avenarius avenarius
243
BLOG

Co z tym kapłaństwem?

avenarius avenarius Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Chodzi mi o List do Hebrajczyków, a zwłaszcza o te jego fragmenty (rozdziały 7-10), które przeciwstawiają ofiary i kapłaństwo Starego Przymierza ...no właśnie ...czemu?

W tradycji teologiczno-duszpasterskiej istnieje wyraźna skłonność by w chrześcijaństwie widzieć albo lustrzane odbicie judaizmu, albo jeszcze lepiej jego spełnienie. Spełnienie jednak, wg tej tradycji, wygląda właśnie też jakoś "lustrzanie". Tzn. wszystko to co było wcześniej w judaizmie jest nadal wśród chrześcijan. Tylko, że u nas się liczy, a u Żydów nie - bo tam to był tylko cień, zapowiedź.

Szabat się nie liczy, bo był tylko znakiem tego, co przemineło, pamiątką Pierwszego Stworzenia. Liczy się niedziela - początek NOWEGO STWORZENIA.

Wyjście z Egiptu i przejście przez Morze Czerwone było tylko znakiem chrztu. Obecnie w chrzcie dookonuje się RZECZYWISTA Pascha.

Lud Wybrany i obrzezanie jako pieczęć uczestniczenia w losie Ludu był tylko przejściowym etapem w ekonomii zbawienia. PRAWDZIWYM Ludem Boga są ci, których obmyto "obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo".

Mam potężne wątpliwości, czy takie rozumienie nie sprawia, że umyka nam całkowicie nowość wydarzenia jakim było życie Jezusa. W rozumieniu tym bowiem można wyczuć potężnie pracujące w tle uniwersalne archetypy (czasu kosmicznego, obmycia, kręgu przynależności itp.)

Mity wydają się pociągające. Zwracają uwagę na sprawy ostateczne. Proponują poprzez rytuały  uczestnictwo w Uniwersum. Tym samym obiecują złagodzenie bólu płytkiego życia w pozbawionej znaczenia doczesności. Ale są fatalne w tym, że nie spełniają tej obietnicy. Bo nie mogą - rytuał nie zbawia.

I teraz wracam do Listu do Hebrajczyków. Autor wali bezkompromisowo: "Niemożliwe jest, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy." Wyobrażam sobie, że na żydowskiego słuchacza musiało to zadziałać z siłą młota. "To co to znaczy to, co ja przez te wszystkie lata w świątyni robiłem?"

Ale czy my unikamy tego ciosu?

W "teologii lustrzanego odbicia" - tak.

Bo można wtedy łatwo powiedzieć:

* Krew zwierząt nie usuwa, to prawda. Ale spowiedź usuwa.

* Ofiary z baranków nie działają. Ale ofiary Mszy Św. - jak najbardziej.

* Kapłani Starego Testamentu składali ofiary daremne. Ale kapłani Nowego Testamentu składają ofiary o wartości nieskończonej."

---------

Jednak proszę mi powiedzieć, czy w takim razie mamy to rozumieć w ten sposób, że powinniśmy cały ten traktat o kapłaństwie z Listu do Hebrajczyków po prostu wydrzeć z Nowego Testamentu? I ewentualnie wysłać Żydom na pognębienie, bo nam  - zabezpieczonym w "prawdziwy" ryt - jest on zwyczajnie niepotrzebny? Czy w Palestynie w czasach Jezusa nie stało się jednak dużo więcej, niż tylko podmiana jednego obrządku na inny?

Ja mam wrażenie, że rewolucyjność Ewangelii polega na jej anty-mityczności. To, co obiecywał mit wyprowadzając człowieka poza codzienność, Ewangelia pokazuje mu spełnione właśnie w tejże codzienności. O kobiecie grzesznej powiedziano "odpuszczone są jej liczne grzechy, bo bardzo umiłowała". Kogo, pytam? Przedwiecznego? Chwałę Izraela? Tron Jahwe? Axis mundi? Nie - meżczyznę, który był na kolacji w domu faryzeusza, panie i panowie!

W Ewangelii wciąż się to dzieje. Tzn. wszystko to, co religia i mit obiecuje znaleźć tylko ludziom najczystszym w świątyni w czasie uroczystości, znajdowane jest obficie i bez wysiłku. Przy obiedzie, przy płukaniu sieci, na poboczu drogi, przy studni. Jezus uzdrawia ciała i dusze WSZĘDZIE tylko nie w świątyni.

Uważam to za niezwykle istotne. Uważam za katastrofalną pomyłkę próby tworzenia z kościołów i liturgii wyróżnionej czasoprzestrzeni "tchnącej świętością", jak mi kiedyś jeden tradycjonalista powiedział. Z księży nie wolno robić wyróżnionej kasty ludzi, którym dostępne są te świętości, które niedostępne są innym śmiertelnikom.  "Święte kapłańskie ręce, które jako jedyna mają prawo dotykać Ciała Pańskiego" - słyszeliście to? Łamanie chleba pierwszych chrześcijan zostało zamienione na spożywanie opłatka zasadniczo przez jednego chrześcijanina, na którego inni łypią spod chóru. W rycie świątynnym jest to jak najbardziej OK. Separacja jest wręcz niezbędna. W większości świątyń innych religii ludzie chyba nawet nie muszą być obecni podczas ofiary. Ale wśród uczniów Jezusa?

To jest cofnięcie się do fazy mitu. Na pewno taki mit to coś głębszego niż brak świętości w ogóle i dlatego łatwo pokładać w takim powrocie do religii nadzieję.  Ale jednak to kierunek całkiem nie ten.

avenarius
O mnie avenarius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości