Niemiecki rząd nie zamierza rezygnować ze starań w sprawie zwrotu przez Polskę niemieckich dóbr kultury, pozostających w dyspozycji naszego kraju. Informuje o tym największy niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - Interia.pl
Co prawda FAZ powołuje się na anonimowego przedstawiciela gabinetu Angeli Merkel, więc formalnie na razie sprawy nie ma. Wychodzi jednak na to, że Kaczyński dobrze zrobił wyliczając straty wojenne Polski. Jeśli rząd RFN podjąłby jakieś działania dążące do odzyskiwania od Polski dóbr kultury, to Polska bez wahania powinna wyjść z kwestią odszkodowań za straty wojenne.
Ciekaw też jestem reakcji Bronisława Geremka, który twierdzi, że Kaczyńscy cofają Polskę do 1939 roku. Bo czym innym jak nie cofaniem się do 1939 roku jest żądanie zwrotu dóbr kultury utraconych w czasie II wojny światowej.
Niemcy powinni uznać, że II wojna światowa, którą sami wywołali, wiele zmieniła. I nie tylko oni stracili różne cenne zabytki - nie chodzi już tylko o te zniszczone przez hitlerowskiego okupanta, wspomnieć wystarczy o freskach Brunona Schulza odnalezionych w Drohobyczu, leżącym obecnie na Ukrainie. Schulz z Ukrainą miał niewiele wspólnego, a przecież nikt w Polsce nie myślał, żeby ubiegać się o zwrot tych malowideł. Nie myśleli o tym nawet Izrael - wiedział, że takie żądania są bezpodstawne, więc freski te po prostu potajemnie wycięto i wywieziono do Jerozolimy...
No ale to na razie plotka, miejmy nadzieję, że tak pozostanie.
