barbie barbie
92
BLOG

Normalna praktyka...

barbie barbie Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Nie kocham zbytnio Rosji (zwłaszcza Sowieckiej) i w zasadzie wyssałem to "z mlekiem matki", która mając 17 lat chodziła do klasy maturalnej w Sarnach (sprawdźcie, gdzie to jest) i 3 września tańczyła (jak opowiadała) z kolegami na ulicach ciesząc się, że Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę - tylko po to, aby za niespełna dwa tygodnie uciekać w panice przed wojskami Stalina do Krakowa. Jej się udało - ale sporej części mojej rodziny zafundowano bezpłatną "wycieczkę" w stepy Kazachstanu, a niektórzy przepadli bez wieści... Można sobie więc łatwo wyobrazić, jak mnie wychowano, śpiewałem z przekonaniem w PRL w Kościele "Ojczyznę wolną racz na zwrócić, Panie" i "My chcemy Boga w książce, w szkole...". Piszę to po to, aby uprzedzić oskarżenia o to, ze jestem agentem KGB czy czegoś podobnego.

Wierzę w ludzi i w ich rozum. A jednak napisano: "Łatwiej dostrzeć źbło w oku bliźniego, niźli belkę we własnym". A obecna dyskusja o katastrofie w Smoleńsku bardzo dobrze ilustruje poprawność tego zdania. Niedostrzeganie lub co jeszcze gorsze usprawiedliwianie własnych błędów i doszukiwanie się za wszelką cenę "przyczyn obiektywnych" lub celowego działania naszych nieprzyjaciół to niestety dość typowe postępowanie. Po dłuższym czasie można nawet uwierzyć samemu, że nie MY nie popełniliśmy żadnego błędu i że zawinili "ONI" (lub fatum). A rozumny człowiek powinien postępować odwrotnie - przeanalizować najpierw własne postępowanie i wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski. Oczywiście, nie możemy wpłynąć na to, że trafi w nas meteoryt - ale czy możemy się tłumaczyć, że wjechaliśmy na skrzyżowanie na czerwone światło "bo jeszcze zdążę" lub "ONI powinni mnie przepuścić"? Czy nie jest błędem wyprzedzanie w deszczu, przed samym zakrętem i w dodatku "pod górkę"? Na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie jest rząd jednakowych grobów - to aktorzy jednego z krakowskich teatrów, którzy zginęli na "zakopiance", bo kierowca ich autobusu rozpoczął wyprzedzanie w miejscu, gdzie zabraniało tego kilka przepisów na raz! Czy można winić kierowcę samochodu ciężarowego ze żwirem, który akurat jechał z przeciwka? A ile to razy podziwiamy "sprawne manewry" brawurowych kierowców (także autobusów) - i komentujemy je w taki sposób "Pan Kazio to świetny kierowca, powyprzedzał po drodze prawie wszystkie samochody osobowe". Nie bierzemy jakoś pod uwagę, że podobni kierowcy doprowadzili przez lekceważenie przepisów (procedur bezpieczeństwa!) do śmierci ludzi! Przykład - słynna katastrofa we Francji - Pani pilotka przecież mówiła, że wielokrotnie jechała tą trasą ze stromym spadkiem - więc co tam zakazy!!! No i tym razem się nie udało i zaczyna się poszukiwanie usprawiedliwień.

W Smoleńsku było podobnie. Zlekceważono wszystkie ostrzeżenia. Ostrzegała kontrola z Mińska, koledzy z Jaka, a na końcu kontroler podejścia. I załoga wszystkie te ostrzeżenia zlekceważyła, przekroczyła znane sobie przepisy i minima i świadomie wleciała w mgłę, przed którą ją ostrzegano! To co działo się póżniej - to już tylko skutek tej fatalnej decyzji - podobnie jak zderzenie czołowe podczas wyprzedzania wynika z podjęcia decyzji o wyprzedzaniu w miejscu niebezpiecznym. I tłumaczenia typu "on walił 200 km/h" (o ile jeszcze można się tłumaczyć) nie mogą być przyjmowane do wiadomości. Nasz Tu154 z prawie 100 osobami - w tym DWOMA PREZYDENTAMI po kilkakrotnym otrzymaniu informacji o warunkach panujących na lotnisku nie miał prawa się nawet do niego zbliżyć! I wówczas wszelkie nawet wszelkie pułapki (teoria zamachu), zaniedbania (brak żarówek, defekt radiolatarni...) czy nieporozumienia (lub nawet błędne naprowadzanie przez kontrolerów) nie miałyby żadnego znaczenia! Jeśli ma się jakiekolwiek wątpliwości co do widoczności pojazdów nadjeżdżających z przeciwka - nie rozpoczyna się wyprzedzania! I kropka! Jeśli postępuje się inaczej - można mieć pretensje tylko do siebie. Nawet jeśli ktoś naciska odpowiedź musi być jedna - "Panie Pasażerze - ja odpowiadam za Pańskie bezpieczeństwo. Poza tym ja także chcę żyć - mam żonę, dzieci i życie przed sobą! Proszę nie instruować chirurga, jak ma prowadzić operację." Bo bardzo łatwo można "wejść w lejek" (sytuację, w którą łatwo wejść, ale trudno z niej wyjść). I właśnie w taki "lejek" weszli nasi biedni piloci feralnego lotu. Rozpatrywanie, czy mieli szansę wyjścia to opowieści o możliwości ratowania się z sytuacji krytycznej (wyprzedzamy, a z zza tego zakrętu wyjechał wielki TIR) niewiele wnosi. W tym momencie na decyzję pozostają sekundy lub wręcz ich ułamki - "hamować, przyspieszać, uciekać do rowu?".Wybór jest związany z ogromnym ryzykiem - i musi być dokonany praktycznie podświadomie, bo już nie ma czasu na myślenie. Trzeba było myśleć przed rozpoczęciem wyprzedzania!

Jest takie powiedzenie - masz być myślami 30 sekund przed samolotem, przed samochodem wystraczy Ci 10. I zwróćcie uwagę 30 sekund to około 2000 m lotu dla Tu154 przy podchodzeniu do lądowania. Minimum na dwie radiolatarnie NDB wynosiło zadaje się 1800 m - czyli mniej więcej się zgadza. Z PAR - 1000 m (ale to wymaga ścisłej i ciągłej współpracy z naprowadzającym kontrolerem). A ile było? Pomiędzy 200 i 400 m. To się mogło udać jedynie przypadkiem - wtedy zapewne byłaby okazja do zachwytów nad "kunsztem" pilota.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Rozmaitości