Bogusław Sonik Bogusław Sonik
2190
BLOG

Półmrok się czai

Bogusław Sonik Bogusław Sonik Rozmaitości Obserwuj notkę 16

Światło nie zgaśnie i powrotu do lamp naftowych nie będzie. W tak czarny scenariusz nie wierzę. Jednak to, że grozi nam koszmarne ubóstwo, jest - dzisiaj tylko teoretycznie - możliwe. Pierwszy egzamin czeka nas w 2020 roku i - choć wydaje się to odległym terminem - odezwał się już ostatni dzwonek. Za osiem lat, zgodnie z unijną dyrektywą 2009/28/EC, udział energii odnawialnej w zużyciu energii brutto powinien wynosić 15,5 proc.

Możemy zostać biednym krajem, jeśli nie dopilnujemy, aby ceny energii w Polsce nie urosły do granic dóbr luksusowych. Po niedawnym ogłoszeniu przez Komisję Europejską zasad obliczania liczby darmowych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla w przemyśle, pętla się zacisnęła. Niekorzystne dla nas rozwiązanie zakłada, że podstawą tych obliczeń będzie udział paliwa gazowego, a nie węgla. Wielu ekonomistów zaczęło wyliczać branże, które na tym ucierpią: chemiczna, budowlana, transportowa i inne. To jednak dopiero wierzchołek góry lodowej.

 

Mało czasu zostało

Ze wszelkich badań wynika, że do 2020 roku zużycie energii w Polsce może wzrosnąć nawet o 120 proc. To wynik przewidywanego rozwoju gospodarczego. Także w naszych domach coraz więcej korzystamy z energii. W dodatku warto pamiętać, że już pracuje się nad unijnymi regulacjami, które od roku 2050 zabronią w ogóle korzystania z energetyki powodującej jakąkolwiek emisję dwutlenku węgla.

Jeśli nie poradzimy sobie z limitami przewidzianymi przez prawo europejskie, zostaniemy ubogim klientem kupującym energię od bogacących się sąsiadów, a będzie ona tak droga, że wystarczy na podstawowe potrzeby. Przemysł będzie się kurczył, a w naszych domach będziemy używać najsłabszych żarówek. Żelazka przejdą do historii.

Ile nam jeszcze zostało do zrobienia? Zgodnie ze sprawozdaniem Prezesa URE, udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii w Polsce w roku 2009 wyniósł 5,4 proc. Zakładano 8,7 proc. Niektórym może się wydawać, że jak na początek drogi, to dużo. Jest dokładnie odwrotnie. Te pięć procent uzyskaliśmy przez 20 lat, także na fali fascynacji nowymi technologiami w latach 90. Dzisiaj, aby uzyskać kolejne 10 proc. potrzeba silnego wsparcia rządu i ustawodawstwa.

To wsparcie nadchodzi. 12 kwietnia 2011 r. Rada Ministrów przyjęła opracowany przez Ministerstwo Gospodarki dokument "Raport określający cele w zakresie udziału energii elektrycznej wytwarzanej w odnawialnych źródłach energii". Dotychczasowe ułatwienia przy inwestowaniu w odnawialne źródła energii (OZE), jakie wprowadził rząd, to m.in.: "zielone certyfikaty" będące świadectwem pochodzenia energii elektrycznej wytworzonej ze źródeł odnawialnych, które umożliwiają obrót nimi na giełdzie; obniżono o 50 proc. koszty przyłączenia do sieci źródeł odnawialnych; zwolniono przedsiębiorstwa energetyczne wytwarzające energię elektryczną z OZE o mocy poniżej 5 MW z opłat za udzielenie koncesji oraz związanych z uzyskaniem i rejestracją świadectw pochodzenia; zwolniono także z podatku akcyzowego energię wytworzoną z OZE.

Niestety, są też potknięcia. Termin transpozycji dyrektywy 2009/28 upłynął 5 grudnia 2010 roku. Obecnie Ministerstwo Gospodarki pracuje nad ustawą o OZE, która ma implementować dyrektywę, dzięki czemu pojawią się mechanizmy radykalnych ułatwień przy inwestowaniu w OZE. Niewielkie opóźnienie, ale jest.

 

Atom i bariery

Warto też zwrócić uwagę na decyzje rządu związane z energią jądrową. Zgodnie z rządowym programem, pierwsza elektrownia tego typu powstanie w 2022 roku, czyli już po terminie wprowadzającym minimum energii z OZE. Niemniej jednak w dalszej perspektywie te działania mogą mieć olbrzymie skutki w staraniach związanych z uniknięciem drastycznych podwyżek cen za energię. Już dzisiaj elektrownie jądrowe w 31 krajach produkują 17 proc. ogółu energii na świecie, co daje zmniejszenie o 2,3 mld ton emisji dwutlenku węgla rocznie. Szacuje się, że jedna elektrownia, to około 5 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce. Wydaje się to niewiele, ale przy limicie 15,5 proc., to znacząca pozycja. Na uwagę zasługuje nie tylko zaangażowanie rządu, ale także Prezydenta RP, który problematyce energii jądrowej poświęcił posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Żeby zrozumieć, jak wielkim problemem w Polsce jest rozwój produkcji energii pochodzącej z OZE, trzeba sobie uzmysłowić, że to kwestia regulacji i działań w dziesiątkach dziedzin. Olbrzymim wyzwaniem są długotrwałe i uciążliwe procedury prawne, jak np. zmiana stanu prawnego gruntów pod inwestycję, brak lokalnych planów zagospodarowania przestrzennego, uzyskiwanie pozwoleń na budowę, niekompetencja urzędników i władz lokalnych, brakuje także jednolitych wytycznych dotyczących postępowania na obszarach objętych programem Natura 2000.

Kolejna bariera, to przyłączanie do sieci elektroenergetycznej. Marnym pocieszeniem jest fakt, że przestarzała infrastruktura energetyczna to zmora nie tylko nowych członków UE, ale także takich krajów, jak: Austria, Belgia, Grecja, Holandia Portugalia, Hiszpania, a nawet Wielka Brytania. Oni jakoś sobie poradzą. My musimy znaleźć pieniądze i sposób na szybkie odnowienie odziedziczonej po PRL sieci, która już dzisiaj sprawia kłopoty w mroźniejsze dni.

Natychmiast musimy poznać jasno określone środki dojścia do 15-procentowego celu. Zmiana prawa, o którym mowa powyżej, to tylko część naszych zadań. - "Trzeba tak ukształtować przepisy, które są instrumentami np. makroekonomicznymi - jak ulgi podatkowe, które zachęcają do określonych zachowań gospodarczych" - mówił Igor Muszyński z kancelarii Chadbourne & Parke LLP, podczas konferencji Rynek Energetyki Wiatrowej w Polsce. - "Na dziś nie ma żadnego systemu zachęt. Praktyka idzie pod prąd. Coraz częściej pojawiają się propozycje umów przyłączeniowych, w których jasno mówi się, że np. farma wiatrowa zostanie przyłączona do sieci, jednak bez gwarancji wyprowadzenia pełnej mocy. Powinno być odwrotnie".

Potrzebna uczciwa debata

W 2007 roku, z prof. Andrzejem Hrynkiewiczem postawiliśmy hipotezę, że "energia może stać się luksusem dla nielicznych", ponieważ zapotrzebowanie rośnie szybciej niż możliwości wydobycia paliw kopalnych. Gwałtowny wzrost zapotrzebowania na energię wynika z potrzeb krajów rozwijających się, gdzie 2,5 miliarda "nowych" konsumentów aspiruje do poziomu życia zbliżonego do standardów Zachodu. Innym czynnikiem wymuszającym nowe rozwiązania jest walka z ociepleniem klimatu. Te dwa procesy sprawiły, że Unia Europejska - i Polska - pilnie potrzebują nowej polityki energetycznej.

Dzisiaj mamy już tę nową politykę. Musimy ją tylko zrealizować; określić metody, harmonogramy, finansowanie. To większe wyzwanie, niż większości z nas się wydaje. Może nawet większe od budowy autostrad. Dlatego potrzebna jest uczciwa debata społeczna. Media i wyborcy winni kontrolować i zachęcać władze do zdecydowanych działań, o których powyżej. Niektórzy eksperci z niepokojem mówią, że zbliżające się wybory parlamentarne mogą zablokować procedurę legislacyjną potrzebną do rozwoju OZE. To pewnie zbyt duży pesymizm. Główne siły polityczne deklarują, czy deklarowały wsparcie dla rozwoju nowych form energetyki.

Wszyscy, bez względu na poglądy i sympatie polityczne, musimy się zaangażować w działania związane z powiększaniem puli energii z OZE. Trzeba wspierać w tej sprawie rząd, propagować zielone źródła wśród potencjalnych klientów, szukać porozumienia politycznego, a przede wszystkim uświadomić Polaków, że jest to kluczowa sprawa dla naszej przyszłości. Pomięte, z braku żelazek, koszule, to jedno z mniejszych zagrożeń.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości