Trwa wylewanie krewnych krokodylich łez przez medialno-polityczny salon – tym razem „w obronie dzieci”. Tak, dzieci ucierpiały, ale zupełnie w innym kontekście. Poza tym wszystko inne w sprawie Schnepf-Stanowski to kolejny obrażający inteligencję festiwal absurdu.
Dziecko nie jest własnością rodzica. To truizm. Warto jednak pamiętać o tym także w chwili wybierania imienia dla nowo narodzonego małego człowieka. Nadane imię będzie mu bowiem towarzyszyć przynajmniej przez wiele lat, jeśli nie przez całe życie. Ten moment pamięta każdy rodzic – moment, w którym zapada decyzja o wyborze imienia dla jego dziecka. Zanim do się stanie następuje selekcja. Na początek przychodzą nam na myśl imiona piękne, wymarzone. Niektórzy sięgają po ulubionych aktorów, postaci z filmów, książek czy sportowców. Ale przychodzi też selekcja negatywna. Rodzice stwierdzają, że na liście ich ulubionych imion znajdują się imiona śmieszne, zabawnie brzmiące z nazwiskiem. Inne zaś, same tylko imiona, kojarzą się nam negatywnie z kimś bliskim, znajomym do tego stopnia, że od razu wykreślamy je z naszej listy. Nie chcemy, by nasz synek miał takie samo imię np. jak szwagier pijak i złodziej, który od lat przebywa w zakładzie karnym.
Rodzice, którzy dla własnej fanaberii zlekceważą owe negatywne konotacje imienia dla dziecka, mniej lub bardziej świadomie wyrządzają dziecku krzywdę i narażają na lata uszczypliwości czy nawet upokorzeń.
Trwa kolejny odcinek sagi Schnepf-Stanowski. Ten ostatni miał napisać o nastoletnim synu pani Doroty jedynie dwa a właściwie jedno zdanie: „Teścia się nie wybiera. Ale już imię dla syna po teściu, już tak”.
Nikt nie ma wątpliwości po kim otrzymał imię syn państwa Schnepf, tak samo jak nikt nie ma wątpliwości po kim otrzymał imię piłkarz Euzebiusz Smolarek. „Po kim”, a więc na cześć kogoś, dla upamiętnienia kogoś zasłużonego. Założyciel kanału „Zero” nie ocenia syna państwa Schenpf, ale odnosi się do błędu, a może nawet krzywdy, jaką wyrządzili mu rodzice nadając takie a nie inne imię.
Domyślam się, że młody człowiek mógł być przez lata narażony na docinki ze strony szkolnych kolegów, którzy sprawdzili, albo usłyszeli na lekcji historii kim był ów Maksymilian Schnepf senior. Szkoda mi tego chłopaka, naprawdę. Poprzez wybór imienia rodzice narazili go na szykany ze strony rówieśników. W tym kontekście Krzysztof Stanowski słusznie oburzył się wyborem imienia ze strony państwa Schnepf.
Zdaje się, że według polskiego prawa dziecko samodzielnie może zmienić imię już od 13. roku życia. W wieku 16 lat taką decyzję podjął Pablo Escobar junior- syn słynnego mordercy i handlarza narkotyków. Przekreślił fatalną decyzję własnych rodziców. Dziś nosi zupełnie inne imię i nazwisko, odcina się od zbrodni ojca. Kto wie, może z tej drogi skorzysta niebawem i syn państwa Schnepf. Ci zaś być może już zaczynają rozumieć, że zrobili dziecku krzywdę. Zmodyfikowane zostało imię ich syna w notce biograficznej w Wikipedii. Wciąż jest jeszcze czas, by dokonać zmian poważniejszych i odciąć się od mrocznego dziedzictwa dziadka Schnepfa.
Co do zaś mroczności dziedzictwa Maksymiliana Schenpfa seniora, wątpliwości być nie może. Jego rolę w zamordowaniu blisko tysiąca niewinnych osób być może karniści określiliby jako, na pewnym poziomie, sprawstwo kierownicze być może jako po prostu współudział w zbrodni. To krótki tekst, więc nie ma miejsca by wspominać całą mroczną działalność Schnepfa, zwłaszcza w czasach stalinowskich. Napiszę krótko: po prostu włos się na głowie jeży. Jednoznacznie złe jest także wybielanie tej strasznej postaci, które wybrzmiewa ze strony pani Schnepf.
Tak, również odnoszę wrażenie, że pani Schnepf zasłania się własnym synem dla osobistych porachunków. Nie dość, że skrzywdzono niewinnego chłopaka zespawaniem go - przez imię - z takim a nie innym dziadkiem, to jeszcze teraz cała Polska tym żyje i przypomina owo mroczne dziedzictwo dziadka, na czym wnuk cierpi. Przykre.
Każdy, kto nieco uważniej śledzi, debatę publiczną w Polsce wyczuwa kiedy rozpoczyna się zaplanowana akcja medialna. Słyszy już w uszach te przekazy dnia - rozesłane smsami gotowe, lustrzanie podobne sformułowania. Trwa więc nagonka salonowych środowisk na Krzysztofa Stanowskiego. Hasła wspólne: „dobro dziecka” „atak na dziecko”. Co by nie mówić o stylu redaktora kanału „Zero”, to facet wytknął rodzicom poważny błąd w wyborze imienia. Nie ujawnił też niczego, ale podał po prostu informację z Wikipedii. Ale w takich nagonkach nie ma miejsca ani na prawdę ani na logikę.
Kto więc ucierpiał, a kto zawinił? Tak, macie rację – dzieci. Ale nie w tym znaczeniu jak w tej obłudnej nagonce mainstreamowych mediów i polityków. W pierwszej kolejności wymienić należy owszem DZIECI – ofiary organizatorów obławy augustowskiej. Według źródeł wśród ofiar znajdowały się osoby niepełnoletnie. W strasznej i okrutnej zbrodni brał udział Maksymilian Schnepf senior. Inne DZIECI – ofiary tejże obławy, ucierpiały, gdyż odebrano im rodziców.
„W większości aresztowani to byli rolnicy. Gdy ich zabrakło. Nie było komu pracować na roli. Kobiety znalazły się w dramatycznej sytuacji, cierpiały straszną biedę i nikt im nie pomagał. Trzeba oczywiście dodać, że wśród ofiar obławy augustowskiej było również kilkadziesiąt kobiet, które pozostawiły swoje dzieci” – mówił w wywiadzie dla „Interii” dr Jan Jerzy Milewski.
Ucierpiał również wnuk Max Schnepf. Ale nie ze strony Stanowskiego, ale ze strony rodziców, którzy wybrali mu imię w taki sposób, by narażać go przez wiele lat na nieprzyjemności. Ucierpiał też drugi raz, gdy jego mama wraz z kolegami z mediów i polityki użyła go w taki a nie inny sposób do swoich celów polityczno-medialnych. Przykre. Następcy prawni Maksymiliana Schnepfa seniora zamiast wytaczać pozwy powinni cieszyć się, że pozwów odszkodowawczych nie wytaczają rodziny ofiar obławy augustowskiej.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo