Wojciech Terlecki Wojciech Terlecki
2967
BLOG

Kto się boi 5G?

Wojciech Terlecki Wojciech Terlecki Internet Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

„ Kiedy w listopadzie 2019 roku uruchomiono pierwszą sieć 5G, gwałtownie wzrosła liczba chorób płuc. Pojawił się nowy wirus, powodujący problemy z oddychaniem. Okazało się, że promieniowanie emitowane przez nadajniki sieci 5G powodują drgania tlenu, przez to nie może on być przyswajany i używany do oddychania, przez to człowiek podatny jest na choroby.”

Takie i inne opowieści można znaleźć w Internecie i choć z punktu widzenia fizyki i biologii nie mają żadnego sensu dość łatwo rozprzestrzeniają się wśród ludzi. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze: są fajne i emocjonujące. Doskonałe do opowiadania na spotkaniach towarzyskich i przy nudnej pracy biurowej. Po drugie są odbiciem naturalnego strachu przez nowym, a zwłaszcza nowymi technologiami. Tymczasem fizyka w oparciu, o którą działają sieci komórkowe jest częścią programu nauczanego w wyższych klasach szkoły podstawowej. Technologia 5G nie jest niczym przełomowym - jest kontynuacją możliwości, jakie dają obecnie istniejące narzędzia.

Czym zatem jest 5 G?


Literalnie to piąta generacja telefonii komórkowej. Coś, z czym mamy do czynienia od lat osiemdziesiątych. W Polsce wczesne telefony komórkowe kojarzymy telefony ze skrótem GSM. W latach dziewięćdziesiątych dzięki temu systemowi upowszechniła się łączność bezprzewodowa i wychodząc z krainy szpanu stała się elementem życia codziennego. Słynne GSM to innymi słowy - 2G. Telefonia drugiej generacji, w której sygnał przestał być przesyłany w formie analogowej, a stał się kodowany cyfrowo.
Dzięki temu możliwe stało się przesyłanie krótkich wiadomości tekstowych SMS i co za tym idzie kasowanie użytkowników za możliwość przesłania kilku znaków.
Przełomem dla komórek, była możliwość transmisji danych i dostępu do Internetu za pomocą sieci bezprzewodowych. Tak powstało 3G znane szerzej pod kryptonimem UMTS i działające do dzisiaj 4G, czyli LTE. Następnym nieuniknionym krokiem jest wykorzystanie maksymalnie możliwości, jakie daje technologia telefonii komórkowe i wprowadzenie nowych standardów takich jak 5G i 6G

Czego tu się bać?

Oczywiście promieniowania. Dla pokolenia wychowanego w atmosferze strachu przed wybuchem wojny atomowej jest to termin wzbudzający strach. Wzmocniony katastrofą reaktora w Czarnobylu, której przyczyny nie były konsekwencją zaprzęgnięcia energii atomu do produkcji prądu, a zwykłym sowieckim burdelem mentalno- organizacyjnym.
Nikt w tym kontekście nie pamięta o pozytywnych związkach frazeologicznych takich jak: „promieniować szczęściem”, które stosuje się do opisu sposobu rozchodzenia się zjawiska w przestrzeni fizycznej. Otóż promieniowanie elektromagnetyczne, które jest nośnikiem informacji zarówno w świecie fal radiowych i telefonii komórkowej to opis metody rozprzestrzeniania się zjawiska.
I nie jest to wiedza nowa.
Heinrich Rudolf Hertz  XIX wieczny odkrywca fal elekromagnetycznych ustalił, że mają one różną długość. Zauważył, że można indukować je w jednym urządzeniu, a dzięki temu, że przemieszczają się metodą promieniowania odbierać w innym. Po dłuższych rozmyślaniach doszedł do wniosku, że to odkrycie nie będzie miało żadnego praktycznego znaczenia. To chyba największa pomyłka w historii ludzkości. To tyle, jeżeli chodzi o przewidywanie przyszłości.
Hertz zauważył również, że światło widzialne to nic innego jak fala elektromagnetyczna o określonej długości.
Czy zatem promieniowanie elektromagnetyczne jest szkodliwe? To zależy od długości fali i mocy promieniowania. W spektrum omawianego zjawiska znajduje się promieniowanie niejonizujące jak i jonizujące. I to jonizujące może nam zaszkodzić. Choć i to też zależy od dawki i czasu ekspozycji na fale.

Ważne:
Większość widma promieniowania elektromagnetycznego to promieniowanie niejonizujące. Czyli takie, które nie może zmienić struktury atomu lub cząsteczki na jon. Czyli nie może uszkodzić organizmu żywego. W pewnych specyficznych przypadkach może go jedynie podgrzać, ale o tym dalej.

Wróćmy do telekomunikacji, czyli praktycznego wykorzystania fal elektromagnetycznych. Na pewno część z nas pamięta rozgłośnie radiowe, które nadawały na falach długich. „Tu polskie radio na falach długich nadajemy audycje z Warszawy. Śpiewa Mieczysław Fogg”.
Jak myślicie jak długie są fale długie? Długie. Od kilkuset do jednego kilometra. W opozycji do nich fale krótsze nazwano mikrofalowymi. To z kolei może też budzić niepokój. Z dwóch powodów. Po pierwsze przedrostek mikro, co oznacza coś małego na przykład: mikroorganizmy wywołujące choroby. Coś, co może wniknąć, coś zwędzić i zaswędzić. Mikro to również kuchenki mikrofalowe, w których podgrzewamy potrawy, bo do gotowania się nie nadają.
Zatem jak mikro są mikrofale? Są mikro w porównaniu z falami długimi. Fale używane do podgrzewania w kuchence mają długość 12 cm, ale parametrem, który używamy od opisu fal jest częstotliwość wyrażana w Hercach. Promieniowanie mikrofalowe stosowane w kuchence to 2,45 GHz. Częstotliwości promieniowania wykorzystywanego w telefonii komórkowej również podajemy w GHz. I tu znowu mam przedrostek Giga, który może niepokoić. No, bo z kolei strasznie dużo.
Podsumujmy mikrofale są mikro w porównaniu z falami długimi, średnimi i krótkimi używanymi do klasycznej łączności radiowej. Ale niewyobrażalnie krótkie nie są – tak do jednego centymetra.
W opisie fal elektromagnetycznych będziemy używać jednostek Mega, Giga. Herc jest to liczba cykli w jednostce czasu. Załóżmy, że w kuchence znajduje się kotlet mielony i to jest nasz punkt w przestrzeni. W jego kierunku wysyłamy wiązkę mikrofal i będziemy liczyć ile takich fal przejdzie przez kotleta na sekundę. Ponieważ wszystkie fale elektromagnetyczne poruszają się z prędkością światła (w próżni - w powietrzu o około 90 km/s wolniej) nawet te długie będziemy liczyli w kilo – tysiącach lub mega – milionach. Zatem przez nasz kotlet zamknięty w ekranowanej kuchence przejdzie w jednej sekundzie ponad dwa miliardy fal o długości około dwunastu centymetrów. Dla porównania pierwsza wybudowana w Polsce radiostacja wysyłała sygnał o częstotliwości 14 kHz. Czyli przez jedną sekundę do odbiornika radiowego docierało niosąc modulowany sygnał analogowy 14000 fal.

„Fale elekromagnetyczne to wymysł człowieka i jak większość jego dzieł może nam szkodzić.”

Głoszą portale foliarzy. Nie wiem skąd ten pomysł, ale większość wynalazków i rzeczy, jakie zrobił człowiek, ma mu pomóc i ułatwić życie. Fal elektromagnetycznych nie wymyślił człowiek tylko je odkrył. Ewoluował w ich otoczeniu. Zanim zaprzągł je do innych celów już z nich korzystał. On i inne zwierzęta w wyposażeniu standardowym posiada dwa detektory fal o określonej długości: oko i skórę. I o ile działają one prawidłowo to może widzieć i czuć ciepło.
Oko umożliwia odbiór fal elektromagnetycznych w zakresie światła widzialnego, a rożne częstotliwości tych fal interpretowane są przez układ nerwowy, jako kolory. Natomiast skóra jest wrażliwa na promieniowanie podczerwone – cieplne. Fale o pozostałych długościach nie są przez człowieka widziane ani wyczuwane, choć są bardzo rzeczywiste. W wielu przypadkach mogą oddziaływać na organizm. Na przykład promieniowanie ultrafioletowe jest odbierane, jako zagrożenie i w reakcji uruchamiane są mechanizmy obronne. Zjawisko, w którym celowo wystawiamy się na promieniowanie ultrafioletowe zwane jest: „opalaniem się”. A tu należy wspomnieć, że promieniowanie ultrafioletowe rozpoczyna zakres promieniowania jonizującego (długość fali od 10 nm do 400 nm).
I teraz chwila refleksji. Ludzie wystawiają brzuch do słońca, pakują się do specjalnych komór, ale boją się fal generowanych przez ich telefony. W solariach promieniowanie UV-A i UV-B wytwarzane jest przez lampy rtęciowe, to taki temat do medytacji dla anty-szczepionkowców.
Dyskusje na temat szkodliwości instalowanej infrastruktury 5G przebiegają czasami podczas spożywania płynu, którym można napędzać silniki. Efekty jego działania, czyli zatruwania organizmu, są mile widziane przez konsumentów. Taka nasza natura.

Niech MOC będzie z Tobą!

Efekt działania alkoholu zależy od jego mocy. I można przyjąć, że dotyczy to każdego oddziaływania. Czasami zdarza się, że sygnał naszej ulubionej stacji radiowej zanika wkrótce po oddaleniu się od centrum miasta. Taka radiostacja nadaje na falach ultrakrótkich FM. Płaci nadawcy za dystrybuowanie sygnału o określonej mocy. Im moc nadajnika mniejsza tym mniejszy efektywny zasięg.
Pomysł na telefonię komórkowa polegał na instalowaniu nadajników obsługujących określony obszar. Im więcej jest stacji bazowych tym mogą one nadawać z mniejszą odpowiednio dobrana mocą. W przeciwnym razie fale by na siebie nachodziły i zakłócały. Im więcej jest stacji nadawczo-odbiorczych tym mniejszą moc muszą wygenerować nasze urządzenia. Nie wiem czy przekonałem, że promieniowanie telefonów jest nieszkodliwe, ale każdy na pewno zauważy, że im mniejszą moc generuje nasz terminal tym dłużej będzie działać bateria, a to już wymierna i łatwo dostrzegalna korzyść. Sieć 5G opierać się będzie na małych nadajnikach umieszczonych choćby na latarniach i innych tego typu obiektach. Będą trudne do spalenia, za to można będzie próbować trafić w nie kamieniem.
By nie być gołosłownym moc sygnału generowanego przez telefon pierwszej generacji to od 6-15 Watów. Można sobie wyobrazić, że prąd o podobnej mocy mógłby zapalić żarówkę w latarce. Obecnie używane telefony w standardzie 3G i 4G do transmisji używają mocy od 0,25 W do 0,20 W.
Porównajmy to z Prawdziwą Mocą, mogą kuchenki mikrofalowej.
Kuchenka działa z podobną częstotliwością fal jak telefonia komórkowa: 2,45 GHz, ale ze znacznie większą mocą. Bez wygenerowania 1000W nie otrzymamy ciepłego obiadu.
Zastanawialiście się kiedyś, co stałoby się z człowiekiem, gdyby zamknąć go w wielkiej kuchence mikrofalowej. Pasmo używane w mikrofali jest słabo przenikliwe i łatwo odbijające się, inaczej nie mogłoby być zastosowane w radarach. Wniknęłoby w organizm w człowieka na głębokość, tak do dwóch centymetrów. Na początku emisji zniszczone zostałyby gałki oczne. Mózg i narządy wewnętrzne pozostałyby sprawne do czasu, aż powierzchniowo nagrzane płyny nie wniknęłyby w głąb organizmu. Chyba nie będę rozwijał tego wątku.
Jest jeszcze jedno urządzenie w domu, które emituje fale elektromagnetyczne o takiej samej częstotliwości jak kuchenka mikrofalowa - to router WiFi. Ten dla odmiany generuje moc tysiąca Wat, ale po przecinku (0,001W). Każda, zatem napotkana cząsteczka wody zignoruje takiego natręta.

Czy promieniowanie elektromagnetyczne powoduje raka?

Tak. Jonizujące na pewno. Uporczywe opalanie się powoduje raka.
Wystawianie się na dużą dawkę promieniowania gamma zapewne nie. Rak nie zdąży się rozwinąć. Organy rozpadną się wcześniej, nie będzie szans na stworzenie kolejnego pokolenia funkcjonalnych komórek.
Tak przy okazji, w starych odcinkach doktora No, bohaterowie posiadali lek na chorobę popromienną. Nie jest to możliwe, bo choroba popromienna to nie „choroba” tylko efekt oddziaływania fizycznego. Nie ma lekarstwa i nie będzie na uderzenie młotkiem w głowę.

„Naukowcy powiedzieli, że telefony komórkowe znajdują się w grupie czynników prawdopodobnie wywołujących raka.”

To prawda. Woda na młyn niezrelaksowanych tropicieli fal elektromagnetycznych. Czy zatem promieniowanie mikrofalowe używane w telefonii 5G powoduje raka?
Tego nie ustalono na pewno, ale nie ma wyraźnych przesłanek, że tak jest. Naukowcy nie mogą również zaprzeczyć lub potwierdzić: istnienia życia na w innej galaktyce, Boga, itp. W wyniku długich prac i eksperymentów podzielono świat na rzeczy, które powodują raka i inne. Oficjalnie wygląda to tak:
Grupa 1: czynniki rakotwórcze dla ludzi - tu nie mamy wątpliwości m.in. palenie tytoniu i promieniowanie ultrafioletowe powoduje raka.
Grupa 2A: czynniki prawdopodobnie („probably”) rakotwórcze dla ludzi - wiele wskazuje na to, że coś jest na rzeczy.
Grupa 2B: czynniki prawdopodobnie („possibly”) rakotwórcze dla ludzi. W tej grupie znajdziemy promieniowanie generowane przez telefony komórkowe. Jak to możemy zinterpretować? Moja propozycja: Raczej nie, ale cholera wie. Dajcie nam więcej kasy na badania.
Grupa 3: czynniki niemożliwe do zaklasyfikowania, jako rakotwórcze dla ludzi - czyli nic nie wskazuje na to, że to coś wywołuje nowotwory.
Grupa 4: czynniki prawdopodobnie nierakotwórcze dla ludzi. Nikt nie słyszał, aby to przechodziło z tragarzami obok jakiegoś nowotworu.

Kto ma po powody bać się 5G?

Na nasze szczęście, w naszych czasach konflikty między państwami rzadko przybierają charakter starcia zbrojnego. Walka toczy się na płaszczyźnie gospodarczej i technologicznej. Za technologią idą wpływy i pieniądze. Boleśnie przekonała się o tym firma Nokia. W latach dziewięćdziesiątych i na początku naszego stulecia potentat na tynku telefonów. Król technologii GSM – 2G. Niestety kadra zarządzająca koncernu nie posiadała na tyle wyobraźni, by przewidzieć, że telefon formalnie przestawnie być tylko telefonem. Nie docenili roli transmisji danych. Wykorzystali to amerykanie stając się potentatem w branży smartfonów. Za nimi ruszyli Chińczycy. Finowie przestali się liczyć.
Utrata dominacji w dziedzinie technologii martwi amerykanów, stąd ich sprzeciw wobec wdrażania technologii 5G, przez obecnego lidera. Sieci szybkiej transmisji danych łączące inteligentne systemy wkrótce staną się powszechne i skorzystają z tego chińscy producenci i dostawcy rozwiązań.

Chciałbym tu zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy sama technologią, a jej zastosowaniem. 5G to infrastruktura. Tam gdzie zostanie ona wcześniej wdrożona, tam w oparciu o jej możliwości pojawią się jej nowe zastosowania. Firmy telekomunikacyjne będą wprowadzać nowe usługi, a inżynierowie i informatycy wymyślać nowe sposoby wykorzystania jej potencjału. Być może pojawią się chipy wszczepiane ludziom. Kto wie?

A na koniec coś konkretnego:
Zgodnie ze specyfikacją (IMT-2020) opublikowaną przez Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU), jej charakterystyka prezentuje się następująco:
•    prędkość transferu – do 20Gb/s pobieranie i do 10Gb/s wysyłanie
•    opóźnienie – maksymalnie 4ms, ale możliwe nawet 1ms
•    obciążenie – nawet 1 milion urządzeń na 1 kilometr kwadratowy
•    niezawodność – utrzymywanie połączenia w trakcie przemieszczania się z prędkością do 500km/h

Urodziłem się w Warszawie w peerelu. W roku swoich osiemnastych urodzin dorosłem na tyle, by głosować w pierwszych, prawie wolnych, wyborach. Karierę zawodową rozpocząłem od zarządzania projektami Fundacji Zabezpieczenia Społecznego, wtedy to wyleczyłem się z bajek o sprawiedliwości społecznej. Pisanie zacząłem od promowania pojawiających się na polskim rynku usług transmisji danych. Moim sukcesem było stworzenie marki Neostrada. Po odejściu, w 2013 z Orange Polska, napisałem powieść "Kukiełki i Dusze". W roku dwutysięcznym osiemnastym napisałem opowiadania: INWAZJA OBCYCH, HIP, HIP, HURA! oraz Algorytm Belzera, które zostały nagrodzone w konkursach Fantazmatów i Bibliotekarium. W 2020 roku nakładem wydawnictwa Bibliotekarium ukazała się powieść "Era Zwodnika".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie