Przez Salon24 przetoczyło się w ostatnim czasie wiele opinii odnoszących się do wyprawy prof. Czachora do Smoleńska. W tej notce chciałby się podzielić kilkoma moimi refleksjami i spostrzeżeniami dotyczącymi zarówno samych badań jak i ich otoczki:
1. Zorganizowanie przez prof. Czachora i prof. Wiśniewskiego wyjazdu do Smoleńska w celu sprawdzenia wyniku badań prof. Cieszewskiego (w części dotyczącej lokalizacji brzozy) uważam za bardzo dobrą inicjatywę. Wyjazdowi towarzyszył zawodowy geodeta, a także dziennikarze Naszego Dziennika. Osoby te poświęciły na to swój własny prywatny czas i pieniądze.
2. Wynik pomiarów w mojej opinii jednoznacznie przesądza o lokalizacji brzozy w innym miejscu niż dotychczas wskazywanym przez prof. Cieszewskiego. Potwierdza to także sam profesor Cieszewski, przyjmując wynik jako prawidłowy, przyznając się do błedu i z uznaniem wypowiadając się na temat wysiłku włożonego w wyjazd:
"Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że ci, którzy pojechali do Smoleńska, aby wyznaczyć rzeczywiste położenie brzozy, aby pomóc w badaniach, a nie w dezinformacji, zrobili to za własne pieniądze, poświęcając swój prywatny czas, wyręczając zobowiązane do tego państwowe instytucje. Dzięki temu toczy się dyskusja naukowa, która pozwoli zbliżyć nas do prawdy, oczywiście o ile udostępnione zostaną pełne dane z tych pomiarów. Badaczom tym należy się wdzięczność społeczeństwa i uznanie ze strony władz, a nie robienie z tego cyrku i propagandowej nagonki przez nieetyczne, kłamliwe media"
wpolityce.pl/polityka/188814-prof-cieszewski-o-zlamaniu-brzozy-swiadczyl-brak-sokow-brzozowych-zdjecia-tylko-potwierdzaja-to-co-jest-juz-oczywiste
3. W sieci pojawiły się opinie niektórych blogerów mogące podważać kompetencje i umiejętności geodety, Pana Dariusza Szymanowskiego. Rozciąganie wątpliwości i uwag dotyczących niektórych działań prof. Czachora (o czym dalej) na geodetę, ktory miał ściśle określone zadanie, uważam za nieuprawnione.Co obejmował zakres jego zlecenia możemy wyczytać w tym artykule:
"Miałem dokonać identyfikacji na zdjęciu satelitarnym obiektu terenowego – wskazanego przez zleceniodawców drzewa."
www.naszdziennik.pl/polska-kraj/70789,mierzymy-co-sie-da.html
Przyczyny zabrania takiego, a nie innego sprzętu geodezyjnego również są tam wytłumaczone:
"Mam bardzo proste wyposażenie. To dalmierz laserowy i zwykła taśma miernicza. Po przedstawieniu mi problemu uznałem, że to wystarczy. Miałem dokonać identyfikacji na zdjęciu satelitarnym obiektu terenowego – wskazanego przez zleceniodawców drzewa. Zdecydowałem, że sprzęt podstawowy będzie zupełnie wystarczający. Gdybym przywiózł i używał ciężkiego sprzętu specjalistycznego, mogłyby się pojawić trudności prawne. Prace geodezyjne trzeba zgłaszać w odpowiednim urzędzie, a czasem uzyskać zezwolenie, tak jest w Polsce i zapewne też w Rosji. W Smoleńsku mogłyby się pojawić w związku z tym problemy, my zaś chcieliśmy tego uniknąć."
O kompetencjach geodety możemy przeczytać:
"Od dwudziestu lat pracuję w zawodzie, posiadam uprawnienia geodezyjne. Wykonuję pomiary sytuacyjne i wysokościowe, prowadzę firmę świadczącą usługi geodezyjne".
Nie uważam za właściwe ocenianie warsztatu i kompetencji geodety na podstawie wyrwanego z kontekstu zdjęcia i szczątkowych informacji o pomiarach. W mojej opinii nie ma jakichkolwiek podstaw, by podważać jego profesjonalizm i umiejętności zawodowe.
Dodam że Pan Dariusz Szymanowski,wnuk Bolesława Mielnickiego, żołnierza spod Monte Cassino, jest prezesem Stowarzyszenia Wizna 1939, którego szczególnym celem jest "podtrzymywanie oraz pielęgnowanie pamięci o bohaterskiej obronie odcinka "Wizna" w okresie 7-10.IX.1939 r. przez żołnierzy Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew" pod dowództwem kpt. Władysława Raginisa." W 2011 r. Stowarzyszeniu udało sę odnaleźć szczątki kpt Raginisa i doprowadzić do jego godnego pochówku.
www.wizna1939.eu/
4. Cieniem na całym wyjeżdzie położył się nieszczęsny wywiad profesora Czachora dla Naszego Dziennika pt. "Operacja Domiar" www.naszdziennik.pl/polska-kraj/70678,operacja-domiar.html . Znajdujące się tam stwierdzenia :
"Zawsze słyszeliśmy o tym, że samolot uderzył w miękki, podmokły grunt. To nieprawda, uderzył w gęsty las, w którym było bardzo dużo grubych drzew."
"Wygląda na to, że samolot zanim uderzył w ziemię, wyciął około setki drzew, z tego co dziesiąte jest porównywalne z brzozą smoleńską ".
wywołały spore poruszenie i niedowierzanie u jednych, a entuzjazm u drugich.. Profesor będąc na miejscu błędnie opisał miejsce upadku TU-154, rozciągając wygląd znajdującego się w innym miejscu pokaźnego lasu na obszar katastrofy, wprowadzając tym samym w błąd czytelników ND. Błąd, który łatwo można wybaczyć komuś kto nigdy nie widział zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy, a trudniej naukowcowi od lat zajmującemu się katastrofą smoleńską.
Na moim blogu ukazało się na prośbę profesora oświadczenie, w którym prof. przyznał się do zbyt pochopnych wypowiedzi:
bbudowniczy.salon24.pl/575610,prof-czachor-musze-bardzo-oslabic-swoja-wypowiedz-z-nd
To dobry krok w kierunku wyjaśnienia całej tej sytuacji. Wiele osób jednak uważa, że sprostowanie/oświadczenie powinno się ukazać w miejscu gdzie ukazał sie pierwotnie wywiad, czyli w Naszym Dzienniku. Podzielam tą opinię - nie załatwi tego ani oświadczenie na Salon24, ani nawet prywatnej stronie profesora. To ostatnie, w którym pojawiają się nawet zarzuty wobec blogerów S24 o manipulacje w stylu GW, uważam za kuriozalne.
5. Podsumowując - wypada mi podziekować całemu zespołowi za podjęty trud i wykonane w Smoleńsku pomiary. Pozostaje mi także czekać na ukazanie się sprostowania w Naszym Dzienniku oraz dotrzymanie przez prof. Czachora obietnic składanych na Salon24, a także (jeżeli jeszcze nie miało to miejsca) - przekazanie kompletu pomiarów prof. Cieszewskiemu, tak by mógł zweryfikować swoje badania i znaleźć swe błędy.*
*Dopisek
Inne tematy w dziale Polityka