Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2073
BLOG

Po Bufetowej choćby potop

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 15

Budowa metra, która niszczy kamienice, Stadion Narodowy na ukradzionym gruncie, gigantyczne zadłużenie miasta, zastój inwestycyjny. I olbrzymie pieniądze na propagandę sukcesu – przykrywanie realnych problemów i kolejnych klęsk. Warszawa pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz to Polska Tuska w pigułce.

Warszawa jest przedstawiana w mediach jako miasto sukcesu. Głośne inwestycje. Olbrzymi budżet. Najlepszy w Polsce rynek pracy. I mało kto zwraca uwagę na to, co kryje się za zasłoną dymną speców od piaru.

Tymczasem inwestycje są jedynie realizacją planów poprzedników. Zresztą realizacją nieudolną – co widać na przykładzie budowy metra. Polityka warszawskiego ratusza to także zwalczanie kupców i lekceważenie spadkobierców przedwojennych właścicieli.

Wszystko to firmuje osoba przed laty uważana za nadzieję polskiej prawicy. Niegdyś ultrakatoliczka, dziś bezideowa wiceszefowa równie bezideowej Platformy Obywatelskiej. – Hanna Gronkiewicz-Waltz, podobnie jak Radek Sikorski, zdecydowała się zawiesić poglądy na kołku. Dzięki temu może być wiceprzewodniczącą partii i prezydentem stolicy Polski – mówi „Gazecie Polskiej” Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. Do zmiany poglądów Gronkiewicz-Waltz i jej pozycji w partii za chwilę wrócimy.

Na razie przyjrzyjmy się rzeczywistym „osiągnięciom” obecnych władz Warszawy. Zdaniem opozycyjnych radnych błędy ratusza można wyliczać w nieskończoność. Prezydent Warszawy zarzucają niespełnienie ważnych obietnic.

– Przed wyborami w 2006 r. mówiła ona o budowie Szpitala Południowego, w którym leczyliby się mieszkańcy południa Warszawy oraz okolicznych miejscowści. Obiecywała też most będący przedłużeniem ulicy Krasińskiego. Minęło sześć lat, a obietnice te nie zostały spełnione – wylicza Jacek Cieślikowski, warszawski radny Prawa i Sprawiedliwości.

Metro kosztem zabytków i ludzi Warszawska Praga. Spacerując ulicami, można tu poczuć klimat przedwojennej stolicy. Zabudowa ocalała przed zniszczeniem. Część starych kamienic udało się już odrestaurować. Reszta wciąż czeka na remont.

Niestety, istnieje obawa, że nie doczeka się. Kilka tygodni temu mieszkańcy kamienicy przy ul. Targowej 70 w Warszawie musieli przeprowadzić się do hotelu. Nakazał im to Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Jego zdaniem stan budynku zagraża ich życiu i mieniu. Ponadstuletnia kamienica znajduje się w bliskim sąsiedztwie budowy metra. Gdy ruszyły tam prace, w okolicznych budynkach zaczęły pękać ściany. Zarówno w starych kamienicach, jak i w nowoczesnym Centrum Handlowym Wileńska. Jednak przedstawiciele konsorcjum AGP – wykonawcy budowy centralnego odcinka II linii metra – uspokajali, że żadnego zagrożenia nie ma. Zdanie musieli zmienić dopiero po decyzji inspektora. Mieszkańcy pobliskich kamienic przenieśli się do hotelu na koszt budowniczego metra. Problem w tym, że zdaniem naszych rozmówców kolejne nakazy opuszczenia budynków są kwestią czasu. Powodem jest brak odpowiedniego zabezpieczenia budowy.

To nie pierwszy tak poważny problem przy powstawaniu metra. W sierpniu ubiegłego roku została zalana budowana stacja Powiśle. Prace w tym miejscu wstrzymano. Od tego czasu zamknięty jest też przebiegający w pobliżu stacji tunel na Wisłostradzie, co powiększa i tak olbrzymie korki w stolicy. Kilka tygodni później doszło do osunięcia się ziemi na budowie stacji Świętokrzyska. Teraz problem jest na Pradze.

Pośpiech za wszelką cenę

W czasie gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński, istniało kilka koncepcji budowy II linii metra. Jedną z nich było przeprowadzenie metra mostem nad rzeką. – Udałoby się wtedy uniknąć problemów z drążeniem tunelu pod dnem Wisły, zalania stacji Powiśle. Rozwiązanie takie popierał wiceprezydent miasta Sławomir Skrzypek. Niestety, zdecydowano się na bardziej kosztowny i mniej bezpieczny wariant – mówi „Gazecie Polskiej” Jarosław Kiepura, członek rady nadzorczej Tramwajów Warszawskich w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Nasi rozmówcy przypominają, że w czasie kampanii wyborczej w 2006 r. Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecywała wybudowanie całej II linii metra, bez przerywania prac. Tymczasem po wygranych wyborach zdecydowano, że inwestycja zostanie zrealizowana etapami, co spowodowało znaczny wzrost kosztów projektu. Powodem zmiany decyzji było zbliżające się Euro 2012. Prezydent chciała, by jeden centralny odcinek II linii metra został oddany do użytku przed mistrzostwami. I to się nie powiodło, Euro się skończyło, a metra wciąż nie ma.

Sprawa metra stała się swoistą wizytówką prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Fatalnie przygotowany przetarg, zły wybór wykonawcy. Teraz są opóźnienia w realizacji inwestycji. Świadczy to o ogromnej niekompetencji ludzi zatrudnionych w ratuszu. Urzędników wciąż przybywa, ale nie wpływa to pozytywnie na jakość ich pracy – mówi radny Jacek Cieślikowski.

Walka ze spadkobiercami,młot na prywaciarza

Powstał za to Stadion Narodowy. Jego budowa pochłonęła 2 mld zł, o 500 mln zł więcej niż najnowocześniejszego na świecie obiektu tego typu, czyli Schalke Arena. Na domiar złego utrzymanie obiektu jest niezwykle kosztowne, sięga milionów złotych rocznie. Ponadto powstał on na gruncie zagrabionym w okresie PRL. Według prawomocnego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie działki, na których stoi stadion, powinny zostać zwrócone spadkobiercom rodzin Arpada Chowańczaka i Aurelii Czarnowskiej, przedwojennych właścicieli gruntów. Teoretycznie problem nie dotyczy miasta. Stadion jest zarządzany i administrowany przez instytucje rządowe. Jednak to władze stolicy decydowały, gdzie obiekt zostanie zbudowany. Mec. Joanna Modzelewska, pełnomocnik spadkobierców Arpada Chowańczaka, uważa, że problem gruntów pod stadionem to wierzchołek góry lodowej. – Przykładów ludzi, którzy walczą o odzyskanie tego, co zabrano ich rodzinom na mocy tzw. dekretu Bieruta, są tysiące. Miasto robi wszystko, by ukradzionych nieruchomości nie oddać – mówi „Gazecie Polskiej”. – Pomysły reprywatyzacyjne ratusza zakładają oddanie 10 proc. wartości skradzionego majątku. To jakiś absurd. Oddać trzeba w naturze lub zapłacić równowartość utraconych dóbr. W przeciwnym razie jest to łamanie gwarantowanego przez konstytucję świętego prawa własności – kwituje nasza rozmówczyni.

Jej zdaniem polityka władz stolicy to cios w polski kapitał i własność prywatną. Słowa te zdaje się potwierdzać działanie władz Warszawy wobec drobnych przedsiębiorców. Od miesięcy o swoje prawa walczą kupcy z podziemi Dworca Centralnego. Przypomnijmy, miasto wydzierżawiło prywatnej firmie zarządzanie podziemnymi przejściami. Firma płaci za dzierżawę niewielkie pieniądze. Jednocześnie o 500 proc. zwiększyła czynsze dla handlujących tam kupców. Ci rozpoczęli protest. Złożyli zawiadomienie do Najwyższej Izby Kontroli i Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sprawą zajmuje się w tej chwili NIK.

Przed kilku laty na polecenie miasta brutalnie usunięto kupców z hal Kupieckich Domów Towarowych. Zniszczono świetnie prosperującą firmę, która do miejskiego budżetu odprowadzała spore podatki. Handlujący i ich pracownicy trafili na bruk.

Od 2006 r., a więc od objęcia rządów przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, zadłużenie stolicy wzrosło niemal dwukrotnie. Zbliża się do 60 proc. budżetu, czyli ustawowego limitu. Zdaniem naszych rozmówców oznacza to, że pieniędzy starczy już tylko na dokończenie inwestycji. Na nowe, nawet gdy miasto dostanie środki z Unii, nie będzie szans. Po prostu zabraknie środków na wkład własny.

Od ZChN do Bufetowej Tuska

Wyliczanie błędów warszawskiego ratusza może trwać w nieskończoność. Wspomnieć można choćby o obronie komunistycznych patronów ulic, pomnika Czterech Śpiących, bezmyślnej wycince drzew w stołecznych parkach czy milczącej zgodzie na niszczenie starych kamienic. Tym bardziej dziwi, że politykę tę firmuje osoba, która przed laty uważana była za... nadzieję prawicy. – Wśród wielu moich grzechów jeden jest ciężki. Było nim zgłoszenie Hanny Gronkiewicz-Waltz jako kandydata na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – mówi „Gazecie Polskiej” europoseł Ryszard Czarnecki, który w 1995 r. jako lider Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego zaproponował kandydaturę ówczesnej szefowej Narodowego Banku Polskiego. – Wydawało się, że jest dobrym kandydatem. Po pierwsze, w przeciwieństwie do Lecha Wałęsy nie miała elektoratu negatywnego. Po drugie, duże znaczenie miał jej deklarowany katolicyzm. Hanna Gronkiewicz-Waltz stała na czele NBP, poza urzędem prezydenta było to najwyższe stanowisko zajmowane przez osobę związaną z prawicą – wspomina europoseł PiS. Pytany o powód dziwnej wolty Gronkiewicz-Waltz stwierdza: – Jest pozbawiona zdolności politycznych. Dlatego jest jej dobrze w PO. Może być wiceprzewodniczącą partii, prezydentem stolicy, jednocześnie nie stanowi żadnego zagrożenia dla Donalda Tuska. Gronkiewicz zawsze będzie lojalna, zawsze będzie mówić głosem premiera. To układ korzystny dla obu stron – uważa Czarnecki. – Stolica rządzona przez Gronkiewicz-Waltz to Polska Tuska w pigułce – przepłacone, nieskończone na czas inwestycje, drastyczny wzrost zadłużenia, przykrywany przez propagandę sukcesu – podsumowuje.

Przemysław Harczuk

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka