Śledząc różne artykuły w prasie i Internecie, przysłuchując się debatom politycznym i nie tylko w radiu i telewizji, zastanawiam się często, o co toczy się gra. Dziś wpadłem na pewien pomysł. Bez względu na to, czy mówimy o polityce, gospodarce, mediach, kulturze, sporcie, czy nauce, celem większości debat jest pokazanie, co w danej dziedzinie jest/powinno być uważane za normę, a co jest od niej odstępstwem. W tej perspektywie zwycięzcą danej dyskusji nie jest ten, kto zaprezentował bardziej przekonujące argumenty, ale ten, komu udało się przekonać/narzucić innym swoją definicję normy i aberracji.
Poniżej trzy przykłady tego mechanizmu w debatach o: prawyborach, ocenie transformacji i ociepleniu klimatu. Teksty pochodzą z trzech różnych dzienników: Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej oraz Polski The Times, co również pokazuje, że definiowanie normy nie jest strategią ograniczającą się wyłącznie do jednego medium.
Normalne prawyborów
Normalna ocena transformacji
Reformy Balcerowicza nie były doskonałe –
stwierdza Sławomir Sierakowski w wywiadzie dla Gazety Wyborczej. Głównym problemem jest tu jednak kwestia bardziej ogólna – jaka jest prawomocna ocena polskiej transformacji. Perspektywę GW prezentują dziennikarki rozmawiające z naczelnym Krytyki Politycznej - Agata Nowakowska, Dominika Wielowieyska. Podkreślają one wzrost gospodarczy Polski, obniżenie wskaźników ubóstwa, pobudzenie konsumpcji. Sierakowski prezentuje inną optykę – podkreśla błędy twórców reform i koszty społeczne ich przeprowadzenia. Dyskusja dwóch stron sprowadza się znów do określenia normy – czy jest nią postrzeganie III RP jako sukcesu z marginalnymi błędami, czy jako systemu zaprojektowanego przez elity i dla elit z pominięciem społeczeństwa, na które przeniesiono koszty przemian?
Normalne ocieplenie
Ostatni tekst, opublikowany na łamach Rzeczpospolitej,
dotyczy globalnego ocieplenia. Wywód pokazuje, że ostatnia zima, postrzegana subiektywnie jako mroźna, przez wielu obywateli m.in. Polski (w tym piszącego te słowa), to jedynie wyjątek potwierdzający stały trend – temperatura na świecie rośnie i to wina człowieka. W samym tekście roją się sprzeczności. Autor przytaczając jednego ze swoich rozmówców pisze, że ostatnie miesiące w Europie i Ameryce Północnej były wyjątkowo zimne, a w Kanadzie było ciepło. Widocznie gospodarz olimpiady zimowej odłączył się ostatnio od kontynentu, co musiałem przegapić. Norma jest jasno wyznaczona – robi się cieplej. Co musiałoby się stać, żeby jednak okazało się, że jest zimniej? Trudno powiedzieć, ale wiadomo, że zimna zima nie wystarczy.
Mniej i bardziej skuteczne próby ustanowienia standardów trwają. Oby ten spektakl zbytnio nas nie wystandaryzował. Byłoby nudno…
Jestem na tyle odważny, żeby powiedzieć - "Król jest nagi". Lubię podróże - ta obecna prowadzi szlakami standardów. Miejmy nadzieję, że zakończy się raczej na Polach Elizejskich, czy Speakers' Corner, niż na Placu Czerwonym.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka