Ilość komentarzy pod wczorajszym wpisem o rybołówstwie wczesnośredniowiecznym zaskoczyła mnie. Myślałem, że pod tak ezoterycznym i długim wpisem komentarzy będzie po prostu zero. Ale nie wziąłem pod uwagę jednej rzeczy, że rybołówstwo pasjonuje Polaków na równi z grzybobraniem, polityką i piłką nożną. W związku z tym postanowiłem iść za ciosem i opublikować kolejny fragment referatu na temat: gdzie i czym poławiano na średniowiecznym Pomorzu. Tekst jest pozbawiony aparatu naukowego, ale jak już wspomniałem, pełna wersja będzie do nabycia.
Połowów dokonywano we wszelkich możliwych zbiornikach wodnych. Z pewnością poławiano w morzu w okolicach Rugii. Wspomina o tym Helmold, Saxo Grammaticus, a także jeden z dokumentów klasztoru w Eldenie w którym mowa o prawie do połowów (piscation) w okolicach wyspy Koos. Prócz tego poławiano na wodach śródlądowych. Wiemy z kroniki Gesta Danorumo połowach na Dziwnie przy pomocy jazów, zaś żywot Ottona z Bambergu pióra Ebo wskazuje na połowy w Odrze. Misjonarze napotkali także rybaka poławiającego na jeziorze: ”Była tam wielka puszcza, którą przeszedłszy w piętnaście dni, doszedł do jeziora bardzo długiego, gdzie napotkawszy człowieka siedzącego w małej łódeczce, zaopatrzył się u niego w bardzo dużo ryb”. Wiele spośród zbiorników wodnych, na których pracowali rybacy, wymieniają dokumenty pomorskie. Były to: pełne morze, Zalew Szczeciński (nie raz pod nazwą dulce mare- morze słodkie), rzeki głównie żeglowne, także większe rzeczki i jeziora: Dąbie, Miedwie, Bukowskie i inne. Poławiano na także na cieśninach wyprowadzających wodę z Zalewu Szcecińskiego: na Pianie , na Świnie i Dziwnie. Udokumentowane są również połowy na Zalewie Szczecińskim, a także na „lacus Lubin”, które można interpretować jako akwen wokół Lubina -czyli Jezioro Wicko. Poławiano także w delcie Świny: Barnim I nadał klasztorowi w Darguniu stację rybacka w Karsiborze (Karsibour cum omni piscatione sibi pertinente) wraz z 27 strumieniami wypływającymi z Zalewu (cum viginti septem rivules de dulci mari fluentibus). Wymieniona też jest rzeka Reda i to w dość wczesnym przekazie (1180) w kontekście połowów przy pomocy jazów. Dodatkowo w dokumentach mowa jest o "piscariach". Nie wykluczone, że chodziło tu o sadzawki rybne.
Połowów dokonywano różnorodnym sprzętem. Podstawowym narzędziem połowowym była sieć. W wykopaliskach odkryto pływaki do sieci oraz ciężarki. W Wolinie przy przejściu przez rzekę także znajdowano pływaki do sieci we wszystkich warstwach od 1 połowy IX w. poczynając, ponadto haczyki żelazne i rogowe. W warstwie z 2 połowy XI w. znaleziono również resztki sieci i kleszczkę do wyrobu sieci. W wykopie na Srebrnym Wzgórzu niedaleko brzegu Dziwny znaleziono całe skupisko ciężarków do sieci. W Kołobrzegu od najniższych warstw osadniczych z połowy IX w., gdzie tylko warunki konserwacji pozwalały, znajdowano pływaki z kory sosnowej i niekiedy ciężarki kamienne do sieci oraz haczyki żelazne. Fragmenty sprzętu rybackiego odkryto także w wykopaliskach w Szczecinie: owalne i okrągłe pływaki, powrozy i liny z łyka, ciężarki kamienne, kulki drewniane. Z materiału archeologicznego wynika, że posługiwano się powszechnie sieciami oraz poławiano za pomocą haczyków, zapewne wędkami. W materiale dyplomatycznym pisano o połowach nie tylko wędami (hamus), ale i kuszami (sporta).
W dokumentach pomorskich sieć typu „niewód” jest najczęściej wymienianym sprzętem połowowym. Było to narzędzie do połowu masowego, które obok jazu było objęte książęcym monopolem. Istnienie różnych rodzajów i wielkości sieci znajduje odbicie w nazwach z dokumentów, gdzie spotykamy: instrumenta minora, instrumenta maiora, magnae retes, parvae retes, minores retes, Staknett, retes minutae. Niewód spotykamy także pod nazwą niwedetoch– zbitką niemiecko - słowiańską, lub po prostu toch. Niewód składał się z dwóch skrzydeł i w środku z worka tworzącego matnię. Niewody miały różne wielkości, nawet do 300 metrów. Obsługiwać je mogło nawet dziesięć osób i minimum dwie łodzie. Sieć tego rodzaju ciągnięto. Jej obsługę opisywano terminem trahere recia.
(Na zdjęciu mała sieć typu niewód ze skansenu w Klukach)
Inny objęty monopolem sposób połowu to chwytanie ryb za pomocą jazu. Jaz był to płot z drzewa w poprzek rzeki z oknem, w który wmontowano sieć, tzw. więcierz. Był rodzajem samołówki, stawianym na rzekach, strumieniach, jeziorach, nawet na Zalewie Szczecińskim. Zakazywano jego budowy na rzekach żeglownych, jak np. na rzece Redzie. Jazy w dokumentach występują pod nazwą clausurae,structuraa wraz z postępami niemczyzny pojawia się nazwa Were. Używanie jazów w czasach przed niemiecką kolonizacją potwierdza relacja Sakso Grammaticusa. Duńska flota usiłowała wypłynąć na pełne morze poprzez rzekę Dziwnę. Przeszkadzały w tym właśnie przegrody rybackie, które z mozołem usunięto.
Pozostałości śledzi pozwalają powiedzieć nieco na temat obróbki ryb i sposobach ich konserwacji. Długość śledzia z Gdańska i Kołobrzegu zawierała się najczęściej w przedziale 20-30 cm, jakkolwiek zdarzały się sztuki zarówno poniżej dolnej jak i powyżej górnej wartości. Bardziej precyzyjne szacunki wskazują znaczny udział egzemplarzy 25-30 cm. Znaleziska większych śledzi w głębi lądu wskazują, że większe sztuki najczęściej przeznaczano do handlu i konserwacji. Za dolną granicę przydatności handlowej przyjmowano wartość 25 cm. Do podobnych wniosków skłaniają znaleziska w Menzlinie.
Ogromny odsetek kości śledzi z Budzistowa to kości głowy. Najprawdopodobniej w tym miejscu dokonywano patroszenia ryb i obcinano im głowy. Do konserwacji śledzi wykorzystywano sól. Występowanie połowu i handlu śledziem w okolicach Rugii i w Kołobrzegu na dużą skalę Lech Leciejewicz łączy z występowaniem w okolicy ośrodków słonych źródeł (koło Rugii nad Trzebuszą i nad Dołężą). O korzystaniu z soli przy konserwowaniu ryb świadczą też słowa pieśni, zapisanej przez Galla: "Pisces salsos et fetentes apportabant alii"w związku z wyprawą Krzywoustego na Kołobrzeg. Kołobrzeg zaś już w dziesiątym wieku był sławny z soli, jak wskazuje na to wzmianka Thietmara o “solnym Kołobrzegu”. Wielkie znaczenie soli dla ówczesnych ludzi i wykorzystywanie jej w charakterze płacidła pokazuje fragment żywotu Ottona z Bambergu pióra Ebo. Napotkany w puszczy nad jeziorem przez misjonarzy rybak odmówił wzięcia za ryby jakiejkolwiek innej zapłaty, prócz soli.
Część ryb nie tylko solono, ale i wędzono. Wskazuje na to fakt, że spora ilość szczątków znaleziona była wraz z węgielkami drzewnymi i grudkami polepy. Taki kontekst zawartości warstwy kulturowej wskazuje na istnienie wędzarni. Prócz wędzenia i solenia ryby niewątpliwie suszono. Jest to stary sposób konserwacji potwierdzony w materiale etnograficznym. W Polsce suszenie ryb zarzucono. Dziś spragnieni smaku starosłowiańszczycny mogą spróbować suszonych ryb za wschodzie, na Ukrainie, w Rosji i krajach bałtyckich. Do niedawna w tamtejczych knajpach suszona ryba -słona jak wszycy diabli - była popularnym dodatkiem do kufelka zimnego piwa.
Komentarze