Kilku rzeczy się ostatnimi dniami nauczyłem. Między innymi tego żeby więcej określeń brać w cudzysłów oraz podawać w miarę możliwości jak najwięcej źródeł;). Również tego, że jakości ludzi na salonie nie wolno w najmniejszym stopniu mierzyć ich politycznymi deklaracjami. To dobra nauka a jak mówią nigdy na nią za późno.
Przy okazji owej edukacji przyszła mi do głowy pewna refleksja. Piszę tu na salonie już od jakiegoś czasu. Różnie bywa ale wydaje mi się , że dorobiłem się pewnej grupy stałych adwersarzy i stronników, co do których jakości nie mam oczywiście najmniejszych wątpliwości. Można by powiedzieć, ze jestem onieśmielony ich przekonaniem o tym, że warto na moim blogu bywać. Siłą rzeczy nabrałem przekonania o tym, że taka jest właśnie średnia jakości blogerów na salonie. Moje ostatnie kłopoty ujawniły jednak (przynajmneij dla mnie, wczesniej myślałem, ze Ci którzy o tym wspominają przesadzają) moim oczom inną grupę. Ludzi którzy lecą tam gdzie coś zaczyna śmierdzieć po to żeby żywić się czyjaś słabością lub porażką. Padlinożercy.
Zamieszaniu, za które przeprosiłem, jestem sam w dużym stopniu winien, nie powinienem dac się w tak głupi sposób prowokować. Ale dałem dając im również sygnał do ataku. Co ciekawe kiedy się otrząsnąłem zniknęli. Wniosek z tego, ze mam wpływ na ich obecność. Dopóki na moim blogu nie będzie śmierdzieć dopóty gównojady nie będą się zlatywały. Postaram się więc, na tyle na ile potrafię, żeby u mnie nie śmierdziało.

Inne tematy w dziale Rozmaitości