beksztu beksztu
1544
BLOG

Taktyka. Petrodolary. Sport

beksztu beksztu Rozmaitości Obserwuj notkę 37

Na gorąco – przegraliśmy z Katarem. Nie zagramy o złoto. Żal chłopaków, żal niewykorzystanej szansy, żal, że sport pokazał swoje współczesne – komercyjne – sprzedajne oblicze.

1. Taktyka – Biegler musi odejść

Zacznijmy jednak od siebie. Jak mówi przysłowie – „Umiesz liczyć – licz na siebie”. Katar to nie Chorwacja, Katar to nie Szwecja, a my pozwoliliśmy rzucić im ponad 30 bramek! Nawet zakładając, że pilnowaliśmy się w obronie, aby nie załapać głupiej kary – 32 bramki to zdecydowanie za dużo na drużynę z takim potencjałem ofensywnym jak Katar.

Te mistrzostwa od początku nam się nie układały. Gra w ofensywie kulała okrutnie. Postawiliśmy na obronę -  żelazną, płaską, wysoką obronę i trzeba przyznać, że byliśmy w defensywie skuteczni, ale czy nie mogło być w tym elemencie lepiej? Myślę, że mogło.

Niestety ale muszę zgodzić się z Panem Panasem, że Grabarczyk to nie poziom reprezentacyjny. Ten gość jest tak mało mobilny, łapie głupie kary, często gubi kołowego. Proszę zauważyć, że najlepsze momenty nasza defensywa miała wtedy, kiedy tego zawodnika nie było na boisku. Jurkiewicz, M. Jurecki, Chrapkowski, Syprzak/B. Jurecki/Rojewski/Szyba – daję sobie rękę uciąć, że porównując minuty gry w takim zestawieniu defensywnym vs. we wszystkich konfiguracjach z Grabarczykiem – średnia straconych bramek straconych na minutę dla pierwszego zestawienia będzie zdecydowanie niższa, aniżeli dla zestawienia z Grabarzem. Proponuję również inny współczynnik – indywidualną analizę zawodników grających w obronie pod kontem traconych bramek na minutę kiedy dany zawodnik gra w obronie. Takie zestawienia to w koszykówce standard, czy nasz sztab – na poziomie reprezentacyjnym - nie mógł pokusić się o podobne? bo jestem pewien, że tutaj również nasz lider defensywy nie wypadnie zbyt dobrze. Na potwierdzenie tego faktu wystarczy spojrzeć choćby na reakcje Bieglera w ostatnich minutach pojedynku z Katarem – po którymś z kolei łatwym wjeździe Katarczyków w nasze pole 6 metrów, trener nie wytrzymał – Grabar został zmieniony w obronie przez Shreka i na boisko już nie wrócił. Szkoda, że trener na taki manewr zdecydował się kiedy byliśmy postawieni już pod ścianą.

Słaby refleks naszego trenera powracał jednak jak bumerang w czasie bieżącego turnieju. Andrzej Rojewski w meczu z Katarem był w fatalnej dyspozycji – 1 bramka na kilka prób, głupie straty, brak pomysłu na rozegranie akcji. Chociaż akurat ta ostatnia kwestia to nie do końca jego wina – jeszcze do tego wrócimy. Również w obronie prezentował się bardzo przeciętnie – różnicę można było zobaczyć kiedy w końcu został zmieniony przez Szybę – dynamika, zdecydowanie w ataku, siła fizyczna w obronie – aż miło było patrzeć na tego chłopaka – szkoda, że nie dostał szansy wcześniej. Czy można tutaj wysuwać argument, że Michał to młokos, który nie wytrzyma presji? Nie sądzę. Chłopak gra w lidze słoweńskiej, bodajże w Gorenje Velenje – na co dzień ogrywa się w silnej europejskiej lidze i Lidze Mistrzów – stawiam tezę, że dałby radę.

Trzeci ciekawy aspekt, który właściwie powinien pojawić się na początku tej częsci to powołania. Najlepszym przykładem całkowitego pomieszania z poplątaniem naszego trenera jest Robert Orzechowski. Zawodnik gra w klubie na połówce, do kadry został powołany na pozycję skrzydłowego, kosztem Patryka Kuchczyńskiego. Ile zagrał minut na tym turnieju nie licząc meczu grupowego z Arabami? Całe zero. Zagraliśmy cały turniej z jednym prawo-skrzydłowym, a właściwe graliśmy bez prawego skrzydła. Z całym szacunkiem, ale to co wyprawiał Pan Daszek w meczach 1/8 i 1/4 tego turnieju wołało o pomstę do nieba. Myślę, że wielu kibiców straciło przez tego chłopaka trochę włosów, paznokci, nerwów i jeden Bóg wie czego jeszcze.  Z całym szacunkiem, ale Kuchczyński to przy dwóch wyżej wymienionych Panach w ofensywie alfa i omega – potrafi rzucić, nie boi się piłki, a w obronie również nie radziłby sobie gorzej, jeśli nie lepiej.

Kolejny przykład braku koncepcji w naszym sztabie trenerskim to nasza gra w osłabieniu. Wiele było w czasie tego turnieju momentów kiedy w sytuacji gdy mieliśmy 1 lub 2 zawodników mniej, na boisku pozostawał Karol Bielecki. Niestety, ale Kola nie nadaje się do gry w osłabieniu! Nie ma szybkości, dynamiki, której potrzeba w takiej sytuacji, zmysłu gry 1 na 1. Te okresy gry z nim na boisku wyglądały strasznie marnie – siedziałem wtedy przed TV i niemalże prosiłem naszego trenejro przez szklaną szybę, która Nas dzieliła – wymień go na Chrapka, Dzidziusia, Kaczkę, kogokolwiek! Niestety prośby te pozostawały najczęściej bez żadnej odpowiedzi.

Tutaj trzeba również wspomnieć, że nasza postawa w ofensywie nie wyglądała najlepiej także w tych momentach gdy na boisku mieliśmy taką samą liczbę zawodników co przeciwnik, albo nawet większą.

Od samego początku było widać zupełny brak koncepcji w ataku. Praktycznie cały turniej polegaliśmy na indywidualnych i dwójkowych akcjach  naszych zawodników. Sami zresztą potwierdzali to w kuluarowych wypowiedziach – wiele akcji musimy rozgrywać z własnej inicjatywy, jest to nasza inwencja, a nie wypracowana na treningach taktyka, czy zagrywka – taki był ich wydźwięk, a przecież to jest całkowita dyskwalifikacja trenera!

Wiadomo, że nie byłoby tego wpisu gdybyśmy ograli Katar – pewnie jak wielu upijałbym się sukcesem, bo kibicuję tym chłopakom od wielu lat, szanuję ich jak mało których sportowców z naszego polskiego grajdołka i życzę jak najlepiej – z całego serca. Kataru jednak nie ograliśmy – złapał nas w najgorszym możliwym momencie – teraz pozostało nam otarcie nosa, a przy okazji łez z policzków i mecz o 3 miejsce. Mecz, który wg. wielu w ogóle nie powinien być rozgrywany... Pozostały nam kibicom i chłopakom te wszystkie mało przyjemne rzeczy również z tego powodu, że nie wykorzystaliśmy potencjału tej drużyny w należyty sposób. Potencjału, który doceniali także specjaliści dyscypliny z zagranicy stawiając Nas w roli 1 z 4 faworytów.

2. Petrodolary – za kasę kupisz wszystko, także sukces sportowy

Właściwie to jedno zdanie wstępu powinno wystarczyć, ale pochylmy się nad tą dziwną kreaturą, której współczesny, gnijący, zdeprawowany świat sportu pozwolił się w ogóle wytworzyć.

Katar w którym mniej Kataru niż cukru w cukrze. Szejkowie, którzy myślą, że za pieniądze kupisz wszystko i chyba mają racje! Katar, po meczu z którym nawet Niemcy mówią, że nie było szans wygrać. Katarska karta kredytowa vs dzika karta i zwycięstwo tej pierwszej. Potem katarska karta kredytowa vs serce, determinacja, olbrzymia wola walki, większe umiejętności i znowu zwycięstwo tej pierwszej. Katarska bramka Markovicia, który w jednej akcji popełnia 2 błędy: przekroczenie linii 6 metra i rzut podparty. Katarska armia najemników śpiewająca katarski hymn – przyznacie, że wyglądało to komicznie, gdy wielu ruszało ustami w rytm melodii nuconej w obcym im przeciez języku, którą za pewne słyszeli ze 20 razy – przy okazji rozgrywania meczów ich (między)narodowej reprezentacji. Katarscy, o pardon! Hiszpańscy kibice, którzy Katarczyków tylko udają – czy naprawdę można (sportowo) upaść niżej? Można. Oprócz pseudokatarskich zawodników i kibiców można również mieć pseudoneuralnych sędziów – ci akurat byli katarscy w 100% - pokazały to mecze Kataru z Austrią, Niemcami i niestety również z nami.

Za petrodolary da się zagrać w finale Mistrzostw Świata piłki ręcznej – być może także na Olimpiadzie (nie wierzę w MKOL). Przykre to, smutne, ale prawdziwe.

Sport – co raz go mniej

Kocham piłkę ręczną. Po dzisiejszym dniu kocham ją mniej. Wypowiedzi naszych chłopaków, oklaski z ich strony dla pary sędziowskiej – wymowne i świetnie obrazujące to w jakim momencie współczesny sport się znajduje.

Piłka ręczna była dla mnie jednym z ostatnich bastionów idei olimpijskich. Zdarzały się w niej wypaczenia, głownie sędziowskie – mam tego świadomość, ale była dla mnie wyznacznikiem sportowego pierwiastka przez wzgląd na ludzi, którzy do tej dyscypliny trafiali. Ludzi tak innych od współczesnych piłkarzy od kopanej, koszykarzy i przedstawicieli innych popularnych dyscyplin (patrz „farbowane lisy”, Gortat, Lampe, Wlazły, ostatnio Janowicz), którzy co roku zabawiali się w sportowego pasjansa – zagram w reprezentacji, czy nie zagram (i często nie grali bo kasa misiu, kasa jest  ważna, bo trener był be, bo się ME skończyły i gra w reprze już nikogo nie wypromuje), którzy zarabiając dużo większe pieniądze zostali zdeprawowani i sportowy pierwiastek zagubili. W zestawieniu z nimi szczypiorniści to prawdziwi gladiatorzy – fanatycy dyscypliny, która jest jednym z najbardziej kontaktowych sportów na świecie, ludzie, którzy na zgrupowaniach kadry stawiali się bez mrugnięcia okiem, sportowcy, którzy na co dzień grają za dużo mniejsze pieniądze i nie mają nikomu tego za złe, bo liczy się piłka ręczna, że aż chce się sparafrazować – „This is handball!”.

Piłka i piłkarze ręczni byli dla mnie synonimem sportu i chyba już tylko byli, bo sportu już nie ma. Jest za to Szejk ze złotymi zębami i złotym kastetem wygrażający pięścią, że jak chce to w niedalekiej przyszłości kupi nas samych. Są mecze pokazowe, w których wiadomo kto ma wygrać. Są wreszcie złamani sportowcy, którzy jeszcze wczoraj gotowi byli się bić o zwycięstwo, a dzisiaj twierdzą, że z petrodolarem nie wygra nikt.

Smutne to wszystko. Smutne te mistrzostwa. Smutni nasi zawodnicy. Biegler musi odejść. Z petrodolarem nikt nie wygra. Smutna konkluzja. Biegler musi odejść. Z petrodolarem nikt nie wygra. Smutny sport. Z petrodolarem nikt nie wygra. Z petrodolarem nikt nie wygra. Z petrodolarem nikt… Nie traćmy nadziei – jest jeszcze Francja i Hiszpania, które może jednak… Z petrodolarem nikt nie wygra. Może jednak. A jeśli jednak? To znaczy, że się da, że można, że Biegler musi odejść. Z petrodolarem nikt nie wygra…

beksztu
O mnie beksztu

Raz jak dobry kebab na kaca, raz jak bąk puszczony w windzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości