WieB WieB
150
BLOG

trzech kolegow z 5tej klasy

WieB WieB Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Trzech kolegów z klasy 5a (a może trochę później). 

To była piąta albo szósta klasa. 

Pani dała nam za zadanie spytać się rodziców lub krewnych, o jakąś najstraszniejszą historię wojenną.

Zacząłem się pytać w domu: ciotka mi powiedziała, że oni żadnych wielkich przygód nie mieli; tylko wujek był wzięty do wojska sowieckiego i jakiś wariat tłukł go młotkiem po głowie za nazwisko.
- Ale przecież twoja mama! Tak - przecież ona nawet była aresztowana przez Niemców...

Poczekałem na mamę.
A tu są dwie jej historie.
Pierwsza, to praca w drukarni niemieckiej. 

Drukarnia drukowala różne rzeczy, między innymi mapy wojskowe.
Drukowali też karty do gry, jak im został papier - mama potem sprzedawała na targu.
To była taka polsko-niemiecka społka: drukarz Niemiec i Polka jako dystrybutor. 

Kiedyś do mojej babci, wieczorem przyszedł sąsiad ze "znajomym".
Szanowna Pani. Pani córka pracuje w drukarni - czy można z nią porozmawiać? 
Był to ktoś z AK, z wywiadu. Wpadł na pomysł, że skoro drukują mapy, to pewnie mają odpady i może by mama je wynosiła. Domyślacie sie chyba jaki to byl poziom wiadomości: rozlokowanie wojsk, plany akcji wojskowych i pewnie wszystko o niesamowitej wartości wywiadowczej.

No i wynosiła. Ktoś, coś zauważył, jakieś braki w inwentarzu i wszystkich aresztowali.
Siedziała w celi zbiorowej: na środku kibel... 

Pół dnia się męczyła, nim się zdecydowała użyć...
Wspominała to jako jedno z najgorszych upokorzeń, jakie ją spotkały w życiu. 

Po paru dniach coś się "wyjasniło": niby ktoś coś znalazł, więc może nie tak źle - i wszystkich wypuścili...

Druga historia, zdarzyła się wcześniej, za pierwszych Sowietów. To była wyprawa z kolezanką na wieś, za żywnoscią - wymiana guzików, ubrań, nici na cokolwiek do jedzenia.
Wieś pod Lwowem, ukraińska.
Mama zauważyła, że jakiś Ukrainiec przygląda się im i idzie za nimi - w ręku miał sekator.
Wystraszyły się i zaczęły kłusem biec przez wieś.
Wpadły do jakiegoś domu, po drabinie na strych i schowały się za kominem.
Po chwili, slyszą kroki - to on wchodzi po drabinie.
Stanął u góry, popatrzał ... i po chwili zszedł. Nie zauważył.
Przeczekały do wieczora, a potem wiały, że hej. 

Mama nie dała się namowić przez następne 3 miesiące, na żadne handle z Ukraińcami...
Ale w końcu ją namówili: trzeba było jeść... 

Po dyskusjach, mama oceniła, że ta druga historia była straszniejsza, i to ją opisałem w moim wypracowaniu.

Następnego dnia w szkole, pani nauczycielka poprosiła 3 chłopców do odczytania zadania.
Dopiero po latach zorientowałem się, jakie były kryteria wyboru. 

Ja - rodzina ze Lwowa,
Marcin - rodzina z Warszawy,
Piotrek - rodzina ze Śląska. 

Moją historię już znacie.

Marcin miał historię przypominajacą tę, ktorą Trump parę lat temu zawarł w swoim przemówieniu w Warszawie: o przekraczaniu ulicy pod ostrzałem przez jego mamę, sanitariuszkę w Powstaniu Warszawskim.
Piękna historia - zazdrość mieć taką mamę, z taką historią.
Jak słyszalem przemowienie Trumpa, pare lat temu w Warszawie, to zastanawiałem się, czy to aby nie ta sama historia.
... a moja Mama wymieniała guziki. Było mi trochę wstyd, że tak mało krwi przelała moja rodzina...... 

Ale przebił nas Piotrek.
Jego ojciec służył na krążowniku, który został storpedowany na Morzu Połnocnym i zatonąl.
Jego ojciec był 8 godzin w wodzie, zanim przypłynął angielski niszczyciel i wyciągnął go z wody.
To był najstraszniejszy dzień jego ojca w czasie wojny. 

...A moja Mama - guziki ...

Dopiero po latach zacząłem rozumieć tę całą sytuację.
Nauczycielka świadomie wybrała uczniów z różnych rejonów, aby pokazać różnice.
No i pięknie. 

Mineło jeszcze więcej lat i wtedy zrozumiałem jeszcze coś...
Ojciec Piotrka, był na krążowniku, wyjęty z wody przez Anglików, ale on słuzyl na niemieckim krążowniku!
Tak napisał, że nikt sie nawet nie zapytał jakiego koloru byla flaga na tym krążowniku, a on to pominał.
Przyznaję - dobrze napisał - dziś byśmy powiedzieli: "bezbolesnie nam wcisnał. 
Rok, czy dwa lata pozniej wyjechał z rodzicami do Niemiec.

Historia jak historia.

Nasze miasto było średnie, nieatrakcyjne dla Żydów, więc nie mieliśmy historii żydowskich ani utrwalaczy władzy.

A moja mama była członkiem wywiadu AK i wolała zamilczeć o tym.
Dzis pewnie dostałaby ordery...
A ja wtedy nawet nie umialem tego docenić.
Nie wiem, czy się ciągle bała, czy po prostu tak z przyzwyczjenia wolala nie wspominac, aby za dużo nie mówic - dobrze pamietala, że wielu kolegów, znajomych zostało wyaresztowanych.

Pytanie: co my dzieci, bysmy powiedzieli wtedy, jak się zachowali, gdybysmy wiedzieli, że to byl naprawde niemiecki okret.
Ja nie wiem...


p.s.

1. Z jednym kolegą, Marcinem - od Powstania - udalo mi sie skontaktowac i skonsultowac. Niewiele pamietał.

2. Drugiego Piotrka, szukałem na internecie, po świecie, ale nie znalazłem. Mam nadzieje, że nie wydumalem sobie tej historii.

WieB
O mnie WieB

inzynier elektronik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości