Polska przesłała swoje uwagi do raportu MAK dotyczącego katastrofy w Smoleńsku. Wywiad p.Edmunda Klicha mówi co nieco o samym raporcie i naszej na niego odpowiedzi. I oczywiście zaraz podniosła się wrzawa. Nawet sam Pan Premier jak zwykle pryncypialnie z właściwą sobie swadą stwierdził:
Jeśli strona rosyjska nie przyjmie naszych uwag, będziemy formułowali własną ocenę zdarzeń, a nasza prokuratura i tak będzie działała zgodnie z materiałem, jaki my zgromadziliśmy i jak my go interpretujemy.
Toż to prawie ultimatum! Widać, że Pan Premier, który dotychczas unikał "sprawy smoleńskiej" jak diabeł święconej wody postanowił przejąć inicjatywę! Oczywiście pomogła mu w tym niezawodna Pani Paradowska z "Polityki". Prawdopodobnie to dopiero początek - przecież nie można dopuścić, aby "rząd dusz" przejęły znienawidzone PiSiory. A więc Pan Premier upomniał się "ostro" o "polski interes". A przecież to Panowie Premierzy Polski i Rosji (a więc p.Tusk i p.Putin) mieli objąć to śledztwo "specjalnym nadzorem". Jakoś dotychczas trudno było ten "specjalny nadzór" zauważyć - przynajmniej ze strony Polski. Na czele Komisji postawiono urzędnika - Ministra Millera. Wbrew błędnym informacjom nie jest to Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych(czyli ciało stałe, które zajmuje się na co dzień wszystkimi wypadkami i incydentami lotniczymi) lecz powoływana "ad-hoc" przez Ministra Obrony Narodowej Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Badaniem sprawy zajmuje się więc Komisja powołana przez MON (któremu podległa SpecPułk). Ale na jej czele stoi Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji...
Ale co tam, prawo przecież stanowi WADZA, więc sie je poprawi:
W związku z katastrofą pod Smoleńskiem zmieniono też rozporządzenie regulujące działanie KBWLLP – rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej z dnia 26 maja 2004 r. w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Zgodnie z jego treścią, przewodniczącego komisji powołuje i odwołuje minister obrony narodowej w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw wewnętrznych; przewodniczący komisji – niezależny w swoich pracach – podlega bezpośrednio ministrowi obrony narodowej; przewodniczący przedstawia ministrowi obrony narodowej do zatwierdzenia (poprzez szefa Sztabu Generalnego WP) protokół wraz z całością materiałów zebranych przez komisję; decyzję o wznowieniu badania i ewentualnej zmianie orzeczenia podejmuje minister obrony narodowej (gdy: wyjdą na jaw nowe okoliczności lub dowody istotne dla sprawy; dowody istniejące w dniu wydania orzeczenia nie były mu znane); informacji o przebiegu i rezultatach prowadzonych przez komisję badań udzielać może wyłącznie przewodniczący komisji lub rzecznik prasowy ministra obrony narodowej. (żródło: "Lotnicza Polska").
Śliczny galimatias prawny -nieprawdaż? A i tak wszystko pozostaje w gestii Ministra Obrony Narodowej, czyli najlepszego wojskowego wśród lekarzy, historyków i redaktorów TV - Pana Bogdana Klicha odpowiedzialnego oczywiście za lotnictwo wojskowe.. Jest jeszcze coś takiego:
ZARZĄDZENIE Nr 28 PREZESA RADY MINISTRÓW
z dnia 11 kwietnia 2010 r.
w sprawie powołania Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem
ale o realnych działaniach tego "Zespołu" nie słyszałem. Może ktoś słyszał, może ktoś wie? W składzie tego zespołu jest (jedyny wymieniony z nazwiska) "człowiek do wszystkiego" - Minister Michał Boni. Być może ten "Zespół" też wkrótce się ujawni jako przeciwwaga dla intensywnie działającego "Zespołu Sejmowego".
Zaiste, nieźle zamącono tą wodę! Nie dziwię się, że od razu doszło do konfliktu z fachowcem - p.Edmundem Klichem - pułkownikiem pilotem, który od 1961 roku jest związany z lotnictwem, a od 10 lat zajmuje się badaniem wypadków lotniczych.
Przechodząc do meritum - stanowisko odrębne to nie jest żadna sensacja czy nowość choć oczywiście zapewne PR-owcy będą go przestawiać jako wyraz twardej i zdecydowanej postawy Rządu RP. Na przykład Holandia złożyła takie stanowisko podczas badania najtragiczniejszej katastrofy lotniczej na Teneryfie (1977), w którj zginęły 583 osoby. Holandia stanęła w obronie załogi swego samolotu (linia KLM), a dokładniej pierwszego pilota van Zantena. Rozpoczął on start pomimo panującej na lotnisku mgły (!) bez uzyskania jednoznacznego potwierdzenia, że pas startowy jest wolny doprowadzając w ten sposób do kolizji 2 Jumbo-Jetów. Badanie prowadziła mieszana Komisja (hiszpańsko-holendersko-amerykańska - bo druga z maszyn należała do linii Pan American. Uznała, że główną przyczyną wypadku była błedna decyzja Kapitana van Zantena. Holendrzy broniąc swojej załogi wskazywali na błędy kontrolerów ruchu na lotnisku (wieży) - którzy rzekomo słuchali transmisji z meczu pilkarskiego i nie zachowywali procedur. Coś mi to przypomina...
Jednak Holandia w końcu uznała odpowiedzialność załogi swego samolotu i wypłaciła odpowiednie odszkodowania - łącznie 110 mln USD (czyli prawie 190 000 USD na osobę).
Również i w przypadku tragedii w Smoleńsku jest sporo wątpliwości - i to wcale nie dotyczących kąta ścięcia brzozy, czy miejsca upadku samolotu. Ja oczekuję odpowiedzi na następujące pytania (i będę je uparcie zadawał, bo od pewnego czasu to wolny kraj). Najważniejsze z nich to:
- dlaczego załoga zdecydowała się na podejście, pomimo, że z 3 niezależnych źródeł otrzymała informacje, że widoczność jest niewystarczająca (grubo poniżej wszelkich minimów)?
- dlaczego o godzinie 10:26 Dowódca jednoznacznie stwierdza: "W tych warunkach nie damy rady usiąść" a zaraz potem: "Spróbujemy podejść..."?
- dlaczego kontrola lotniska o 10:24 stwierdza jednoznacznie: "temperatura +2, ciśnienie 7-4-5 warunków do lądowania nie ma" a w odpowiedzi dowódca Tu154M stwierdza "Dziękuję, jeśli można spróbujemy podejścia..."? i otrzymuje (10:25) zezwolenie na dalsze zniżanie - a w końcu słynne "lądowanie dodatkowo"?
- Załoga chyba jednak orientowała się w topografii terenu (10.30) "Najgorsze, że tam jest, że jest dziura są chmury i wyszła mgła" (drugi pilot),
- O 10:30 Dowódca mówi: "Według ciśnienia 7-4-5, schodzimy 500 metrów, polski 101". A więc chyba ustawili wysokościomierze baryczne...
Dodatkowo:
- czy (lub kiedy ostatnio) załoga w tym składzie trenowała podejścia w warunkach zbliżonych do dozwolonych minimów?
- czy załoga trenowała w tym składzie podejście na "Dwie NDB" i w jakich warunkach?
- Jakiego typu radar był na lotnisku - jeśli RSP-7, to jego dokladność wyklucza używanie go do podejścia PAR (Precision Radar Approach). Dane o dokładności są tutaj: http://museum.radioscanner.ru/avionika/aviomuzejs/rsp_7/rsp_7.html? Wyjaśniałoby to informacje "na kursie i na ścieżce...". Jeśli zaś był to np. zmodernizowany w Czechach RSP-10 (spełniajacy wymagania ICAO) to dlaczego nie realizowano podejścia PAR?
- czy któryś z członków załogi testy językowe z uwzględnieniem specyficznego rosyjskego slangu lotniczego?
- Czym była spowodowana niezrozumiała zmiana decyzji kontrolerów i udzielenie zgody na podejście (warunkowe lądowanie)?
- Dlaczego kontrola nie reagowała na brak kwitancji wysokości?
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości