Grafika stworzona przy pomocy sztucznej inteligencji (DALL·E, OpenAI)
Grafika stworzona przy pomocy sztucznej inteligencji (DALL·E, OpenAI)
Ja Falski Ja Falski
130
BLOG

Hejt w sieci: od nienawiści do banalności.

Ja Falski Ja Falski Społeczeństwo Obserwuj notkę 0
Hejt w internecie – zjawisko, które naukowo można opisać, ale w praktyce stało się karykaturą samego siebie. Przyjrzyjmy się, skąd się wzięło, jak się zdewaluowało i dlaczego mimo wszystko nie możemy go ignorować.

Usiadłem dziś do klawiatury, by zmierzyć się z tematem, który w internecie rozlewa się jak plama oleju – hejtem. Zanim jednak przejdziemy do emocji i anegdot, warto spojrzeć na to zjawisko naukowo, bo jego korzenie i definicje rzucają światło na to, czym hejt naprawdę jest – a czym nie powinien być. Słowo „hejt” wywodzi się z angielskiego hate (nienawidzić), co jasno wskazuje na jego źródło: emocjonalną, destrukcyjną niechęć wobec drugiej osoby. W badaniach socjologicznych i psychologicznych (en.wikipedia.org – „Online Hate Speech”) hejt definiuje się jako werbalne lub pisemne ataki oparte na nienawiści, często skierowane na podstawie rasy, religii, płci czy poglądów, z zamiarem krzywdzenia lub poniżania. To nie jest ostra krytyka – ta ostatnia, choć czasem bolesna, jest dopuszczalna, a nawet pożądana, gdy służy dyskusji i rozwojowi. Hejt to coś innego: to trucizna, która ma zatruć, a nie poprawić.

Ale w dzisiejszym świecie pojęcie hejtu przeszło dewaluację, która przypomina taniej komedii slapstickowej finał. Z jednej strony mamy prawdziwy hejt – paskudny, godny pogardy, jak te wściekłe ataki na niewinnych, o których czasem słyszymy. Z drugiej strony mamy ludzi, którzy każdą krytykę – nawet konstruktywną – przekształcają w „hejterstwo”, nagłaśniają to i kreują się na ofiary. Wystarczy, że ktoś napisze: „Nie zgadzam się z Twoim poglądem”, a już mamy lament o „hejcie w sieci” i żądanie współczucia. Z hejtu zrobiono tarczę, za którą chowa się przed odpowiedzialnością za własne słowa czy działania. To dewaluacja w najczystszej postaci – pojęcie, które kiedyś oznaczało coś groźnego, stało się wymówką dla tych, którzy nie radzą sobie z różnicą zdań.

Z drugiej strony mamy odwrotny problem: sytuacje, gdy nienawiść ukryta pod zasłoną np. ośmiu gwiazdek jest usprawiedliwiana jako „ostra, ale fair” krytyka. Niektórzy twierdzą, że to nie hejt, tylko wyrażanie opinii, ignorując fakt, że u podstaw takich zwrotów leży czysta, nieprzetworzona nienawiść. To niebezpieczna gra – bagatelizowanie prawdziwej agresji słownej, która może prowadzić do realnych konsekwencji, od depresji po przemoc.

I tu dochodzimy do sedna: hejt, mimo że groźny i niebezpieczny, spowszedniał nam. Stał się tłem internetowego zgiełku – jak szum w tle radia, którego już nie zauważamy. W 2025 roku, w erze mediów społecznościowych, gdzie każdy może rzucić kamieniem zza ekranu, hejt stał się niemal codziennością. Dane pokazują, że w Polsce co czwarty użytkownik internetu doświadczył go w ciągu ostatniego roku (di.com.pl – „Hejt w internecie 2023”), a jednak reagujemy na niego coraz słabiej – albo przesadzamy, albo udajemy, że go nie ma. To paradoks: im więcej hejtu, tym mniej go widzimy.

Może więc warto się zatrzymać i zapytać: gdzie jest granica między krytyką a nienawiścią? Czy dewaluacja hejtu sprawiła, że tracimy zdolność do odróżniania jednego od drugiego? A może sami, pisząc te słowa, stajemy się częścią tego szumu?

Ja Falski
O mnie Ja Falski

@jafalski na X

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo