box2008 box2008
109
BLOG

Media – narzędzie dyktatu

box2008 box2008 Polityka Obserwuj notkę 10

Nawet największy sceptyk, po elekcjach 2007 i 2010 r., nie może zaprzeczyć kluczowej, aktywnej, roli mediów w kreowaniu postaw społecznych na płaszczyźnie budowy opinii i wyborów politycznych w Polsce. Niezwykle ciekawy tekst prof. Zdzisława Krasnodębskiego (którego skrót pt „Siła mediów, słabość demokracji” ukazał się w rzepie http://www.rp.pl/artykul/61991,530862-Sila-mediow---slabosc--demokracji.html) doskonale ilustruje ten problem, jak również wskazuje na jego rozwiązanie (na drodze regulacji prawnych). Problem w tym, że aby dokonać postulowanych, słusznych zresztą, zmian należy najpierw uzyskać taką możliwość. W obecnej sytuacji oznacza to zdobycie w parlamencie większości i to umożliwiającej odrzucenie, pewnego w zasadzie, weta prezydenta. Równa się to wygranym na poziomie >42% wyborom, na które z kolei decydujący wpływ mają dziś … media.

Jesteśmy więc w sytuacji klinczu, gdzie przeprowadzenie zmian na płaszczyźnie prawnej, uzależnione jest od wyniku wyborów politycznych, który to z kolei kształtowany jest przez media. Ten zbudowany na początku minionego 20-tolecia układ zależności, nie mający nic wspólnego z klasycznie pojętą w demokracji funkcją mediów, w sposób zasadniczy przyczynił się do zdominowania polskiej sceny politycznej i przestrzeni publicznej przez jedną tylko, choć korzystającą z różnych partyjnych przykrywek, opcję. Media, których zadaniami (jak pisze prof. Krasnodębski) powinno być informowanie obywateli, kontrola władzy i tworzenie przestrzeni debaty publicznej, zrezygnowały z tych funkcji (czy też raczej nigdy ich nie podjęły) na rzecz aktywnego kształtowania sceny politycznej. Doszło do sytuacji gdzie publikatory, korzystając z wszystkich przysługujących im w demokracji przywilejów, stanęły do czynnej walki na płaszczyźnie zarezerwowanej dla partii politycznych, nie poddając się jednak jej rygorom (zwłaszcza weryfikacji społecznej) i co istotniejsze zachowując maskę bezstronnych obserwatorów. Nie bez znaczenia jest też skala zjawiska, sięgająca nawet 90% przekazu. W takiej sytuacji trudno mówić o wolnych i demokratycznych wyborach, gdy partia bądź partie polityczne postrzegane przez właścicieli mediów jako wrogie, muszą ścierać się nie tylko z innymi partiami ale również z publikatorami. Wyniki takiej nierównej walki widać doskonale w genezie i samych wyborach 2007 r.

Formacja, która obok rywalizacji z innymi bytami partyjnymi zmagać się musi również z mediami, ma zasadniczy problem. Bowiem naturalnym kanałem komunikacyjnym z wyborcami są dla niej media, te zaś same kształtują przekaz zgodnie z własnym interesem i celami politycznymi. Wystąpienie partii przeciw takim praktykom, czy choćby głośne zwrócenie na nie uwagi, powoduje natychmiastową negatywna reakcję mediów. Koło się zamyka, partia chcąca ograniczyć (na drodze legislacyjnej) aspiracje publikatorów skazuje się na ich atak w postaci odcięcia od kanałów komunikacji z wyborcami i negatywnego profilowania informacji co uniemożliwia jej (partii) skuteczne konkurowanie z innymi podmiotami sceny politycznej.

I tu postawmy pytanie, jak wyjść z tego zaklętego kręgu?

Tworzenie nowych mediów od podstaw wydaje się oczywistym, lecz niezwykle trudnym (koszty , czas) zadaniem. Zresztą, aby zrównoważyć 90% przekazu trzeba by ilościowo choćby nawiązać do ww. nakładu, a to już jest nierealne (w krótkim czasie). Nie sposób jednak nie docenić niezależnych kanałów dystrybucji informacji, stąd powinny być one bezwzględnie rozwijane, wspierane i preferowane (przy różnych okazjach, jak np. wywiad JK na Blogpress). Patia polityczna nie można jednak „zaniedbywać” mainstreamu. Tu odwołam się do propozycji Karlina (http://impertynator.blogspot.com/), który proponuje uprościć i wzmocnić przekaz oraz skoncentrować się na mediach niezależnych (jak TV Trwam), co ograniczy największym publikatorom dysponowanie informacjom, utrudniając jednocześnie manipulacje.

Ze swojej strony chcę zwrócić uwagę na ograniczone, siłą rzeczy, możliwości konkurowania partii politycznej z mediami, które obok bycia skutecznym narzędziem ograniczania demokracji, stały się także symbolem (zwłaszcza jedna z gazet i jedna ze stacji TV) patologii w Polsce i jako takie wywołują powszechną niechęć (wyraźnie widoczną na tle wydarzeń po 10.04.). Ten obszar przestrzeni publicznej stanowi naturalne środowisko działania organizacji społecznych, mających szerokie i nieskrępowane (jak partia) możliwości. Stowarzyszeni obywatele występujący przeciw kłamstwu w mediach nie są narażeni na zarzut upolitycznienia. Mogą też podejmować akcję typu np. pomarańczowa alternatywa oraz konsumenckiego, dla partii niedostępne. Mogą też wywierać nacisk na określone osoby ze świata mediów. Nie zmieni to oczywiście w sposób zasadniczy kierunku przekazu, stworzy jednak przestrzeń społeczną w której podważona zostanie, jawnie i powszechnie, indoktrynacja i manipulacja mainstreamu. Ten kierunek działań przynieść może wymierne efekty i to w dość krótkim czasie. Nie wymaga także wielkich nakładów, zaś medium jak Internet doskonale nadaję się do propagowania różnego rodzaju akcji bazujących na hepeningach, zwłaszcza wśród Polaków wchodzących w dorosłość.

Tekst powstał z inspiracji jaką było spotkanie stowarzyszenia Solidarni 2010 ze środowiskiem działaczy pierwszej Solidarności, które miało miejsce w Gdańsku w dniu 09.09.2010 r.

box2008
O mnie box2008

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka