Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
593
BLOG

Za wolność waszą i naszą

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 3

Kiedy kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński wypowiedział słynne zdanie o tym, że „chciałby, aby Warszawa była kiedyś drugim Budapesztem”, zewsząd uderzyły w niego gromy krytyki. Kilka tysięcy Polaków biorących udział w Wielkim Wyjeździe na Węgry bez wątpienia chciałoby, aby słowa prezesa PiS spełniły się jak najszybciej

„Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody,/ Serca zemdlałe ocucą – pieśń z oczu zgarną narody” – te słowa z wiersza Cypriana Kamila Norwida „Bema pamięci żałoby rapsod” poświęcone generałowi Józefowi Bemowi, który w 1849 r. dowodził węgierską armią podczas Wiosny Ludów, mogłyby stać się mottem Wielkiego Wyjazdu na Węgry zorganizowanego przez kluby „Gazety Polskiej”. Wyjazdu, który przerodził się w wielką manifestację solidarności między narodami, dla których słowa „Bóg, honor, ojczyzna” są powodem do dumy.

– Niech Bóg błogosławi Polskę za to, że jest z nami tak jak w 1848 r. – przywitał Polaków Viktor Orbán podczas przemówienia z okazji święta narodowego Węgier, i dodał po polsku: – Za wolność waszą i naszą. Rozległy się gromkie brawa pond 200 tys. patriotów zgromadzonych na budapeszteńskim placu Kossutha

Wiosna Ludów

Znamienne, że po długich miesiącach zimowego marazmu dzień węgierskiego święta narodowego był pierwszym prawdziwie wiosennym zarówno w Budapeszcie, jak i Warszawie. – Trudno byłoby znaleźć bardziej symboliczną scenerię. Wiosna to odrodzenie. Wiosna Ludów nadchodzi. Viktor Orbán w swoim przemówieniu powiedział m.in., że Węgrzy nie zamierzają być niczyją kolonią, chcą natomiast wstać z kolan, by walczyć o wolność i niezależność. – Wierzę, że już niedługo podobne słowa wypowie premier Polski, ale wiemy, że nie padną one nigdy z ust Donalda Tuska – mówił przekrzykując wiwatujący tłum Wojciech Szacki z Krakowa.

Podczas tegorocznych ceremonii przebiegających pod hasłem „Chwała odważnym” Viktor Orbán mówił także o suwerenności narodów silnie związanej z niezależnością finansową narodowych banków, szansie na silną Unię jedynie w oparciu o autonomiczne i prawdziwie wolne państwa, które nie poddają się dyktatowi Brukseli. Podkreślił, że 15 marca jest na Węgrzech Dniem Bojowników o Wolność.

Po tych słowach tłum Węgrów rozstąpił się, tworząc szpaler dla przyjaciół z biało-czerwonymi flagami. Owacja dla Polaków trwała kilkanaście minut. Naszym rodakom ściskano ręce, wręczano kwiaty i upominki.

– Widziałem Węgrów całujących polską flagę. Widziałem ludzi płaczących ze wzruszenia na nasz widok. Widziałem tu Polaków, którzy są dumni z tego, że są Polakami – mówił Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.

– Tyle upokorzeń, wyszydzania nas pod pałacem prezydenckim, kiedy domagaliśmy się prawdy o Smoleńsku, awantur pod krzyżem i podczas obchodów polskich świąt narodowych. Musiałam jechać 18 godzin pociągiem, by na obcej ziemi setki tysięcy ludzi przypomniało mi, że patriotyzm to nie wstyd, a powód do dumy. Tu, na tym placu, nasza swoista krucjata została nagrodzona – mówiła ze łzami w oczach Helena Ordyńska z Wrocławia.

– To już nie był prosty gest poparcia, który Platforma pokazuje w zmanipulowanych sondażach telefonicznych. Kilka tysięcy osób w środku tygodnia było gotowych pokonać setki kilometrów, by o 8 rano stanąć na węgierskim bruku i demonstrować solidarność. Ale takich momentów będzie coraz więcej, tego już się nie da zmanipulować, jest nas za dużo – mówi Zygmunt Majewski z Poznania.

Polska krew

Składała kwiaty pod tablicą Konrada Rulikowskiego na rogu ulic Kossuta i Batorego. Właśnie kończył się wiec na placu przed węgierskim parlamentem. Kobieta w średnim wieku na pytanie, czy jest Polką, płynną angielszczyzną odpowiedziała – Nie, ale chciałabym być, jesteście wielkim narodem, potraficie walczyć o swoje ideały aż do zwycięstwa. Mam jednak w sobie trochę polskiej krwi. – tymi słowami rozpoczęła swoją opowieść Katy Norman. – Mój ojciec Laszlo Gabor był Węgrem. Ja urodziłam się w Australii. Od kilkunastu lat mieszkam w Stanach Zjednoczonych. W pierwszych dniach powstania 1956 r. ojciec został postrzelony, gdy wraz z kolegami próbowali zająć gmach radia. Był studentem budapeszteńskiej politechniki. Rana nie była groźna, ale uniemożliwiała mu dalszy udział w walkach. Pomagał jednak jak mógł, donosząc powstańcom wodę i żywność. Z opowieści ojca wiem, że gdy sowieckie czołgi powtórnie wjechały do miasta, nie przybyli na nich Rosjanie, tylko żołnierze o azjatyckich rysach. Byli wyjątkowo brutalni. Jeden z czołgów wjechał na dziedziniec kamienicy, w której mieszkał, i z ciężkich karabinów maszynowych ostrzeliwał okna budynku. Oddał też kilka strzałów z działa. Podobno czołgiści odjechali dopiero wtedy, gdy w kamienicy nie pozostała ani jedna cała szyba. W ten sam sposób obeszli się z wieloma innymi budynkami w mieście. Wtedy mój ojciec został ranny po raz drugi. Niestety, tym razem ciężko. Rykoszety pocisków trafiły go w brzuch, a odłamki szkła okaleczyły twarz. Moi dziadkowie, których nigdy nie widziałam na oczy, z pomocą ryzykujących życie sąsiadów odtransportowali swojego syna do szpitala na wózku do wożenia mleka. Lekarze stwierdzili, że ma nikłe szanse na przeżycie. W szpitalu ojciec leżał ponad dwa miesiące, z czego pierwsze dni w stanie krytycznym. Lekarze nie mieli antybiotyków, ponadto ojciec miał bardzo rzadką grupę krwi, której w ogóle już wtedy ze względu na liczbę rannych zaczęło brakować. Krew i leki otrzymał drugiego dnia pobytu w szpitalu. To była krew z Polski. Antybiotyki też. Zawsze mi powtarzał, że Polacy uratowali mu życie. Po kilku miesiącach od wyjścia ze szpitala wraz z grupą przyjaciół przez zieloną granicę dostał się do Austrii, stamtąd wyemigrował do Australii, gdzie się ożenił i ja przyszłam na świat. Rodziców nie zobaczył już nigdy. Dziadkom komuniści odmawiali wydania paszportów, a ojciec zmarł tuż przed upadkiem komunizmu, zaledwie o 10 lat przeżywając swoich rodziców. Przed śmiercią wielokrotnie nakazywał mi, abym gdy będzie to tylko możliwe, odnalazła groby dziadków. W Budapeszcie byłam już kilka razy. Zawsze starałam się przyjeżdżać w takich terminach, aby móc wziąć udział w obchodach święta 15 marca. Tegoroczne święto, dzięki udziałowi was, Polaków, przejdzie do historii. To był festiwal solidarności dwóch dumnych narodów – kończy Katy Norman.
 

Katarzyna Pawlak, Piotr Ferens-Chudy


Podziękowania

Bardzo dziękuję wszystkim wolontariuszom, którzy pomagali w organizacji Wielkiego Wyjazdu na Węgry. Szczególne podziękowania składam: Michałowi Sakiewiczowi (szefowi wolontariuszy), Agacie Popkowskiej, Maciejowi Roszkowskiemu, Markowi Wysockiemu, Radkowi Łosiewiczowi, Łukaszowi Mroczkowskiemu, Agnieszce Krawczyk, Danielowi Delikowi, Basi Paliwoda, Witoldowi Szczypińskiemu, Karolinie Bielawskiej, Marysi Sekule, Romanowi Kawęczyńskiemu, Bartkowi Kosińskiemu, Julii Kaliszewskiej, Szymonowi Pisarkowi, Filipowi Mirońskiemu, Aleksandrze Lewandowskiej, Grażynie Gregorowicz, Marii Machl, Jolancie Łaszczyk, Ewie Kwiatkowskiej, Annie Wójcik i Ewie Wójcik.
Byliście wspaniali,
jeszcze raz Wam dziękuję.

Ryszard Kapuściński

Zobacz galerię zdjęć:

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka