze szwedzkim szefem MSZ Bildtem załatwił na Ukrainie tyle, co rok wcześniej z Westerwelle na Białorusi. Czyli nic.

Drugim, obok Ukrainy, najbardziej zaawansowanym w rozmowach z UE krajem Partnerstwa Wschodniego jest Mołdawia. I w tym wypadku w ostatnim półroczu nie było postępu. Polska prezydencja nie pomogła też w rozwiązaniu kryzysu politycznego w Mołdawii. Wszystko zmierza ku czwartym w ciągu trzech lat wyborom, a Naddniestrze wciąż pozostaje nierozwiązanym problemem. Ciosem zarówno dla Mołdawii, jak i dla Kijowa były niekorzystne raporty Komisji Europejskiej, oceniające osiągnięcia w wypełnianiu pierwszej fazy unijnych Planów Działania na rzecz Liberalizacji Wizowej. Warszawa zabiegała, by na wrześniowym szczycie zaoferować krajom PW perspektywę zniesienia wiz do UE, po spełnieniu warunków, pełną integrację gospodarczą, a także perspektywę członkostwa w Unii. Jednak główni gracze europejscy, z Paryżem i Berlinem na czele, utrącili najważniejsze polskie postulaty.

Szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie (29–30 września) zakończył się porażką. Paryż przysłał premiera Fillona, a nie prezydenta Sarkozy'ego, Londyn zaś – wicepremiera Clegga, a nie premiera Camerona. Łukaszenka ograł Sikorskiego – drugiego dnia mówiono tylko o bojkocie spotkania przez Białoruś. Ciosem dla gospodarzy było to, że wschodni partnerzy nie podpisali się pod oddzielną deklaracją potępiającą reżim w Mińsku. A Janukowycz nadal kręcił ws. Tymoszenko, łudząc Unię, że zależy mu na umowie stowarzyszeniowej. Premier Francji zdecydowanie sprzeciwił się, żeby w ogóle dyskutować o szansach Ukrainy i Gruzji na przyszłe członkostwo w UE.

Stosunki Unii z Białorusią pozostały zamrożone. Kompromitujące dla polskiego rządu było ostre krytykowanie Mińska przy jednoczesnych przypadkach pomocy w niszczeniu przeciwników Łukaszenki. Aleś Bialacki, działacz praw człowieka, został skazany na 4,5 roku kolonii karnej, w dużej mierze dzięki dokumentom dostarczonym przez polską prokuraturę. Nie można też nie zauważyć, że to właśnie za polskiej prezydencji Łukaszenka uczynił dwa kroki, które ostatecznie wepchnęły Białoruś w objęcia Moskwy: podpisał deklarację o integracji z Rosją i Kazachstanem w ramach przyszłej Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej oraz zawarł pakiet umów gospodarczych, m.in. oddając Gazpromowi pełną kontrolę nad gazociągami białoruskimi w zamian za tańszy surowiec.

Bliżej Rosji

Jedną zapowiedź rządowi udało się spełnić. 14 grudnia 2011 r. w Moskwie Sikorski i Siergej Ławrow podpisali porozumienie o ruchu bezwizowym między Polską a obwodem kaliningradzkim. Szef rosyjskiego MSZ nie krył nadziei, że to wstęp do ruchu bezwizowego z całą Unią.

Otwarcie polskiej granicy dla rosyjskiej mafii i fali nielegalnych imigrantów z krajów trzecich (przez Rosję przetacza się ich z Azji cała masa) to, zdaniem Sikorskiego, „jedno z osiągnięć polskiej prezydencji”.

Wcześniej, w listopadzie, polski minister wraz z niemieckim partnerem postanowili uspokoić europejskich kolegów zaniepokojonych zapowiedzią powrotu na Kreml Putina. „Chociaż ogłoszona wymiana stanowisk (...) nie jest zachęcająca, musimy utrzymać kurs intensyfikacji stosunków UE–Rosja i przezwyciężyć polityczny i gospodarczy letarg” – napisali Sikorski i Westerwelle w liście do szefowej dyplomacji Unii Catherine Ashton.

Rosyjscy publicyści komentując wyniki wyborów w Polsce, zwracali uwagę na to, że po wygranej PO stosunki nie tylko zachowają dobrą dynamikę, ale na pewno zdecydowanie się poprawią, gdy Putin wróci na Kreml. Podkreślano bowiem, że Miedwiediew nie rozumie Europy Wschodniej, a zwłaszcza Polski, w przeciwieństwie do Putina, który jest autorem „normalizacji” relacji z Warszawą.

Antoni Rybczyński

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka