Obejrzałam w tv reportaż - jest wiele podobnych; zawsze poruszają mnie głęboko, budząc najpierw burzę emocji, a potem myśli.
Tym razem postanowiłam wypowiedzieć się publicznie. Będę to robić częściej.
Starszy mężczyzna został potrącony przez samochód. Na pasach. Odwieziony karetką do szpitala, odzyskawszy przytomność, informował kogo się dało, że jest jedynym opiekunem przykutej do łóżka, prawie dziewięćdziesięcioletniej matki - że należy natychmiast zapewnić jej opiekę. Szpital powiadomił policję, policjanci pojawili się w szpitalu i spisali protokół. Pacjent uporczywie powracał do tematu, dopytując się o matkę. Personel uspokajał go niezmiennie, że wszystko jest w porządku, opieka społeczna zajęła się matką. Wreszcie ktoś, znudzony widać czy poirytowany natarczywością pacjenta, skierował go - na badania psychiatryczne...
Cóż, psychiatra stwierdził zapewne, że pacjent jest w silnym stresie. Procedury.
Po 19 dniach matka pacjenta zmarła. Została znaleziona po interwencji swego brata, starca, który zaniepokojony brakiem kontaktu telefonicznego z siostrą i siostrzeńcem, przyjechał z ogromnym trudem z innego miasta.
Pani .... zmarła z pragnienia, z głodu, we własnych odchodach. W pustym domu. Nie wiem, czy wcześniej była świadoma, czy umierała również w męce psychicznej - co stało się z synem i dlaczego zostawił ją na śmierć. Wiem, że umierała śmiercią męczeńską. To nie jest lekka śmierć. I w poniżeniu - to rozdeptanie godności człowieka. Chyba że miała szczęście i zmarła szybciej - ze stresu na zawał.
Wieczny odpoczynek racz Jej dać, Panie... Modlę się za Panią - tylko tyle mogę dziś zrobić - poza pisaniem. Proszę też Czytelników - tych wierzących - o modlitwę. Również i za nas, za społeczeństwo - oby procedury nie zastąpiły w nas człowieczeństwa.
Takie rzeczy dzieją się wokół nas. W cywilizowanym, demokratycznym kraju UE; w państwie "pierwszego świata"; w państwie o zorganizowanych systemach i strukturach opieki i pomocy,w którym tysiące urzędników i biurokratów biorą pensje za tę pomoc i opiekę; w RP, która gwarantuje w konstytucji prawa człowieka, godność człowieka. Ile jest takich spraw? Któż to wie - tylko nieliczne przebijają się do mediów.
Opieka społeczna zorganizowała pogrzeb. Tym razem procedury okazały się nieubłaganie szybkie, nie można było poczekać kilku dni...Syn nie mógł być na pogrzebie, gdyż nadal leżał w szpitalu po drugiej operacji.
Jakiś urzędnik (?) oznajmił w tv, że wszystko już jest w porządku, sprawa została załatwiona, sekcja wykonana, pogrzeb się odbył, wdrożono procedury ustalające winnych zaniedbań. Zapewne winni dostaną upomnienie, może naganę. A może i nie.
Już wszystko jest w porządku.
Nie mogłam tego słuchać. Proszę Panią ... i Jej Syna o wybaczenie. Choć tego nie da się wybaczyć. Za niewydolne państwo, które zawodzi w 100%, za fasadowe, a w istocie sparaliżowane systemy, za odhumanizowane procedury. Za społeczeństwo. Za zanik człowieczeństwa. A zwłaszcza za to "już wszystko jest w porządku".
Urzędnik rozprawiał jeszcze o procedurach. Jak zwykle - trzeba stworzyć nowe, dodatkowe, zabezpieczające procedury. By takie przypadki się nie powtarzały.
Nie!!! Wszystko burzy się we mnie, gdy słyszę hasło-wytrych "procedury" - jako panaceum na wszelkie zło. Procedury zamiast człowieczeństwa? Ciągle jeszcze są ludzie, którzy skaczą w ogień lub do lodowatej wody, by kogoś uratować. Którzy na milion sposobów pomagają bliźnim. Tylko dlatego, że ulegają odruchom serca. Tylko dlatego, że są ludźmi - że współczują, mają wyobraźnię, umieją wyobrazić sobie siebie na miejscu zagrożonych, skrzywdzonych, bezradnych. Że jasne jest dla nich - to może spotkać każdego. Mnie, Ciebie, Was - Czytelnicy. I nie potrzeba żadnych procedur. Tak było zawsze i pozostanie zapewne do końca świata.
To nie procedury zawiodły. Zawiodło człowieczeństwo. Nie oskarżam nikogo personalnie - lekarzy, pielegniarek, salowych, dyrekcji, pracowników socjalnych, policjantów. Ot - pielęgniarka poinformowała lekarza, ten dyrekcję, dyrekcja policję. Policjant przekazał protokół - jeden z setek - koledze; być może kolega z następnej zmiany włożył go do niewłaściwej szuflady...
A Pani .... konała w tym czasie powoli, dzień po dniu.
Nie stawiam pytania o procedury - postawię inne pytanie.Dlaczego nie znalazła się choć jedna osoba, która odczułaby niepokój sumienia? Może coś jednak jest nie tak, skoro pacjent uporczywie dopytuje się o matkę? Dlaczego nie umożliwiono mu rozmowy z matką przez telefon, dlaczego nikt nie pomyślał o tym, by matka i syn mogli wzajemnie się uspokoić?
Nie wiem, dlaczego syn nie skontaktował się z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami - dlaczego zdał się na personel szpitalny? Może nie miał przy sobie telefonu, pewnie nie mógł chodzić po operacji, może nie miał nikogo, na kogo mógłby liczyć w potrzebie, może...
Wiem, że gdybym była pielęgniarką, salową, lekarzem - nie mogłabym zasnąć spokojnie. Może dlatego, że opiekowałam się chorymi i bezradnymi. Wizja przerażonej, głodnej, leżącej w przemoczonym pampersie staruszki - w ciemnościach, bo nikt nie zapali światła - nie dałaby mi zasnąć. Ja poprosiłabym pacjenta o klucze - jeśli mi zaufa - i pojechałabym sprawdzić; zabierając na wszelki wypadek piżamę i drobiazgi osobiste.Oraz pieniądze.
Tak zachowałaby się moja Przyjaciółka - i wiele osób, jakie znam. Choć nie ma takich procedur. Czy jesteśmy dziwnymi wyjątkami, reliktami zamierzchłej przeszłości, sentymentalnymi naiwniakami nie na miarę nowoczesności? Jak to się stało, że uporczywe błagania pacjenta spotykały się z obojętnością, uwieńczoną wezwaniem psychiatry? Jak to się stało, że wszyscy ślepo zawierzyli biurokratycznym procedurom? Czyżby nikt nie miał wcześniej doświadczeń z biurokracją i procedurami?
Nie będę mnożyć pytań.
Przypominam sobie pobyt mojej Córci w Poznaniu kilka lat temu. Córcia bierze leki o silnym działaniu. Farmaceutka w Poznaniu przez pomyłkę wydała jej lek o innym składzie. Zdobywszy informację z pieczątki na recepcie wydzwaniała do Warszawy i wymusiła na lekarzu telefon domowy (wbrew procedurom); nagrała mi się wielokrotnie na sekretarkę automatyczną. Wróciłam wtedy do domu przed północą - farmaceutka dopadła mnie o północy, prosząc o natychmiastowy kontakt z Córcią - może jeszcze nie zażyła leku?
Nie mogła zasnąć spokojnie wiedząc, co się może stać. Pozaproceduralnie.
Inne wspomnienie sprzed lat. Na salę szpitalną (neurologia), na której leżała moja Mama, przywieziono kobietę około 50-tki, po wylewie, sparaliżowaną. Nie mówiła, nie ruszała się, była w szoku i depresji - tylko łzy ciekły jej po twarzy i wydawała przez całą dobę nieartykułowane dźwięki. Ponieważ zakłócała spokój innym chorym i personelowi, wezwano na konsultację psychiatrę. Pomoc psychiatry wyglądała następująco: "Jedzenie pani ma? Pieluchę pani ma? Leki pani dostaje? To o co chodzi? Jeśli będzie pani histeryzować i przeszkadzać innym, to zamknie się panią w wariatkowie".
Nigdy tego nie zapomnę. Pomoc psychiatryczna - zgodnie z procedurami. Rozliczana w kosztach leczenia, za którą przez całe życie płacimy składki.
Ta pani odzyskała zdrowie. Gdy po 6 tygodniach zabierałam Mamę ze szpitala, pani mówiła, siedziała i jadła samodzielnie, próbowała z pomocą rodziny chodzić. Uśmiechała się.
I jeszcze jedna refleksja. Przypominam sobie dyskusje sprzed lat na temat konieczności skatalogowania "usług" placówek opiekuńczych. Brak rzekomo takiego precyzyjnego katalogu - ma on zagwarantować "usługobiorcom" jasno zdefiniowany wachlarz i lepszą jakość owych "usług".
Zastanawiałam się wówczas, z nutą sarkazmu, czy w katalogu znajdą się takie usługi, jak przytulenie, pogłaskanie, rozweselenie osoby zniedołężniałej, na wpół świadomej, odszukanie zagubionych okularów, cierpliwe wysłuchanie nieskładnych opowieści czy skarg, cierpliwe wysłuchanie po raz trzeci i siódmy, mówienie cichym, uspokajającym głosem itd.itp.
Czy katalog obejmie niezliczoną ilość działań, jakie osoby z sercem i sumieniem stosują na co dzień, intuicyjnie i spontanicznie, obcując z cierpiącymi i bezradnymi; jakich "usługodawcy", kierujący się katalogiem "usług" i procedurami, nie stosują nigdy, "świadcząc usługi" "usługobiorcom".
Niebezpieczna zmiana języka, towarzysząca zmianie paradygmatu - przeniesienie dziedzin, przynależnych kiedyś sferze sumienia, dobroci, przyzwoitości, powołania - do sfery usług, podlegających mechanizmom wolnorynkowym.
Widziałam kiedyś program o konstrukcji robota - pielęgniarki. Cud techniki, prototyp jeszcze niedoskonały, japońscy naukowcy prowadzą prace nad udoskonaleniem funkcji. W przyszłości takie roboty pozwolą znacznie obniżyć koszty personalne "usług medycznych i pielęgnacyjnych". Ja, Bogu dzięki, nie dożyję tej wspaniałej cywilizacji technicznej. Ale może to rzeczywiście przyszłość naszych wnuków?
Nie zastępujmy sumienia, człowieczeństwa, odpowiedzialności, przyzwoitości i miłosierdzia procedurami i techniką. Już Konfucjusz, bodajże, powiedział: "Państwo, w którym upadają dobre obyczaje, tworzy wiele praw". Nie zmieniajmy paradygmatu, sprawdzonego przez wieki rozwoju cywilizacji, kultury i humanizmu. Nie żyjemy tylko dla sukcesu i samorealizacji. Nasze obowiązki to nie tylko rutynowe przestrzeganie procedur. Odpowiadamy nie tylko za siebie i nie tylko przed prawem. Ci z nas, którzy wierzą, wiedzą - że odpowiedzą kiedyś nie za przestrzeganie procedur, lecz za zło, które wyrządzili myślą, słowem, uczynkiem i zaniedbaniem. Ci z nas, którzy nie wierzą, a są porządnymi ludźmi, wiedzą, że nawet gdy prawo ich nie dosięgnie lub uniewinni, nie będą mogli patrzeć w lustro ani spać spokojnie.
Pani ... została kolektywnie przez zaniechanie, bezmyślność i obojętność skazana na śmierć w torturach. Za co? Za starość, chorobę i bezradność.De jure - uchybienie proceduralne. De facto - zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Wyrok został wykonany. Kto go wykonał? Przypomina mi się pluton egzekucyjny, by nie wiadomo było, kto zabił. Ile będzie takich wyroków i egzekucji w świecie starzejących się społeczeństw i singli? W świecie procedur i techniki w miejsce sumienia?
Przecież procedury nie wskazują precyzyjnie i imiennie, kto ma pójść i nakarmić staruszkę.Te same procedury obowiązują w przypadku, gdyby wypadkowi uległa samotna matka czworga dzieci. A niedociągnięcia - zawsze sie zdarzają, wiadomo. Czyli - jak stwierdził urzędnik, przedstawiciel państwa prawa - sekcja i pogrzeb odbyły się zgodnie z procedurami. Już wszystko w porządku.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka