barabasz - baszka barabasz - baszka
69
BLOG

Jestem kobietą. Prawda?

barabasz - baszka barabasz - baszka Kultura Obserwuj notkę 47

Mam takie zdjęcie z czasów studiów. Cała moja grupa siedzi na schodach pod wejściem do budynku. Grupa, czyli paręnaście dziewczyn, dwóch chłopaków, między którymi siedzę ja.


Zawsze lepiej rozumiałam się z mężczyznami. Może dlatego, że nie umiem plotkować, bo mnie to nudzi i czuję się jakaś taka gorsza po plotach. Może też dlatego, że cenię sobie lapidarność  (choć zawód czyni spustoszenie i pewno zatraciłam m.in. tamtą cechę). Jakoś tak się działo w moim życiu, że sporo osób pojawiało się, żeby pomilczeć obok mnie. Odpowiadało mi to. Do dziś nie znoszę przypadkowych spotkań w autobusie albo w markecie – o czym tu gadać? Nawet jak ma się coś do powiedzenia, to przecież otoczenie nie sprzyja temu, by pozwolić sobie na rozmowę. A beblanie o niczym męczy mnie, jak mało co.


           Piszę o tym, bo nie umiem się wpasować w odcienie kobiecości, która – jeśli samą kobiecością zostaje – kojarzona jest z zaściankowością, kiedy zaś podbarwia ją niezależność i swoboda intelektualna, to jest opluwana, bo trąci ideą rewolucji feministycznej.

          Przyznam się Wam, że do końca nie wiem, kim jestem. Lubię dyskusje, lubię żelazne, logiczne argumenty. Skończyłam studia, na piątym roku zaczęłam pracę, potem zrobiłam studia podyplomowe, osiągnęłam najwyższy stopień awansu zawodowego, skończyłam wiele kursów, niektóre dały mi uprawnienia do wykonywania dodatkowych zajęć. Nie lubię ckliwego i kiczowatego świata gazetek kobiecych. Kłócę się z mężem i czasem chyba łatwiej mi antycypować, bo zauważam więcej albo po prostu inaczej. Wbijam gwoździe, doklejam kafelki, kiedy odpadają. Uwielbiam zapach tartaku i surowego drzewa. Jednym z pierwszych zakupów, które poczyniłam w tzw. czasach panieńskich, było kupienie ładnej (!) walizeczki z narzędziami. Oglądam w wielkiej ekscytacji mecze naszej reprezentacji. Uwielbiam strzelać z broni, choć za bardzo nie mam możliwości. Wtrącam się w decyzje mojego męża i oczekuję, że nadal będzie uważał to za normalne w związku. Nie zezwalam jakiemukolwiek mężczyźnie na zachowanie, z którego miałoby wynikać, że „jak baba, to do garów”. Moda od zawsze mnie nudzi. W ogóle nie rozumiem, jak ludzie mogą ekscytować się tym, że będą wyglądać jak wszyscy. Do oglądania seriali nie mam cierpliwości, są zbyt naiwne. Uważam, że natura niesprawiedliwie naznaczyła kobietę bólami i misjami, którym mężczyzna, jak sądzę, nie sprostałby. Uważam, że kobiety lepiej znają się na ludziach.

Jednocześnie uwielbiam witać męża obiadem, lubię podawać mu napoje czy owoce i czuć się potrzebną. Lubię specjalnie dla niego coś ugotować lub upiec jakiś placek. Kocham, kiedy wzruszony patrzy na mnie i widzi we mnie „swoją dziewczynkę”. Kiedy obsypuje mi kwiatkami albo pokazuje jakiś na łące i mówi: „ten kwiatek jest ode mnie dla ciebie”, bo wie, że nie chcę, by zrywał kwiaty, których nie dowieziemy do domu albo piękniej im wśród innych. Jestem rozanielona, kiedy opowiada o rzeczach, o których nie mam pojęcia i staje się przez to w moich oczach taaaaki mądry.  Coraz bardziej rozkochuję się w pielęgnowaniu kwiatów, których mam sporo. Niesamowitą frajdę daje mi, że – zakiszone miesiąc temu – ogórki smakują wszystkim.  Lubię zieleń i zapach skoszonej trawy, lubię urządzać wnętrza – tak, by stawały  się ciepłe. Lubię  fasolę, bo ma różne kształty i kolory, lubię ratować owady, które wpadają do wody i lubię srebro i perfumy.


          No i kim jestem, skoro rozumiem racje i feministek, i tradycjonalistek?...



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura