Jest jedrny, lepiej gdyby był chudszy choć jeżeli nie jest to w sumie też wspaniale. Jest również ostry choć na mnie akurat czeka cierpliwie. Kiedy go nie ma tęsknię za nim straszliwie. Kiedy zaś jest delektuje się każdym naszym spotkaniem:)
Mowa rzecz jasna o boczku mojej własnej produkcji;). Najpierw wydzieram go paniom w mięsnym święcie przekonanym o tym, że facet się na mięsie się nie zna (nie mam pojęcie skąd to przekonanie), potem leży sobie jak król z dobę w marynacie z musztardy, soli, pieprzu i majeranku. W trakcie pieczenia dosyć szybko go odkrywam żeby się dobrze spiekł oraz wylewam wode któa z niego wycieknie. Ma się upiec a nie ugotować!
Jego podstawową zletą jest to że jest tylko MÓJ;) Resztę mięs zjada mi rodzinka. Boczku nie chcą, nie wiedzą co tracą!;)

Inne tematy w dziale Rozmaitości