Dziś wieczór na Placu Mickiewicza tłum jakiego tu jeszcze nie widziałem. I co bardzo cieszy w przeważającej większości młodzież. Inaczej niż na pierwszych demonstracjach KODu.
Nie było prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Musiał być obecny na posiedzeniu rady miasta, która dziś miała przyjąc budżet, a mniejszościowi radni PiSu starannie (niektórzy wrednie twierdzą, że celowo) przedłużali obrady. W odróżnieniu od obrad w sejmie opozycji w Wolnym Mieście Poznaniu słucha się z uwagą. Budżet został przyjęty nie całkiem tak jak było w jego przedłożeniu, ale z zachowaniem wszelkich niezbędnych formalności.
Na Placu zaśpiewano wiele pieśni i wygłoszono wiele mów. Niektóre (mowy) były niepotrzebne. Chociaż w sytuacji, gdy demokratycznie wybrane władze systematycznie łamią prawo mówców ponoszą emocje. Niepotrzebne personalne ataki na Prezesa (oby żył wiecznie) uwypuklające jego rozmiary jako człowieka w każdym wymiarze. Walcząc z nasilonym hejtem nie powinno się stosować podobnych metod.
Tłum skandował parę razy "precz z kaczorem" ja osobiście zdecydowanie wolę okrzyk " precz z kaczorem dy-kta-to-rem, bo ten drugi tłumaczy dlaczego precz!
Swoją drogą rozwój wydarzeń nie napawa optymizmem, a ja jednak ciągle jestem optymistą. Mam nadzieję, że Prezes nie zakończy swojej aktywności politycznej jako "emerytowany zbawca Polski" tylko najnormalniej w świecie w więzieniu.
Prezydent Jaśkiewicz swojego czasu tłumaczył, że "Wolne Miasto Poznań" jest wolne dlatego, że (pod obecnym zarządem) nie ma w nim miejsca na jak najszerzej pojmowaną nietolerancję. Nie jestem aktywistą tej organizacji, ale wrzuciłem coś tam do puszki i przypiąłem sobie znaczek KODu do kurtki. I chociaż samochód miałem zaparkowany w ciemnej uliczce (w całym centrum kiepsko było z wolnymi miejscami parkingowymi) i mieszkam w tzw. nienajlepszej dzielnicy nie czułem potrzeby odpinania go.
