Rafał Trzaskowski w terenie. Wiec wyborczy. W tle potencjalni wyborcy — strażacy ochotnicy, mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek (oczywiście pełen spontan) Pada pytanie od dziennikarza, zadane polszczyzną bez żadnych naleciałości — czy mogę zadać pytanie po francusku? — no i zadaje dość długie pytanie po francusku. Trzaskowski — odpowiem krótko po francusku — i odpowiada przez 35 sekund, oczywiście po francusku — Po czym, bez żadnego tłumaczenia następuje burza oklasków — czyżby wszyscy znali język Moliera?
Kto wymyślił taką ustawkę? Mam sześć dych na karku i do tej pory, nie spotkałem się z czymś równie idiotycznym. Ktoś w sztabie wyborczym tego „chwostka” doszedł do wniosku, że nieistotne jest, co się mówi, ale to w jakim języku. Czyli, kompletny idiota, władający czterem językami, jest kimś, kto powinien reprezentować naszą Ojczyznę. Ludzie, Trzaskowski bez filtra tłumacza, będzie miał stokroć większą siłę rażenia niż, kompletny ignorant Lech Wałęsa.
A swoją drogą to ci Francuzi to bardzo inteligentny naród, bo tam byle chłop mówi po francusku.
