Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej
66
BLOG

Paweł Bravo: Tolerancja dobrze najedzonych

Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej Polityka Obserwuj notkę 11

Dlaczego ludzie lubią papieża Benedykta? Dlaczego w Rzymie wciąż rośnie liczbowo "turystyka religijna"? W "Corriere della sera" komentował to parę dni temu znany i w Polsce historyk, eksdyplomata, ważny publicysta Sergio Romano. Mniejsza o szczegółową diagnozę (nie jest zresztą oryginalna), interesuje mnie z pewnych powodów ostatni akapit komentarza:

"Podczas gdy politycy żyją z dnia na dzień i starają się zadowolić wszystkich wyborców, religie dają jasne odpowiedzi i dają zagubionym wiernym kotwicę pewności. Benedykt XVI bardzo różni się od Jana Pawła II. Podczas gdy papież-Polak był współczesnym apostołem, pasterzem w ustawicznym poszukiwaniu nowych owieczek, papież-Niemiec jest przede wszystkim doktorem Kościoła, buduje katedrę niezbywalnych zasad i solennego milczenia. Ale dzięki stałości, z jaką broni ortodoksji i przypomina o prymacie katolicyzmu jest postacią na dzisiejsze czasy bardziej niż jego poprzednik. W wywiadzie publikowanym w "Corriere" 20 października przypomniał swoje wahania i niepewności w czasie Soboru. To jego wyznanie winy ("sam byłem w tym kontekście zbyt nieśmiały w stosunku do tego, na co powiniemem był się zdobyć") uspokaja wiernych i przyciąga ich do stolicy Piotrowej. Jest konieczne, aby ludzie świeccy, jeśli chcą bronić swoich wartości, byli gotowi czynić to z równą gorliwością i rygoryzmem."

Otóż Corriere to gazeta niegdyś związana z establishmentem gospodarczym i kulturalnym północnych Włoch, przynajmniej nominalnie chadeckim; dziś po prostu umiarkowana, raczej chłodna jeśli chodzi o wojny kulturowe (ma "na stanie" czołowego włoskiego publicystę muzłmańskiego), odwołująca się do gustów i pokus zlaicyzowanych, hedonistycznych Włoch (w dzisiejszym wydaniu można sobie popatrzeć na Victorię Beckham w stroju sadomaso oraz poczytać o "wojnie kalendarzy na 2008" - to pretekst, żeby pokazać, jak rozebrały się ichnie Dody).

Zwracam uwagę na to, bo cały wywód Romano a szczególnie konkluzja (gorliwie bronić wartości) w większości polskich mediów i środowisk, które je ożywiają, poczytane zostałoby za przejaw fundamentalizmu religijnego. To jest sposób mówienia raczej u nas, poza okolicami Torunia, dość niszowy.

Żeby było jasne - nie wdaję się w rozmowę na temat tego, czy Romano ma rację i tego, jaka powinna być wiara. Ponieważ mi jej brak - patrzę na te spory z boku. I z boku obserwuję z mieszaniną zdumienia i rozbawienia paradoks, że to, co pod naszym niebem pachnie niemal dymem ze stosów, dalej na południu nikomu z liberalnego mainstreamu nie przeszkadza. Łatwo być łagodnym dla cudzych pomysłów na świat pod włoskim niebiem, tolerancja rośnie po dobrym obiedzie.

Wiem, powodów jest więcej, nie są takie radosne i nie trzeba ich szukać dalej jak w XX wieku. Ale jest dziś senna niedziela, już zaczął się bury listopad - dla Polaków niebezpieczna pora - pozostańmy przy tym wyjaśnieniu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka