W Drugie Święto Bożego Narodzenia zmarł w swoim mieszkaniu pod Bostonem (USA) Stanisław Barańczak. Był on Osobowością nieprzeciętną: czułym na ludzką krzywdę i nie tolerującym zła i głupoty zarówno w życiu politycznym, jak i w innych jego dziedzinach. Był on pierwszym Polakiem, który będąc akurat USA potępił w Departamencie Stanu Jaruzelskiego Stan Wojenny . To zatrzasnęło mu drzwi na powrót do kraju. (Wyjechał na zaproszenie, na 3 lata na Uniwesytet w Harvardzie, a został tam do końca życia.) Stanisław Barańczak był wybitnym uczonym (na skalę światową) poetą i tłumaczem. Tłumaczył przede wszystkim z agielskiego (w obie strony) lecz także z rosyjskiego, niemieckiego i hiszpańskiego. W swoich tłumaczeniach poezji starał się przede wszystkim zachować poetykę utworu i łatwą przyswajalność utworu w języku wtórnym. O życiu Stanisława Barańczaka i jego twórczości poetyckiej oraz translatorskiej można przeczytać gdzie indziej, a moja notka ma tylko jeden ograniczony aspekt, który po kolei wyłożę. Natychmiast po śmierci Poety ukazały się - przede wszystkim w internecie - notki wspomnieniowe. Blogerzy dali wyraz swojego żalu i smutku z powody Jego przedwczesnej śmierci wywołanej długotrwałą i ciężką chorobą. W Solonie24, uważanym jako wyższy poziom kultury w świecie internetowym, nie uniknięto jednak notek złośliwych, zjadliwych i besserwissowskich (w sensie ujemnym). To, że niektórym nie podobały się wiersze Poety lub Jego tłumaczenia, to była ich sprawa i nie musieli się z tym obnosić w pierwszych dniach Żałoby... a jednak musieli! Musieli, jak ów przysłowiowy skorpion wsączyć swój jad (tym bardziej, że ich w tym przypadku nic to nie kosztowało). Przez kilkadziesiąt lat żyli sobie spokojnie obok Jego poezji i tłumaczeń i nie ruszyli nawet palcem ani też językiem by obwieścić światu (?), że im się wiersze Stanisława Barańczaka nie podobają, że był żadnym poetą, a Jego tłumaczenia to dopiero było dno - szczególnie te dramatów Szekspira i jego sonetów. Zaczęło się w miarę niewinnie:
- Janusz194520 -Mam uprzedzenie do tych wszystkich artystów okresu stanu wojennego Twórczości Poety niestety nie znam. Móglby mi Ktoś wyjaśnić, czy to był poeta nasz, czy ich?..... Niestety, Jerzy Robert Nowak bardzo źle wypowiada się o Barańczaku. A ja wierzę profesorowi.
- Giz3Miasto - Barańczak to ten, który poprawił polskie tłumaczenie Hamleta: Niech ryczy z bólu ranny łoś...Tutaj muszę wyznać, że zdecydowanie wolę wersję starszą, tę pierwszą
- Deda -oczywiście, że starsza jest pod względem metrycznym i wersyfikacyjnym.
- Sowiniec (nawet on!)- Też wolę starszy przekład.
- Floryda (do autora notki - typowo wspomnieniowej) - Przapraszm ,Pan zna się na poezji, językoznastwie i j,polskim ? Chyba tak ,skoro Pan feruje takie wyroki (niepolityczne )...,,,Pozazrościć...Można Pana zapytać o kompetencje... I dalej (o przytoczonym wierszu SB z okresu PRL): Niestety ,to są bzdety... i jeszcze dalej: (nie podobał się komentarz "genialny tłumacz") Amerykanie uważają, że przeklad to jest rzemiosło i że istnieje gildia tłumaczy, która chcąc się dowartościować,uważa ,że część sławy tłumaczonych autorów przypada im.. i jeszcze dalej: Jo ? Tyż I nie tylko to,, Zachwytom na ogół ulegają dyletanci...
- Janina Jankowska - "Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś" - ten wers nas uwodzi, mnie również. Jednak wersja Barańczaka jest w całości piękniejsza
- Giz 3Miasto (odp J.J):- Jeśli potraktujemy przekład Barańczaka jako wiersz, to zaiste jest to kawał dobrej poezji. Jednak "Hamlet" nie jest samoistnym utworem poetyckim, a sztuką sceniczną i z głównie z tej przyczyny starsze tłumaczenie (Macieja Słomczyńskiego, czy Jerzego Sito, nie pamiętam) jest zdecydowanie bardziej adekwatne. Proszę zresztą spytać jakiegoś wytrawnego aktora z doświadczeniem, jaka wersja jest wg niego bardziej sceniczna, teatralna.
- A-Tem - RZEMIEŚNIK BARAŃCZAK MALUJE *) SŁOWEM Sonet 66 — szkoda, że nie od razu 666 — potwornie zdefigurowany przez mażącego słowem Barańczaka, to popis pacykarstwa, autofraszka, drwina z drwiny. Lubić Barańczaka niepodobna, zostawmy jednak opinie o malarzu. Zobaczmy, jak on maże: ...To jest zniekształcające tłumaczenie. Spod warstwy smaru, nałożonej przez Barańczaka, ledwie widać pierwotny tekst. Cóż więcej powiedzieć można o tym "malarzu słowem", że się na śmiałą metaforę zdobędę? Zaśpiewajmy wraz to: "O rzemieślniku" (przyśpiewki ułamek o przywarach i wytłumaczeniach): (...) O, jak dobrze/Być malarzem!/Co spier*oli,/To zamaże.... Barańczak pozmieniał sens. A tego robić mu nie wolno....gdybym polubił Barańczaka na tyle, by rozmawiać o nim na rozgrzewkę sympatycznej rozmowy. Nie da się. Poezja B., którą znam od 1980 r. robi na mnie wrażenie okrutnego chichotu, pastiszu, drwiny z rzeczywistości. Niech go śpiewają, niech go wychwalają, nie bronię nikomu entuzjazmować się Barańczakiem do utraty tchu. Proszę, byle daleko ode mnie. To człowiek, który zapędził się, używając życia, za daleko. A dziś żadnego znaczenia już nie ma. ... Próbowałem kilkakrotnie polubić Barańczaka. Nie da się. To jest zagoniony człowiek.
- Różowoczerwony - nie znam angielskiego na tyle aby Szekspira czytać w oryginale...Obecnie jestem na etapie fascynacji Sonetami Szekspira ...sonet 66. Mnie bardziej odpowiada wersja Słomczyńskiego
I to tylko komentarze do jednej notki wspomnieniowej umieszczonej na głównej kolumnie. (A notek było więcej!) Odezwali się - nie zawodowi krytycy literaccy, nie jacyś zapoznani krytycy, ale ludzie, którzy nawet zielonego pojęcia nie mają o poezji, poetyce, wierności przekładu i znają tylko trochę język angielski - ale tylko ten dzisiejszy, codzienny. Jeżeli już musieli - mieli taki przymus obsmarowania smarem (tego od Barańczaka), jeżeli nie powstrzymały ich dni żałoby, to mogli chociaż zweryfikować swoje uzasadnione - czy nieuzasadnione - pretensje do Barańczaka. Jeżeli im się bardziej podobały tłumaczenia Hamleta przez Sito czy Paszkowskiego, nie mówiąc już o Słomczyńskim, i jeżeli przez kilka lat chciało im się polubić Barańczaka, to można było kupić lub pożyczyć Jego książkę:
Stanisław Barańczak "Ocalone w Tłumaczeniu" - Wyd. a5, Poznań, 1992. lub wydanie późniejsze.
Autor wyraźnie - naukowo - wyjaśnia na czym polega trud translacji i na ile jest dopuszczalna całkowita wierność oryginału (słowo w słowo tłumacz mechaniczny pięknie działa w internecie _"goły konduktor biegnie przed pociagiem po trzeciej szynie " (to już klasyka) przyp.Bilbo). W końcu ci mityczni Amerykanie, na których powołuje się Floryda nie są jedyni. Są też Amerykanie wykształceni, naukowcy, którzy powołali Stanisława Barańczaka wpierw na 3 lata na katedrę literatury polskiej w Harvardzie, a potem dożywotnio jako pełnego profesora. Oni byle komu nie dają mącić w głowie, a wszelkie udowodnione kłamstwo dyskawalifikuje dożywotnio uczonego. Od oryginału (słów) utworu czasem trzeba odejść aby zachować inne walory i aby "dało się czytać/recytować ze sceny i rozumieć".
A co do Słomczyńskiego i jego osławionych najlepszych tłumaczeń Szekspira ogólnie, a Hamleta w szczególności można sobie poczytać także w internecie:
http://serwistlumacza.com/content/view/198/
przez Annę Staniewską (cenioną redaktorkę dzieł Szekspira) został on dosłownie "zmieszany z błotem" za niechlujstwo tłumaczenia w pośpiechu (20 dni - Hamlet).
A wracając do przytoczonego w Salonie wyjątku z Hamleta (który się tak bardzo podobał): Paszkowski:
Niech ryczy z bólu ranny łoś,
Zwierz zdrów przebiega knieje.
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś
To są normalne dzieje.
Ani nie jest wierny oryginalnemu słownictwu ani sensowi. Paszkowski dla rymu zamienił jelenia z oryginału na łosia i każe mu ryczeć z bólu. Ja słyszałem ryczącego jelenia na rykowisku (może także łosia) ale nigdy nie ryczał z bólu (raczej uciekał, chował się). Niedźwiedź - owszem - może ryczeć, szczególnie gdy zobaczy sprawcę zranienia. Dalsza część tego wiersza też jest "naciągana" - a tak się podoba ta fraza: "ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś" tak się spodobała i zadomowiła w pewnym określonym środowisku, że nawet wylądowała w odpowiedniej piosence (Łebkowski/Olearczuk: Na strażnicy) "Gdy ty śpisz, kraju strzeże ktoś tu/By cię nikt nie zbudził ze snu" i gdzie indziej podobnie. I tak to wzorem Rejsu: "Proszę pana ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę."
Czy nie jest ładniej i zgodniej z oryginałem (sensowniej):
Niech się zraniony jeleń słania:
Stado już w bór odbiega;
Bo jest czas snu i czas czuwania -
Na tym ten świat polega.
(Stado pozostawia zranionego jelenia i odbiega w bór)
Gdyby tak mali i zawistni ludzie chcieli odbiec do kniei lub do boru... i nigdy nie wrócić...
spokojny i wyrozumiały (lecz z ograniczeniami:dla głupoty i złych intencji
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości