Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
640
BLOG

Złota wolność sędziego

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 4

Sąd odbiera dzieci Bajkowskim z Krakowa. Komornik bezprawnie konfiskuje mienie niewinnemu obywatelowi. Sędziowie ingerują w tytuł opozycyjnego tygodnika. Nie ma praktycznie dnia, by nie dochodziły nas wieści o skandalach z udziałem sądów. W przypadku niektórych wyroków można mieć wątpliwości, czy sędziowie opanowali sztukę czytania ze zrozumieniem, a co dopiero oceny badanego materiału.

Czy sądy w Polsce stoją po stronie ludzkiej wolności? Czy są skutecznym zabezpieczeniem przeciwko próbom ingerowania w sferę wolności słowa i działalności gospodarczej? Czy bronią zwykłych obywateli i tego, co nazywane jest w prawie podstawową komórką społeczną, czyli rodziny?
Całkiem niedawno mieliśmy do czynienia z precedensową sprawą. Komornik, nie mając wszystkich danych na temat osoby, na której miał wykonać wyrok, skasował nie tego, kogo trzeba. Wystarczyła zbieżność imienia i nazwiska, by zabrać, co trzeba, i się wycofać. Sąd stwierdził, że komornik nie zaniedbał żadnych swoich obowiązków, po prostu się pomylił. Ot, dzień jak co dzień w sądownictwie polskim. Człowiek wychodzi z sądu i nie wie, o co chodzi. Jako ewidentny poszkodowany nie może znaleźć oparcia w instytucji, która jest do tego powołana.

Przypomina to, że jeszcze kilka lat temu niektórzy posłowie otwierali w swoich biurach poradnie dla ofiar przestępstw. Zatrudniali tam prawników, którzy udzielali bezpłatnej pomocy i owym dość prostym sposobem zjednywali sobie przychylność mieszkańców. To były czasu linczu we Włodowie, gdy bezsilni względem wymiaru sprawiedliwości obywatele wzięli sprawę w swoje ręce. Dziś o takich przypadkach mówi się rzadziej, ale czy coś się zmieniło? Czy zmieniły się statystyki sądowe, średni czas oczekiwania na rozprawę i poziom wyroków?

Gowin oburzony wyrokiem na księdza

Nie, wszystko jest po staremu. Do tamtych problemów doszły jednak kolejne. Sądy działają nie tylko w sposób opieszały, ale coraz częściej dowiadujemy się też o sprawach, w których odgrywają rolę poglądy polityczne albo społeczne ideologie. Sądy polskie stają się zatem miejscem walki o idee.

Za początek tego trendu należy uznać dwa procesy. Pierwszy wyrok zapadł w 2009 r. w procesie, jaki Alicja Tysiąc wytoczyła ks. Markowi Gancarczykowi, redaktorowi naczelnemu „Gościa Niedzielnego”. Chodziło o rzekome porównanie powódki do zbrodniarzy hitlerowskich. Sąd skazał księdza na 30 tys. zł zadośćuczynienia. Wkrótce potem został wystosowany list w obronie ks. Gancarczyka, podpisany m.in. przez Jarosława Gowina, obecnego ministra sprawiedliwości. Czytamy w nim: „Wyrok ten budzi wielkie wątpliwości. Nie tylko dlatego, że porównanie, za które „Gość Niedzielny” ma przeprosić powódkę, w ogóle nie padło, ale także ze względu na konsekwencje prawne i ustrojowe, jakie z sobą niesie. Uważamy, że wyrok ten jest wymierzony w wartości konstytucyjne, jakimi są wolność słowa i wolność prasy. Jest to również próba cenzurowania debaty publicznej, która może zachęcić skrajne środowiska lewicowe do narzucania swojego światopoglądu reszcie społeczeństwa poprzez wymiar sprawiedliwości”. Słowa mocne, ale czy cokolwiek zmieniły? Czy dziś minister Gowin pamięta, co kiedyś podpisał?

Druga ze słynnych spraw dotyczy procesu, jaki Agora wytoczyła Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, m.in. za użycie zarzutu luksemburgizmu względem redaktorów gazety. Ten proces to część większej serii, wręcz sądowego serialu, jaki Polakom zapewniła Agora. Wyrok był dla Rymkiewicza niekorzystny. List w jego obronie napisali m.in. poeci. „Prawo każdego obywatela do głoszenia własnych opinii jest podstawowym warunkiem funkcjonowania demokracji. Kwestionowanie tego prawa w odniesieniu do poety to praktyka haniebna, naruszająca zarówno swobodę obywatelską, jak i dobro polskiej kultury”. I znów nic.

Te dwa procesy można uznać za wzorcowe. Pokazują, po jak grząskim gruncie poruszają się w Polsce ci, którzy próbują komentować rzeczywistość. Jak często na argumenty z jednej strony odpowiedzią są pozwy z drugiej. I jak często sąd staje się arbitrem w sprawach, których ocena powinna należeć do czytelników.

Sąd, nie rynek

Jest to tym bardziej dziwne, że ład medialny w Polsce był budowany na wmawianiu wszystkim, że o sile i słabości poszczególnych tytułów, stacji telewizyjnych i radiowych powinien decydować rynek. Że rynek to demokracja. Jakby wbrew temu wszystkiemu okazało się jednak, że panem i władcą tego, co można obejrzeć i czego można posłuchać, jest urząd, którym kierują ludzie z politycznego nadania. O tym zaś, co można pisać w prasie, decydują sądy powszechne.

Ingerencja władzy sądowniczej w ład medialny jest coraz większa. Ostatnio tygodnik, który zaczynał jako „W Sieci”, musiał na wezwanie sądu błyskawicznie zmienić tytuł. Stało się tak, zanim doszło do jakiejkolwiek rozprawy, na której wydawcy mogliby zaprezentować swoje argumenty. Tytuł dla czasopisma to sprawa życia lub śmierci. To nie jest neon nad zakładem fryzjerskim, do którego wszyscy i tak trafią, ale podstawowy sposób identyfikowania produktu. W tak delikatnej sprawie jak dalsze istnienie tygodnika, który dość szybko zyskał czytelników, sąd potrafił działać zdecydowanie, jakby nie patrząc na to, że być może pochopnym postępowaniem zagroził istnieniu medium, które nie jest zakładem fryzjerskim, ale pewnym dobrem społecznym.

Sąd nie miał też skrupułów w zdecydowaniu o dalszych losach rodziny Bajkowskich z Krakowa. Decyzja o ograniczeniu im praw rodzicielskich i zabraniu synów do domu dziecka zapadła dość szybko i została wykonana zdecydowanie. Pomimo protestów nauczycieli dzieci zostały zabrane siłą. W mediach dość szybko pojawiło się nagranie, w którym jedno z dzieci z płaczem opowiada, w jaki sposób zostały potraktowane. Tu również – jak w przypadkach dotyczących swobody wypowiedzi – działanie sądu zdawało się przeczyć powszechnej opinii, zgodnie z którą sędziowie działają powolnie i nieskutecznie.

Okazuje się, że jak trzeba, potrafią działać wyjątkowo skutecznie.

Sekrety skuteczności

Dlaczego jednak w pewnych sprawach sądy działają skutecznie, a w innych nie? Jeden wątek to przypuszczalne polityczne naciski w niektórych sprawach, ale opis tych mechanizmów należy nie do publicysty, lecz do dziennikarzy śledczych. To ich czujność powinna sprawiać, że podobne mechanizmy będą odsłanianie i demaskowane. Tylko że ten gatunek dziennikarstwa, kosztowny, trudny i niewygodny, w Polsce zamiera. Zanika też tradycja dziennikarzy specjalizujących się w sprawach sądowych.

Inny wątek związany jest ze społecznymi zmianami, które obejmują znaczną część społeczeństwa, także sędziów. Presja na kulturową zmianę w Polsce jest coraz silniejsza, nic więc dziwnego, że jej ofiarą padają przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Ci, którzy chcą przyspieszenia zmian społecznych w Polsce, naciskać muszą szczególnie na trzy grupy: ludzi mediów – bo ci w dużej mierze odpowiadają za społeczne nastroje, polityków – bo ci zmieniają prawo, i sędziów – bo od nich zależy, jak prawo będzie wykonywane.

Wobec tych zmian sędziowie są jednak często bezbronni. Studia prawnicze w Polsce już dawno zostały okaleczone. To, co kiedyś wyróżniało absolwentów prawa, czyli znakomite wykształcenie humanistyczne, jest już tylko przeszłością. Znajomość prawa rzymskiego, historii prawa i ustroju polski, retoryki, logiki, filozofii – to wszystko występuje teraz śladowo. Zbyt mało, by uczyć absolwentów prawa samodzielnego myślenia i krytycznego stosunku do przekazu. W przypadku niektórych wyroków można nawet mieć wątpliwości, czy sędziowie opanowali sztukę czytania ze zrozumieniem, a co dopiero oceny badanego materiału.

Zapaść kulturowa jest ogromna, a jej skutki mogą być tragiczne. Sędzia nie jest konstruktorem modeli szesnastowiecznych okrętów, ale często panem życia innych. Ciąży na nim odpowiedzialność za to, czy prawo w Polsce będzie służyć wolności, czy jej ograniczaniu. Do wielu sędziów powyższe słowa się nie odnoszą, pełnią bowiem swoją funkcję dobrze, skończyli dobre studia. Gorzej, gdy nawet niewielka ich część zawiedzie...

Mateusz Matyszkowicz

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka